alive żywi recenzjaBAĆ SIĘ SIEBIE
Przychodzi taki moment, kiedy czyta się ponad setkę książek rocznie, gdy ma się wrażenie, że już nic człowieka (jako czytelnika) nie zaskoczy. Spotyka się rzecz jasna na swojej drodze tytuły lepsze i gorsze, bardziej i mniej oryginalne, zajmujące pod względem treści lub do bólu nudzące. Tak, niezależnie od ilości przeczytanych utworów, nawet w obrębie najprostszych gatunków, wciąż dostrzega się różnice językowe, w konstrukcjach bohaterów czy akcji (to, że niekiedy są to różnice bardzo subtelne, to już zupełnie inna sprawa…). Niemniej zaskoczenie odchodzi w niepamięć. Rozwiązania większości intryg wydają się jasne, tajemnice mało tajemnicze, a zwroty akcji pozbawione pomysłu. Tak jakby wszyscy korzystali z jednego podręcznika. Tylko czasami, raz na kilkadziesiąt książek, trafi się „zaskoczeniowa” perełka. Taka jak „Alive” Scotta Siglera.

Trzeba przyznać, że już sama okładka robi wrażenie. Twarz w czarno-białej tonacji i umieszczony na niej kontrastujący, wyraźny napis tytułowy to może nic szczególnie kreatywnego, ale działa. Jest w tej grafice coś naprawdę niepokojącego. Nie mam pojęcia, czy chodzi o dualny charakter tej ilustracji – pomarańczowa barwa w zestawieniu z szarością wydaje się tutaj bowiem nadzwyczajnie nienaturalna i rażąca – czy zastosowanie geometrii o drastycznie rozdzierającym dla okładki znaczeniu, ale pewnym jest, że trudno oderwać od niej wzrok. Z pewnością pobiegłabym z tą książką do księgarskiej kasy. Jednak prawdziwie niezwykła rzecz skrywa się wewnątrz „Alive”…

alive żywi recenzjaCiemność, ciasnota i ból. Gdy główna bohaterka powieści otwiera oczy, wie, że ma niewiele czasu, by ocalić życie. Chociaż walka o przetrwanie przysparza jej cierpienia, zdziera skórę i wyrywa tkanki, nie poddaje się. Okazuje się jednak, że wydostanie z trumny (tak, z trumny), to dopiero początek nieprawdopodobnych wydarzeń. Już wkrótce, wraz z grupą osób przebudzonych w podobnych okolicznościach, będzie musiała odnaleźć odpowiedzi na podstawowe pytania. Kim jest? Gdzie jest? Jak się nazywa? Kto umieścił ją w trumnie i czy znajduje się w pobliżu? Czy ona i jej towarzysze są bezpieczni, czy powinni obawiać się o swoje życie? Tak wiele pytań, tak niewiele odpowiedzi.

Niestety (i stety) „Alive” to jedna z tych książek, o której w kontekście fabularnym nie można wiele napisać, by nie pozbawić potencjalnego czytelnika frajdy z odkrywania i poznawania kolejnych wydarzeń na własną rękę. Napiszę więc tylko tyle, że powyższy dramatyczny opis, to jedynie szczyt góry lodowej niesamowitości tegoż tekstu. W tej powieści nic nie jest takie, na jakie wygląda, a kolejne zwroty akcji nie tylko nie przynoszą konkretnych odpowiedzi, ale i skłaniają do zadawania jeszcze większej ilości pytań.

Ważnym jest jednak, by zainteresowani historią Scotta Siglera wiedzieli, w jakie tarapaty się pakują, bo są one dość konkretne. Przede wszystkim nie dajcie się zwieść – to niezupełnie historia młodzieżowa. Stężenie brutalnych obrazów i okrucieństwa na centymetr kwadratowy strony jest w stanie odcisnąć piętno może nie tyle na psychice młodego odbiorcy, co na kilku jego nocach, przybierając postać okrutnych koszmarów. Jeżeli należycie do szczególnie wrażliwych osób, boicie się horrorów lub macie szczególnie plastyczną wyobraźnię, poszukajcie innej lektury do poduszki. Zwłaszcza, że ta książka potrafi zjeżyć włos na głowie i za dnia w miejscu publicznym. Potwierdzona informacja.

Poza podstawową warstwą znakomicie poprowadzonej, nastrojowej akcji, należy także wspomnieć o rozlicznych rozważaniach, do jakich skłania lektura „Alive”. Scott Sigler zachęca do zastanowienia się nad problemem własnej tożsamości, analizy wieku fizycznego w zestawieniu z mentalnym, wpływem doświadczeń na ludzki charakter oraz nad rzeczą nieco bardziej abstrakcyjną – czy mając szansę zmienić swój charakter, bylibyśmy w stanie postępować wbrew niemu i czy takie zachowanie nie potwierdzałoby jego pierwotnej wersji? W końcu „wbrew” oznacza, że w rzeczywistości jesteśmy inni, niż to, co próbujemy pokazać, prawda?

„Alive” napisane jest przystępnym, lekkim językiem, jednak subtelnie zapuszcza się w rejony eksperymentów formalnych poprzez zastosowanie wtrąceń w nawiasach. Nie brzmi to jak szczególnie niezwykły eksperyment do czasu, gdy czytelnik nie zrozumie niejasnego statusu ontycznego tych wypowiedzi – do kogo należą? Intryguje także konsekwentne uzupełnianie słowników postaci. Każdy z bohaterów przypomina sobie inne zwroty, a następnie stara wyjaśnić je towarzyszom, a to niekoniecznie się udaje. Bardzo ciekawe.

Jestem zachwycona powieścią Scotta Siglera i bez wątpienia pochłonę wszystkie części trylogii, gdy tylko się ukażą. To niesamowita, inteligentna i zaskakująca historia, która zwyczajnie wgniata w fotel. Wierzcie mi, nie sposób się od „Alive” oderwać. A nawet, kiedy trzeba, to trybiki w mózgu nie przestają pracować i przetwarzać tropów zawartych w fabule. Na Waszym miejscu nie czekałabym ani chwili i w dniu premiery biegła do najbliższej księgarni tuż po jej otwarciu!

Za egzemplarz dziękuję: Feeria Young

Alicja Górska