tajemnicazielonego2EPICKOŚĆ NAJWYŻSZYCH LOTÓW
„Tajemnica Zielonego Królestwa” nie stanowi żadnego skoku technologicznego, ale co z tego, skoro dowodzi talentu w posługiwaniu się językiem wizualnym, do którego przyzwyczaiły nas filmy Disneya, Pixara i Dream Works?

Określenie „epicki” bije ostatnimi czasy rekordy popularności w słowniku terminów stosowanych przez uczestników popkultury. Pojawia się ono zarówno w wypowiedziach osób prywatnych, jak i w szeroko rozumianej publicystyce. Należy przy tym podkreślić, że zakres znaczenia tego słowa nieoficjalnie i spontanicznie poszerzył się o nowe sensy: epickim nazywa się również coś, co oszołamia i zachwyca swoją skalą. W odniesieniu do historii opowiadanych w tekstach kultury mowa więc o takich fabułach i światach, które swoim rozmachem i efektownością sprawiają wrażenie monumentalnych. Oryginalny tytuł najnowszego filmu Chrisa Wedge’a zakorzeniony jest właśnie w tym „współczesnym” rozumieniu epickości… ale nie tylko.

tajemnicazielonegoKoncept drobnych leśnych istot, których miniaturowy świat pozostaje niezbadanym przez ludzkość wycinkiem otaczającej nas rzeczywistości, okazuje się niesamowicie nośny. Doskonałym tego przykładem jest najnowszy film animowany od Blue Sky Studios, Epic, dystrybuowany w Polsce jako Tajemnica Zielonego Królestwa. Fabuła oparta jest na prostym założeniu, zgodnie z którym naturalny, zrównoważony cykl życia przyrody to efekt starć między obrońcami witalności a siłami rozkładu. Owa odwieczna wojna rozgrywa się w tytułowym Zielonym Królestwie, czyli krainie ulokowanej tuż poza zasięgiem wzroku człowieka, a jednocześnie „tuż pod jego nosem” – wśród traw, krzewów i drzew.

W wir historii wprowadza widza scena niezwykłego odkrycia, którego dokonuje profesor Bomba. Znajduje on bowiem kolibra przyodzianego w miniaturowe siodło. Seria kolejnych obserwacji owocuje tezą badacza o istnieniu maleńkich istot, a ta przysparza mu etykietę ekscentryka. Pewnego dnia naukowca odwiedza nastoletnia córka, Mary Katherine (MK), która na własnej skórze przekonuje się, że teoria ojca – choć nieprawdopodobna – jest prawdziwa. Oto bowiem dziewczyna trafia w samo centrum dramatycznej walki o niezwykle ważnego kwiatowego pąka, którego dobrzy Liścianie pod wodzą Królowej Tary pragną ochronić przed złymi siewcami rozkładu i zniszczenia. W tajemniczych okolicznościach bohaterka kurczy się do rozmiaru mieszkańców Zielonego Królestwa oraz naznaczona zostaje funkcją obrończyni pąka.

Jak łatwo wywnioskować z powyższego opisu, fabuła „Epic” nie należy do oryginalnych. Można wręcz przyjąć, że posklejana została z elementów zaczerpniętych z wielu innych tytułów. Wśród względnie wyraźnych odniesień wspomnieć można o „Alicji w Krainie Czarów”, „Dawno temu w trawie”, „Avatarze”, „LOST: Zagubionych” czy „Johnie Carterze”. Bardziej lub mniej oczywiste nawiązania obejmują jednak znacznie więcej utworów, od „Happy Feet” po „Prometeusza”. Wszystko składa się jednak na spójną i ciekawą – nawet jeśli nie odkrywczą – treść, mieszczącą się w ramach mieszanki dobrze znanych konwencji oraz estetyk: baśni, bajki i eposu fantasy. Warto też wspomnieć, że głównym źródłem inspiracji dla opowiedzianej w „Tajemnicy Zielonego Królestwa” historii była książka Williama Joyce’a pod tytułem „The Leaf Men and the Brave Good Bugs”.

– Badam nietoperze. Wcale nie wplątują się we włosy. To przesąd. Ale próbowałem zidentyfikować częstotliwości, dzięki którym nietoperze zbierają się w grupy. Zwolniłem dźwięki, przepuściłem je przez filtry i zgadnij, co usłyszałem.

– Głosy?

