siła dobraKAŻDY Z NAS MOŻE COŚ ZMIENIĆ
Chyba nawet w amazońskiej dżungli pierwotne plemiona wiedzą, kim jest Dalajlama. Niezależnie od tego, który akurat przedstawiciel szkoły gelug zajmuje to „stanowisko”, pozostaje ono symbolem dobra, wrażliwości i działań pokojowych. Obecny reprezentant, Tenzin Gjaco, jest już XIV Dalajlamą i za swoje zaangażowanie w próby zaprowadzenia ładu na świecie (głównie jednak w Chinach i Tybecie) w roku 1989 otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla. Pomimo wieku (80 lat) wciąż jeździ po świecie i spotyka się z przedstawicielami religijnymi, politycznymi i zwykłymi ludźmi, szerząc ideę współczucia i nawołując do włączenia się w naprawę problemów naszego globu.

Najpierw może kilka słów o tym, jak wygląda sama książka – „Siła dobra. Świat oczami Dalajlamy” – autorstwa Daniela Golemana. To solidnie wydana (dobrej jakości papier; czytelna, klasyczna czcionka; miękka, acz sztywna okładka), ale dość krótka – raptem 250 stron – pozycja. Nietrudno się domyślić (nawet nie widząc samego tomu), jak wygląda front obwoluty tego tytułu. Uśmiechnięty Dalajlama ściska dzieciom dłonie. Tło pozostaje białe, ascetyczne; nad całością góruje nazwisko autora, utrzymane w kolorze stroju mnicha oraz główna wskazówka, co do tego, o czym będzie owa książka, czyli – jej tytuł.

siła dobraDaniel Goleman ma już na swoim koncie bestsellerową „Inteligencję emocjonalną”. Tym razem, nie zbaczając z kursu wrażliwości i sfery uczuć, postanowił (swoją drogą pro bono), opisać główne założenia filozofii Dalajlamy. Mężczyzn – wedle informacji zawartych w książce – łączą ciepłe stosunki. Nie jest to więc zapis przygodnej, przypadkowej rozmowy dwóch nieznajomych, a poniekąd historia relacji, która narodziła się w latach 80. Goleman, korzystając z dialogu z Tenzin Gjaco oraz prywatnych wspomnień i zasłyszanych historii, przyjmuje dokładnie taką optykę, jak  zapowiada to w tytule – patrzy na świat oczami Dalajlamy.

Na początku nieco się przestraszyłam. Pierwszy rozdział brzmiał jak pean pochwalny pozbawiony konkretów. Autor nieustająco, tylko w różnych określeniach, stwierdzał, że Tybetańczyk jest – kolokwialnie to podsumowując – super. Następnie tekst zyskał wydźwięku nieco sekciarskiego. Miałam wrażenie, że Goleman przybliża postać jakiegoś przywódcy zakazanego kultu, że próbuje mi  zrobić wodę z mózgu, że wtłacza we mnie slogany i puste zdania albo nadaje jakiś literacki przekaz podprogowy. Z czasem jednak książka nabrała konkretnych barw, które nie tylko mnie zaintrygowały, ale również zachęciły do działania.

Dalajlama znany jest przede wszystkim jako przywódca Tybetu na wygnaniu, pokojowy polityk. Niewielu z tych, którzy tematem interesują się jedynie pobieżnie, wie, co tak naprawdę robi na co dzień ten niezwykły człowiek. Sporym zaskoczeniem okazało się dla mnie, na przykład, że wszystkie duchowe i metafizyczne teorie stara się łączyć ze stroną naukową świata – w sensie rozwoju technologicznego, kulturoznawczego, socjologicznego czy psychologicznego. Wychodzi bowiem z założenia, że idee poparte neutralnymi w stosunku do religii, czy innej formy wyznania wiary, faktami mają szansę trafić do większego grona.

Goleman wskazuje tutaj różnorodnych badaczy i teoretyków, którzy zajęli się określonymi problemami niejako „na zlecenie” Dalajlamy. Zebrani naukowcy, pod szyldem czynienia dobra oraz karmienia się pozytywnymi emocjami i przekazywania ich dalej, starali się rzekomo potwierdzić idee Tybetańczyka – np. o wpływie okazywania miłości niemowlęciu na jego późniejsze życie; czy nauczania cierpliwości w młodym wieku, która to pozwala w przyszłości planować i konkretyzować cele – prowadząc badania lub organizując kursy, których skuteczność miałaby być udowodnieniem głoszonych przez Dalajlamę haseł.

Autor książki prezentuje ów tytułowy świat Dalajlamy poprzez przywoływanie rodzaju współczesnych przypowieści, których bohaterami są realni ludzie zaprzyjaźnieni z Noblistą lub też, których historie Tenzin Gjaco usłyszał i powtarza, jako przykłady dla swoich nauk. A czego właściwie naucza? Nie chciałabym zdradzać wszystkiego, więc skupię się na tym, co na mnie osobiście zrobiło największe wrażenie. Dalajlama wierzy, że każdy może się zmienić (podane są tutaj przykłady więźniów oraz wyjątkowo trudnych, agresywnych osobowości); że zmianę świata należy zacząć od siebie, a każdy kto nie wierzy w możliwość zmian, powinien spojrzeć na świat jeszcze pięćdziesiąt czy sto lat temu, gdy wiele z dzisiejszych osiągnięć wydawało się wymysłami szaleńca; że najważniejsza jest edukacja i pozytywne wykorzystanie tego, co mamy (np. media powinny zająć się propagowaniem jasnych stron życia i nastawiać do zainteresowania się przyszłością, a nie zalewać ludzi falą przemocy).

Od strony technicznej-językowej książka nie należy ani do szczególnie rewolucyjnych, ani do wybitnie przyjemnych w lekturze. Znacząco utrudnia ją nagromadzenie tytułu Dalajlamy, czyli „Jego Świętobliwość” oraz zbyt duże natężenie przypisów, które zostały umieszczone na końcu tej pozycji i numerowane są od początku przy każdym kolejnym rozdziale. Nie dziwi mnie zresztą ich rozmieszczenie, bo znaczna część – w przypadku ulokowania pod właściwym tekstem – okazałaby się dłuższa od fragmentu, do którego się odnosi. Niemniej jest to dość uciążliwe.

„Siła dobra. Świat oczami Dalajlamy” porusza ciekawy temat i opowiada o wybitnej osobowości, jednak sama w sobie nie intryguje. Gdyby nie wartościowa sama w sobie treść odnosząca się do prawdziwego świata i idei – która swoją drogą jest przecież w tym akurat przypadku niezależna od autora książki, a jedynie od opisywanej postaci – to tekstu utrzymanego w podobnym tonie i o podobnej stylistyce z pewnością bym nie przeczytała. Cieszy za to, że to dzieło pro bono, a także altruistyczna inicjatywa autora, w której zachęca do odwiedzenia strony joinaforce4good.org, poprzez którą można zaangażować się w realizację projektów w duchu idei głoszonych przez Dalajlamę. Jeżeli więc chcecie coś zmienić, zrobić coś dla świata, to najpierw przeczytajcie książkę Daniela Golemana, a potem… kto wie?

Za egzemplarz dziękujemy: Rebis

Alicja Górska