8

śpiące królewnyPOBUDKA, ŚWIECIE!
Do spotkania ze „Śpiącymi królewnami” nigdy nie myślałam o Stephenie Kingu w kategoriach aktywisty, czy osoby zaangażowanej politycznie. Ufałam jego lekturom jako opowieściom uniwersalnym; jako ciekawym konstruktom fabularnym zawsze na wysokim poziomie. W powieści, którą napisał ze swoim synem Owenem, mimo jej wyraźnej fantastyczności, trudno jednak nie zauważyć błyskotliwego i mocnego komentarza do aktualnych wydarzeń społeczno-politycznych.

Czytaj dalej

darkKIEDY JEST MIKKEL?
Są takie produkcje, które z czasem nagradzają widza za cierpliwość i właśnie do tego rodzaju propozycji należy „Dark”. W pierwszym odcinku tytuł co prawda może uwodzić pewną tajemniczością i niecodzienną atmosferę rodem z miksu powieści Stephena Kinga i jego syna Joe Hilla, ale przetrwanie kolejnych trzech nie udaje się każdemu. A szkoda, bo właśnie po czwartym odcinku zaczyna się robić naprawdę interesująco.

Czytaj dalej

gwiezdne wojny ostatni jediOSTATNI BĘDĄ PIERWSZYMI?
„Gwiezdne wojny” to fenomen, który na nowo zdefiniował konwencję space opery. I właśnie w ramach niej należy kolejne odsłony „Star Wars” postrzegać. „Ostatni Jedi”* korzysta z tejże starwarsowej tradycji garściami. Próżno szukać tu realistycznej fizyki czy zimnego racjonalizmu, jest za to sporo prostej alegoryczności i widowiskowości. Jednak reżyser, Rian Johnson, podążając dobrze znanym szlakiem przez „odległą galaktykę” postawił kilka niespodziewanych kroków – i nie wszystkim się to spodobało.

Czytaj dalej

nie ma albertynyCZY ZAPOMINANIE BOLI?
Kiedyś nie spodziewałabym się, że dotrę do szóstego tomu „W poszukiwaniu straconego czasu” Marcela Prousta. Tworzyłam oczywiście plany tej lektury – majaczyły gdzieś w wizji, w której miałam siwe włosy, bujany fotel i zdecydowanie za dużo czasu – ale zawsze wydawały mi się bardziej pobożnym życzeniem niż nadchodzącym faktem. Tymczasem, choć trochę mi to zajęło, odstawiam na półkę „Nie ma Albertyny” i… cierpię.

Czytaj dalej

DUŻY MIŚ O MAŁYM ROZUMKU
Chciałabym być Stephenem Kingiem, Richardem Bachmanem albo Johnem Swithenem. Albo chociaż Joe Hillem (byłabym wtedy bliżej wymienionej trójki). Jestem jednak Alicją Górską i maksymalną bliskość, jaką mogę osiągnąć do każdego z tych pisarzy jest – i najpewniej zawsze będzie – czytanie ich książek. Podziwiam ich, doceniam i staram się czerpać z doświadczenia, którym raczą dzielić się ze światem. Taki „Blaze” udowodnił mi na przykład, że nawet najbardziej antypatyczny z pozoru bohater może być postacią smutną i godną współczucia czytelnika.

Czytaj dalej

chirurdzyBEZ SERCA NA DŁONI
Nie wiem, od kiedy można mówić o bumie na produkcje telewizyjne o tematyce medycznej. Być może zainicjował serialową manię już „Ostry dyżur” w 1994 roku, a może owa „mania” potrzebowała czasu i w pełnej krasie uwidoczniła się dopiero w „Chirurgach” w roku 2005. Po drodze, bo w 2004 roku, miał jeszcze swoją premierę „Dr House”, który także zgromadził przed telewizorami liczną widownię (w tym mnie). 

Czytaj dalej

wybraniFLIRTUJĄC Z GATUNKIEM
Praktycznie każdego dnia pojawia się na rynku wydawniczym nowa powieść. Na zgubę czytelnika. Meandruje taki między półkami, chwyta kolejne pozycje i gładzi okładki, czekając aż ta, właśnie ta jedna książka do niego przemówi. Pamiętam, że kiedy sięgnęłam po pierwszy tom serii „Wybrani” C. J. Daugherty pod tytułem „Wybrani”, nie słyszałam cichego skomlenia i prośby, bym zabrała tom do domu. Ot, kolejna książka z morza podobnych. Dlaczego ją więc kupiłam? Z powodu autorki, która swój trzyzdaniowy biogram zaczęła od „miała 22 lata, gdy zobaczyła martwe ciało (…)”.

