skaza ahern recenzjaGDY IDEALNY NIE ZNACZY IDEALNY
Przez całe życie, od najmłodszych lat, dążymy do ideału. Chcemy być piękni, mądrzy i dobrzy; chcemy potrafić bez zawahania udzielić właściwej odpowiedzi; chcemy nie popełniać błędów; chcemy patrzeć na siebie, na nasze rodziny i naszych przyjaciół z poczuciem pewności o idealnym życiu. Tylko czy cokolwiek może być idealne, jeżeli wcześniej nie ponieśliśmy na danej płaszczyźnie porażki? Czy to nie uczenie się na błędach „poprawia” przyszłe doświadczenia? Czy początkowa nieidealność przekreśla idealność późniejszą?

Okładka „Skazy” absolutnie nie podała mi wskazówek, co znajdę wewnątrz książki. Nazwisko autorki powieści – wypisane jasnymi i bardzo wyraźnymi literami – dawało pewien trop, ale jak się szybko okazało, był to trop wprowadzający w błąd. Wizerunek kobiecej postaci, ukazanej od strony pleców, na tle metropolii, z pikującymi nad nią ptakami – to wszystko nie zapowiada przecież kolejnej historii miłosnej, w której bohaterka udaje się w podróż i znajduje miłość swojego życia. To też nie typowa postapokaliptyczna czy dystopijna opowieść, chociaż takie wrażenie dają symbole na plecach przedstawionej dziewczyny i ogólny, mający w sobie coś z pustynnej destrukcji w stylu „Mad Maxa”, nastrój obwoluty „Skazy”.skaza ahern recenzja

A o czym jest powieść Cecelii Ahern? To historia siedemnastolatki funkcjonujące w rzeczywistości, która posiada dwie władze – prawną i moralną. Ze względu na skorumpowanie polityków w świecie Celestine – bohaterki książki – postanowiono powołać do życia Trybunał, którego celem było wyszukiwanie jednostek posiadających skazę na charakterze. Po procesie osobom, które zostawały uznane za winne wypalano znamiona i od tej pory obowiązywały ich nowe, rygorystyczne zasady funkcjonowania w społeczeństwie. Tymczasowość Trybunału bardzo szybko okazała się mrzonką. Wkrótce nowy organ władzy zaczął zajmować się również zwykłymi, niezwiązanymi z polityką obywatelami, dążąc do powstania idealnego, nieskażonego świata. Z biegiem czasu idea wypaczała się coraz bardziej. Celestine rozumie i szanuje Trybunał, nigdy nie stawia pytań o jego zasadność. Do dnia, gdy Demaskatorzy zabierają jej sąsiadkę, a później… stawiają w sądzie ją samą za pomoc duszącemu się w autobusie, naznaczonemu starcowi. Czy tak powinien wyglądać świat bez skazy?

Przyznaję, że „Skaza” bardzo mnie zaskoczyła. Sięgnęłam po nią licząc na lekką, odstresowującą lekturę dla młodzieży, a dostałam skomplikowaną na poziomie rozważań moralno-etycznych opowieść o tym, że bycie idealnym nie zawsze jest dobre, bo każdy postrzega ten ideał inaczej. Sporo w powieści Ahern również rozważań natury filozoficznej. Autorka zastanawia się, wykorzystując ku podobnym rozterkom swoją bohaterkę, czy świat pełen ludzi bez skazy faktycznie mógłby być bez skazy. Bo czy wady i zalety nie działają na tej samej zasadzie, co zło i dobro? Jedno bez drugiego nie istnieje albo wypacza się, przybierając skrajne i przerażające formy.

– Nasze społeczeństwo nie pochwala eutanazji. – Broni werdyktu Trybunału w sprawie Angeliny Tinder.

– Współczucia też nie. Pomogłam usiąść starszemu mężczyźnie.

Ahern stworzyła wyjątkowo dojrzałą, jak na obrany target, opowieść, w której bohaterka zmierzyć się musi nie tylko z własnymi słabościami, ale także ze słabościami systemu. Kolejne stronnictwa i partie starają się ją przeciągnąć na swoją stronę, a ona nie wie, komu tak naprawdę może zaufać. Brak akceptacji społecznej i ostracyzm sprawiają, że z jednej strony Celestine coraz bardziej zamyka się w sobie, z drugiej zaś nabiera pewności co do słuszności swojej decyzji i siły charakteru. Protagonistka „Skazy” to bogato i wiarygodnie skonstruowana na poziomie psychologicznym postać. Nie do końca świadoma powodów swojego buntu oraz przekonań, rozwija się z czasem, a nie stanowi natychmiastowej odpowiedzi na problemy świata. Nie jest przywódczynią, ale może się nią stać. Przy tym wszystkim autorka nie zapomina, że wybrana przez nią bohaterka ma lat naście. Jej sposób myślenia jest więc prosty, nierzadko zero-jedynkowy (co pasuje też doskonale do typu jej matematycznego umysłu) – ma w sobie coś naiwnego, ale w ten dobry, emocjonalnie pobudzający sposób.

Kiedy byłam mała, zawsze uważałam, że aby uciec, trzeba wstać i zacząć biec, jak robią dzieci w filmach. Nienawistny krzyk, trzaśnięcie drzwiami, potem bieg. Dowiedziałam się jednak, że wielu ludzi ucieka, choć nigdzie się nie rusza.

Zaskakujący, w kontekście równie dojrzałych rozważań, okazuje się język, jakim została spisana ta historia. Prosty, pozbawiony dodatkowych warstw opisowych, wręcz neutralny styl – tak bym rzecz określiła. Być może przezroczystość jest swoistym rodzajem perfekcji, sposobem pisania o najszerszym spektrum, możliwością trafienia do najliczniejszej grupy odbiorczej, a to w kontekście podobnej historii przecież niezwykle istotne. Niemniej, chociaż w „Skazie” pojawia się kilka trafnie spuentowanych spostrzeżeń, czy nawet niemal sloganowych haseł, to na poziomie językowym czegoś mi w powieści Ahern zabrakło. Jakiegoś pazura, odstępstwa od normy, odmienności.

Historie o ingerencjach w dogmaty moralne i obyczajowe jednostek przez rządy są teraz bardzo „na czasie”. Cieszy mnie, że równie poczytna autorka zdecydowała się na ich – celowe lub nie – poruszenie. Politycy wielu krajów powinni, jeżeli nawet nie sięgnąć po ten utwór (większość, o ile nie wszyscy, wyśmiałaby mnie za sam taki pomysł), to poddać pod rozważanie tematy podobne do tych, które porusza Ahern. Gdzie powinna kończyć się władza rządu? Jaka ingerencja w społeczeństwo na poziomie kontrolowania charakteru i stymulowania konkretnych zachowań jest dopuszczalna (i czy w ogóle jakaś dopuszczalna jest?)? Czy państwom, jako opiekunom narodów, powinno zależeć na społeczeństwie silnych jednostek, czy posłusznego, zunifikowanego tłumu? Ja wiem, jak odpowiedziałabym na te pytania. A ty?

Alicja Górska