nightmaresfromthedeepthesirenscall2SYRENIA NENIA
Rok po „Nightmares from the Deep: The Cursed Heart”, niezwykle dobrze przyjętej grze typu „ukryte obiekty” (ang. hidden object), zabrzańskie studio Artifex Mundi zaproponowało spragnionym kolejnej dawki fanom logiki i zagadek, jej bezpośrednią kontynuację „Nightmares from the Deep: The Siren’s Call”. Czy druga odsłona historii zachowała wysoki poziom swojej poprzedniczki?

Tak jak poprzednio i tym razem gracz wciela się w rolę właścicielki karaibskiego muzeum piratów. Zburzona widmowym statkiem ściana stoi już tak jak powinna, a poszczególne eksponaty – z których gracz w dużej części może rozpoznać artefakty z pierwszej odsłony historii – spoczywają spokojnie w gablotach. Wszystko toczyłoby się swoim utartym, nieco nazbyt spokojnym torem, gdyby pewnej burzowej nocy nie zjawił się w muzeum tajemniczy gość w żółtej pelerynie przeciwdeszczowej. Przybyły prosi kustoszkę o pomoc w rozwiązaniu zagadki niezwykłego przedmiotu. Poznanie niektórych sekretów ma jednak swoją cenę. Tym razem ceną jest udział w kolejnej niebezpiecznej przygodzie. Kustoszka trafia na przeklętą wyspę ryboludzi, którzy swój zmieniony kształt zawdzięczają przymierzu skorumpowanego burmistrza z Devym Jonesem i wykorzystywaniu… syreny. Drogi morskiego demona i opiekunki wystawy raz jeszcze się krzyżują. Kto wygra to starcie?

Tym razem fabuła brzmi bardziej obiecująco i nie ma, co ukrywać – drugą odsłonę śledziłam z dużo większym zainteresowaniem, niż akcję pierwszej części historii. Miasteczko, w którym czas się zatrzymał; mityczne stworzenie wykorzystywane w celu ściągania bogatych statków rejsowych, sekretne przejścia, nawiedzone cmentarzysko okrętów i podziemne korytarze – czego chcieć więcej! Jeżeli mogłabym coś zarzucić pomysłowi na fabułę „Nightmares from the Deep: The Siren’s Call”, to jedynie motywację głównej bohaterki, która bez chwili zawahania rozpoczyna tę mroczną przygodę, jakby doświadczenie absolutnie niczego jej nie nauczyło.

nightmaresfromthedeepthesirenscallMechanika gry względem pierwszej odsłony nie różni się w zasadzie niczym. Wciąż jest to klasyczna rozgrywka „ukrytych obiektów”, wzbogacona o inne łamigłówki. Zmieniła się jednak częstotliwość wykorzystywania tej samej planszy. Tym razem kadrów do wyszukiwania elementów jest więcej i do tych samych lokacji powraca się bardzo rzadko. Dużo bardziej przemyślane wydają się także bonusowe zagadki. Jest wśród nich sporo takich, które stanowią jedynie fabularne przetworzenie tych z poprzedniej odsłony gry, ale i wiele zupełnie nowych. Ogólny poziom skomplikowania według mojego mniemania wzrósł, z czego bardzo się cieszę, bowiem w ostatecznym rozrachunku młodszych odbiorców zmusi to do wysiłku, a starszych nie odrzuci infantylność rozgrywki. Szczególną nowością są plansze z „ukrytymi obiektami”, gdzie przy pomocy tego, co ulokowano na ekranie należy dostać się do kolejnych zamkniętych (lub o w innym sposób zagrodzonym dostępie) przedmiotów, by dopiero po otworzeniu finalnej skrytki otrzymać właściwą rzecz.

Tak jak poprzednio wizualne dopieszczenie kolejnych kadrów może sprawić, że zabawa z „ukryte przedmioty” nieco się przeciągnie. I tym razem jednak dla znudzonych wpatrywaniem się w ekran czeka rozgrywka Mahjonga. Szkoda, że twórcy gry nie zdecydowali się na urozmaicenia w tym zakresie. Może jakiś saper? Pozostaje jednak cieszyć się z rosnącego skomplikowania kolejnych plansz.

Z listy rzeczy, które uległy przemianom warto wspomnieć ilość poziomów trudności. W „Nightmares from the Deep: The Cursed Heart” wybierać można było spośród dwóch, „The Siren’s Call” przynosi opcję pośrednią dla gracza początkującego i zaawansowanego, co daje w sumie trzy możliwości rozgrywki. Różnią się – jak poprzednio – karami za złe kliknięcia bądź dłuższym ładowaniem podpowiedzi. Rozbudowano także interfejs dotyczący osiągnięć. Od tej pory gracz działa w sześciu kategoriach, mogąc np. wypatrywać na ekranie ukrytych symboli papug czy ośmiornic, o których nie da mu znać żadna podpowiedź – trzeba zdać się na własne umiejętności. Bez oszukiwania! Na tych, którzy bezpiecznie dobrną do finału „The Siren’s Call” czeka również dogrywka – niedługa, bonusowa misja, która rozszerza nieco wiedzę o Devym Jonesie.

Przy całej liście zmian zachowano na szczęście wysokiej jakości stronę wizualną. Chociaż obie odsłony historii budzą w tej materii, z powodu obranego kierunku nastrojowości, niepokój, to tak, jak w „The Cursed Heart” całość bazowała na dusznej i mrocznej atmosferze, tak „The Siren’s Call” przynosi wrażenie czającego się gdzieś zagrożenia. Ręcznie malowane kadry hipnotyzują nie tylko nastrojowością, ale także ilością detali, przy których dopracowaniu nie pozostaje nic innego, jak tylko zakrzyknąć: chapeau bas! „The Siren’s Call” jak poprzednia odsłona urozmaicona jest fabularnymi wstawkami z historii bohaterów, jednak tym razem są one znacznie bardziej zdynamizowane. Strzegący skrzyni strażnik, który w „The Cursed Heart” wzbudził mój szczególny niepokój, nieco zmieniony pojawia się i w tej części, jednak tym razem nie robi już aż takiego wrażenia. Wrażenie zrobiła za to muzyka, której tym razem wyraźnie poświęcono więcej uwagi – przestała być nachalna i irytująca, a stała się szarą eminencją kreacji nastroju.

„The Siren’s Call” nie gwarantuje szczególnie długiej rozgrywki, jednak dodatkowa historia i osiągnięcia rozciągają ją nieco w czasie. Myślę, że druga odsłona serii może zagwarantować niespieszną rozrywkę na maksymalnie sześć do siedmiu godzin.

Druga część „Nightmares from the Deep” również dostępna jest w formie aplikacji na smartphony i tablety i wciąż funkcjonuje na zasadzie kontynuacji rozgrywki tam, gdzie została przerwana bez zbędnego gestu zapisywania i wybierania odpowiedniego do tego slotu. Jeżeli więc brakuje Wam rozrywki w drodze na uczelnię, czy do pracy – znaleźliście rozwiązanie.

„The Siren’s Call” stanowi wyraźne przedłużenie „The Cursed Heart” zachowując logiczny związek przyczynowo-skutkowy. Co więcej fabularny rozwój wyraźnie prowadzi do trzeciej odsłony tej serii. Nie wiem, jak Wy, ale ja finału z demonicznym Devym Jonesem sobie nie odpuszczę! Nie wiecie, o czym mówię? Wystarczy sięgnąć po dwie pierwsze części historii kustoszki muzeum piratów i dać się ponieść akcji.

77

Publikowano również na: duzeka.pl

Alicja Górska