Czytaj dalej

człowiek z magicznym pudełkiemSEN O WARSZAWIE
Są takie filmy, w których najsłabszym ogniwem jest reżyser nieumiejętnie prowadzący ekipę na planie, albo scenariusz niedający podstaw do dobrej filmowej historii, albo choćby niedobrze dobrana obsada. I oczywiście dałoby się wskazać w ten sposób lepsze i gorsze aspekty „Człowieka z magicznym pudełkiem”, ale najsłabszym ogniwem tego filmu zdaje się być jednak… publiczność. A przynajmniej takie odniosłem wrażenie podczas i po seansie najnowszej produkcji Bodo Koksa.

Czytaj dalej

thor ragnarokCO ROBIMY NA WIDOKU
Już jakiś czas temu stało się jasne, że Marvel Cinematic Universe podążać będzie w wielu kierunkach jednocześnie. W ramach MCU powstają np. zarówno „poważne” filmy akcji, jak i cała masa utworów zgoła komediowych. Muszę jednak przyznać, że decyzją o zatrudnieniu do współpracy twórcy takiego, jak Taika Waititi – i to przy okazji najnowszej części przygód jednej z najważniejszych postaci w tym uniwersum, Thora – Marvel mi zaimponował.

Czytaj dalej

20th century womenDNI KOBIET
Może i za oknami panuje szara jesień. Ba, może i jesienna słota zagościła w kraju nad Wisłą już w październiku, roztaczając ponurą aurę nad Łodzią podczas zakończonej niedawno ósmej edycji Festiwalu Kamera Akcja. W repertuarze tegoż wydarzenia znalazł się jednak film, który swoim ciepłem przywodził miłe wspomnienie lata… a nawet lat.

Czytaj dalej

stranger things 2DWA RAZY DZIWNIEJ
Ponad rok przyszło widzom na całym świecie czekać na drugi sezon „Stranger Things”. A było na co czekać! Widać, ze bracia Duffer nie tylko nie osiedli na laurach po sukcesie pierwszego sezonu, ale też zachowali sobie całkiem sporo asów w rękawie na później. Więc kiedy już postanowili nimi zagrać, zgarnęli niemal całą pulę.

Czytaj dalej

anna kareninaZATAŃCZYĆ Z JOE WRIGHTEM
Film to bodziec przede wszystkim wizualny. Bardzo często o tym zapominamy i rozbieramy go na części pierwsze, ignorując prymat samego obrazu. Czy można zrobić film bez dźwięku? Kłaniam się nisko kinu niememu! Ale czy można zrobić film bez wizji? (tutaj rozlega się jazgotliwy dźwięk błędu z teleturnieju). Joe Wrightowi i jego wizualnej koncepcji nie można odmówić pomysłu, piękna i niesamowitego uroku. Nawet niekompletnie wierną ekranizację klasyki literatury jestem w stanie przyjąć w takim opakowaniu.

Czytaj dalej

czas na miłośćŻYĆ TAK, JAKBY KAŻDY DZIEŃ BYŁ OSTATNIM
Ostatnimi czasy niewiele dzieje się w kategorii filmów romantycznych. Te same schematy, te same historie, nawet twarze bohaterów jakieś podobne. Wszyscy piękni, młodzi, bogaci. Włosy blond albo brąz, oczy błękitne albo czekoladowe. Ona go kocha; on ją też, ale jeszcze o tym nie wie i tak dalej, i tak dalej. Gdy pojawiła się produkcja „Czas na miłość” długo zwlekałam z jej obejrzeniem. Bo i po co skoro wiedziałam, co się wydarzy? No cóż. Każdy popełnia błędy.

Czytaj dalej

maszyna do pisania kursZNALEŹĆ SWOJEGO NAUCZYCIELA
Moim zdaniem drugiego człowieka nie da się nauczyć pisania (jako kreowania historii). Albo ma się to coś – i można to rozwijać, szlifować, doprowadzać do perfekcji – albo nie. Po wydaniu „Skazanych” otrzymałam wiele pytań o to, jak napisać książkę. Niektórzy chcieli wiedzieć, skąd brać pomysły. Zastanawiałam się wtedy, dlaczego ktoś miałby chcieć pisać, skoro nie ma żadnego pomysłu? Podobnie myślała jeszcze niedawno Katarzyna Bonda, ale – jak zaznacza to nawet na „skrzydełkach” swojej książki-poradnika – zmieniła zdanie.

Czytaj dalej

noc oczyszczeniaSUBLIMACJA POPĘDÓW
W 2013 roku, gdy swoją premierę miała pierwsza odsłona „Nocy oczyszczenia”, niewielu jeszcze słyszało o Jamesie DeMonaco. Młody twórca miał na swoim koncie zaledwie jedną produkcję – „Mały Nowy Jork” – która w dodatku nie zatrząsnął kinematograficznym światem. Sama „Noc oczyszczenia” zresztą także nie pojawiła się w filmowym świecie z wielkim hukiem. Bardziej przysłużył się jej, jak sądzę, marketing szeptany.

Czytaj dalej