hopelessZA SUBTELNA, ZBYT WULGARNA; DLA NASTOLATEK, MŁODYCH KOBIET, ALBO… DLA NIKOGO
Kiedy byłam nastolatką pisałam internetowe opowiadanie, rzecz jasna – romans. W każdym kolejnym z rozdziałów dochodziło do coraz bardziej dramatycznych zwrotów akcji. Były samobójstwa, zabójstwa, próby gwałtu, depresje, pogrzeby członków rodziny i nieuleczalne choroby. Była też oczywiście miłość – pełna pasji, gotowa pokonywać wszelkie trudności, zamykająca oczy na cały świat poza wybrankiem. Wszystkie wyznania w tym opowiadaniu charakteryzował styl godny pisarzy romantyzmu oraz długość wypowiedzi, która zmorzyłaby nawet najwytrwalszego kochanka. Nigdy nie chciałam wydać tamtego opowiadania (nie żeby ktoś mi to proponował) i nie rozumiem, dlaczego Coleen Hoover postanowiła wydać „Hopeless” .

Sky jest typową nastolatką, ale w nietypowym położeniu. Jej adopcyjna matka, Karen, nie przepada za zdobyczami techniki, publiczną szkołę uważa za zło, a w lodówce trzyma jedynie zdrowe, wegańskie jedzenie. Jedynym kontaktem ze światem jest dla Sky przyjaciółka z domu obok, Six. Zakradając się przez okno ogląda u niej telewizję i wcina lody kubłami. Z czasem korzysta także ze znajomości koleżanki, która umawia je na podwójne randki. Pokoje nastolatek stają się więc miejscami pierwszych pocałunków i pieszczot. Wszystko zmienia się jednak, gdy Sky udaje się przekonać Karen, by zapisała ją do szkoły, a tam okazuje się, że chociaż dziewczyna nie zna nikogo, wszyscy znają ją – z doprawionych opowieści męskich przedstawicieli uczniowskiej społeczności. I wtedy Sky poznaje Holdera, który dorównuje jej nieprzychylną opinią otoczenia. Między nimi od razu zaczyna iskrzyć. Nieprzyjemności w szkole, to jednak dopiero początek ich życiowych trudności…

hopelessAni ten opis, ani opis na obwolucie książki, ani trzy strony zawartych w „Hopeless” pochlebnych opinii, nie przygotują Was jednak na to, co zastaniecie w środku. Szaro-różowa okładka z błogo uśmiechającą się dziewczyną, otoczoną męskimi ramionami, także nie pozwala nawet zbliżyć się do interpretacji zawartości. Chociaż pierwsze kilka rozdziałów sugerować może ckliwy, pełen sztucznych wyznań romans, nie dajcie się zwieść pozorom. To tylko fasada. „Hopeless” wchodzi bowiem na nowy poziom ckliwości.

Początkowo fabuła nie wydaje się zanadto skomplikowana. Przez większość książki dotyczy ona jedynie związku głównych bohaterów. Na tym etapie zresztą jest to rzecz nawet przyjemna. Ot, typowy romans nastolatków, którzy zaczynają dopiero poznawać siebie, swoje ciała i emocje. Ma to jakiś urok. Zarówno Sky, jak i Holder zmagają się ze swoimi demonami, co czyni ich pierwszy prawdziwy związek trudniejszym, ale również prawdopodobniejszym i dla czytelnika bardziej interesującym. Sprawy komplikują się jednak później. Nagle przyjemny romans zaczyna się zmieniać w romans tandetny. Nagromadzenie tragedii przetykane sztucznymi monologami, nielogicznymi reakcjami i niedopasowanymi emocjami, sprawia, że książka przestaje być nagle urokliwa w swojej schematyczności, a zaczyna zwyczajnie bawić. Swoją drogą, to chciałabym się kiedyś dowiedzieć, co kieruje autorkami książek takich, jak „Hopeless”. Czy filozofia ich życia (albo tworzenia literackich światów) opiera się na jakiejś przeciwwadze – za każdym szczęściem przyjść musi odpowiednia dawka nieszczęścia? A może to tylko chęć skumulowania jak największej palety emocji na tych niespełna czterystu stronach?

Szukałem cię moje całe cholerne życie.

„Hopeless” rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych – przeszłości i teraźniejszości. Rozdziały opatrzone są odpowiednimi nagłówkami tak, by czytelnik nie zgubił się w opisywanym świecie. Dodatkowo, dla tych, którzy nagłówki omijają, wizje z przeszłości odznaczają się zapisem kursywą oraz odmiennym sposobem narracji. Wspomnień nie ma zresztą zbyt wiele, chociaż ich ilość kumuluje się wraz z postępowaniem fabuły. Jest to zabieg interesujący, choć często wykorzystywany. Zwłaszcza przez literaturę typu romans.

Postaci nakreślone są w „Hopeless” bardzo grubą kreską. Każdy z bohaterów posiada charakterystyczny zestaw cech poza ramy, których nie wychodzi. Jest zamyślona, romantyczna, chociaż lekko nieprzystępna Sky; impulsywny, sprawiający kłopoty i niezwykle pociągający Holder; wystrzałowa i energiczna Six. Czytelnik w zasadzie od samego początku wie, czego się po postaciach spodziewać. Kolejne zwroty akcji związane z emocjami są więc mało zaskakujące.

Niesamowite co może zrobić twojemu sercu brzmienie głosu, za którym tak się tęskniło.

Coleen Hoover nie jest szczególnie utalentowaną pisarką. Język prowadzonej przez nią historii jest prosty, przepełniony utartymi frazesami i wyświechtanymi metaforami. Przyznać jednak trzeba, że nie jest uproszczony na tyle, by raził. Sposób prowadzenia narracji i opisowości każe zamknąć ów utwór w kategorii wakacyjnych czytadeł, ale takich, które chłonie się w ciągu kilku godzin.

„Hopeless” należeć ma podobno nurtu new adult, co w praktyce oznacza, że skierowana jest od osób w wieku od 18 do 25 lat. Tutaj zaczynają się jednak schody. Analizując postaci i fabułę należałoby uznać, że targetem tekstu autorstwa Coleen Hoover nie są kobiety wkraczające w dorosłe, samodzielne życie, a raczej dojrzewające dziewczynki w wieku od 12 do 15 lat. Z drugiej jednak strony „Hopeless” zawiera liczne wulgaryzmy (moim zdaniem potrzebne i urealniające chociaż odrobinę postaci) oraz, miejscami, całkiem sugestywne opisy erotycznych uniesień bohaterów. Samą książkę znalazłam w dziale młodzieżowym. Dla kogo jest więc „Hopeless”? Dla kobiet niedojrzałych, czy dla wulgarnych nastolatek? A może po prostu dla… nikogo?

Czasem możesz wybierać tylko spośród samych złych opcji. Musisz zdecydować, która z nich jest najmniej zła.

Musiałabym żyć ze sobą w jawnej niezgodzie, żeby polecić tę książkę komukolwiek. Przyznam jednak, że zakończenie „Hopeless” tak dalece odbiega od tego, co sugerują opis czy okładka, że nie uważam poświęconego na nią czasu za stracony. Tak, historia pióra Coleen Hoover to tandetny wyciskacz łez; to opowieść, która wydaje się mieć pewne koligacje z depresyjnymi fanfikami – romansami na temat ulubionych zespołów, czy aktorów publikowanymi w Internecie. Coś z tej książki jednak w człowieku zostaje, nawet jeżeli jest to tylko niedowierzanie i chęć puknięcia się w czoło.

Alicja Górska