W filmie pojawia się pokaźna liczba postaci, spośród których każda obdarzona została wyrazistym, indywidualnym charakterem oraz łatwo zapadającym w pamięć wizerunkiem. Oprócz tych już wspomnianych, kluczowymi bohaterami są Nod oraz Ronin. Pierwszy z nich to młody, nieco roztargniony i żywiołowy Liścianin, którego połączy z MK romantyczne uczucie. Drugi również jest Liścianinem, z ogromnym doświadczeniem w walce, nabytym przez lata służby Królowej Tarze. Głównym antagonistą jest natomiast Mandrake, stojący na czele złowrogiej armii rozkładu. Traktuje on Ronina jako odwiecznego wroga, a wręcz swoje nemesis.

Również na dalszym planie wskazać można kilka interesujących postaci. Za najciekawsze uznać można Muba i Gruba, czyli dwa zabawne ślimaki, ważne zarówno dla historii, jak i dla nastroju filmu. Jako opiekunowie pąka, dbają o jego nawilżenie. Jako komiczny duet, z kolei, są wentylem emocjonalnym pośród różnorodnej menażerii postaci. Przypominają tym samym inne znane pary przyjaciół, jak Flip i Flap czy Jay i Cichy Bob – uzupełniają się i „nadają na tych samych falach”, a interesująca chemia między nimi dostarczyłaby dość materiału na osobną komedię. A że w filmie pojawia się też sympatyczny i śmieszny piesek Ozzie, okazji do śmiechu zdecydowanie nie brakuje. Zresztą, humor przewija się przez cały utwór, w rozmaitych obliczach, przez co widzowie w każdym wieku powinni podczas seansu dobrze się bawić.

Głosy bohaterów zostały w polskim dubbingu dobrane umiejętnie. Większość obsady spisała się naprawdę nieźle, ale jedynie kwestie Macieja Kujawskiego (Nim Galuu), Jakuba Szydłowskiego (Bomba) i Sławomira Packa (Mandrake) pozwoliły wykazać się dramatycznie. W każdym razie tylko tym aktorom udało się dowieść swoich wokalnych umiejętności. Warto jednak spróbować obejrzeć anglojęzyczną wersję, w której głosów bohaterom udzielili zarówno znani i utalentowani aktorzy (między innymi Amanda Seyfried, Jason Sudeikis, Chris O’Dowd, Colin Farrell, Josh Hutcherson, Christoph Waltz), jak i gwiazdy muzyki (Steven Tyler, Beyoncé Knowles, Pitbull).

Oprawa audiowizualna „Epic” jest doprawdy imponująca. Muzyka Danny’ego Elfmana doskonale ilustruje dramatyczne wydarzenia. Jednocześnie pasuje ona do wysmakowanych obrazów, za które odpowiada Renato Falcão i sztab ludzi z nim współpracujących. Dopracowane modele postaci prezentują się bardzo atrakcyjnie, podobnie jak rzeczywistość je otaczająca. Twórcy zadbali również o świetną animację ruchu, uzasadniając sprytnie użycie estetycznych „fajerwerków” w postaci przyspieszeń i spowolnień. Do tego dochodzi nienachalne 3D, które może nie dodaje zbyt wiele uroku, ale zostało użyte w umiejętny sposób, więc zdecydowanie nie przeszkadza. „Tajemnica Zielonego Królestwa” nie stanowi żadnego skoku technologicznego, ale co z tego, skoro dowodzi talentu w posługiwaniu się językiem wizualnym, do którego przyzwyczaiły nas filmy Disneya, Pixara i Dream Works?

Najważniejsze jednak, że widowisko nie przysłoniło ciekawej historii i wymowy filmu. W tej ostatniej – oprócz sztampowych (ale czy przez to mniej cennych?) morałów o miłości ponad podziałami, rodzicielskich uczuciach, odpowiedzialności wiążącej się z dorastaniem czy o honorze – pojawiło się kilka szczególnie interesujących problemów. Bardzo silnie wybrzmiewa w „Epic” motyw śmierci i utraty bliskich, ale też tolerancji dla odmienności, ułomności oraz niedojrzałości. W efekcie, najnowszy film Blue Sky Studios uznać można za niezwykle cenną lekturę filmową dla najmłodszych. Ważne jednak, by oglądali film ze starszymi opiekunami, aby po seansie mogli porozmawiać z nimi o tych i innych zagadnieniach, z którymi zmierzyli się twórcy.

8585

Publikowano również na: polter.pl

Kamil Jędrasiak