i wrzucą was w ogieńWEGETOWANIE TO NIE ŻYCIE

Mimo upływu dwóch lat od lektury „Dopóki nie zgasną gwiazdy” historia napisana przez Piotra Patykiewicza stanowi w mojej pamięci wciąż żywe wspomnienie. Bywa nawet, że śnię o ślepcach grzęznących w wysokim, mokrym śniegu. Gonią ich tajemnicze cienie i światła, a ja patrzę na wszystko z górskiego szczytu. Jest mi zimno, ale to nie boli. Zupełnie inaczej, niż drugi tom cyklu Patykiewicza – „I wrzucą was w ogień”, którego lektura z bólu aż dech odbiera.

Tym razem okładka nie przypomina mi już lektur z dzieciństwa. Miejsce poprzedniej retro stylistyki zajęła bardziej modernistyczna wizja, kompozycyjnie przypominająca plakat filmowy. Ogromne, „skrystalizowane” portrety przecina ciągnąca wagony lokomotywa. Z jej komina buchają kłęby dymu i ognia, które czerwienią wdzierają się między chłodne błękity i granaty, zdecydowanie dominujące w kolorystyce obwoluty. Grafika niepokoi. Niepokoją puste oczy postaci, dziwna nieadekwatność pociągu do otaczającej go zmarzliny. Coś tu nie pasuje, tylko co?

i wrzucą was w ogieńOd wydarzeń z poprzedniego tomu minęło ponad 20 lat. Kacper i Mira wiodą dość spokojne i poukładane życie. Ich dzieci, Kaśka i Maciek, to już dorośli ludzie, gotowi podejmować własne decyzje. Nie ułatwia tego jednak uparty podział społeczeństwa na Ludzi Lasu i Ludzi Miasta. Typowa dla młodych ludzi buntownicza postawa wobec zastanych praw w tym przypadku może okazać się czymś więcej niż głupotą do naprawienia. Gdy Kaśka ucieka do Miasta z poznanym podczas zbierania węgla Ciepłownikiem (konduktorem pociągu), znający od niej lepiej życie Kacper, wie, że naraziła się na ogromne niebezpieczeństwo. Tylko czy on i Maciek zdołają dotrzeć do niej, zanim będzie za późno? Jakie konsekwencje wyprawa ta przyniesie dla nie tylko ich rodziny, ale też dla reszty z nielicznych, którzy przetrwali Upadek? Czy jest jeszcze nadzieja na to, że świat ludzi podniesie się z kolan? A może nasza era już minęła?

Otwarte zakończenie poprzedniego tomu pozwoliło czytelnikom wierzyć, że decydując się na drastyczny krok – jakim było oślepienie – pozostałych po Upadku ludzi czeka już tylko lepszy czas. Okazuje się jednak, że zniknięcie Świetlików czy zmniejszenie aktywności Lucyfera w niewielkim tylko stopniu przyczyniło się do polepszenia jakości ludzkiej egzystencji. W rzeczywistości problemy zostały te same: co włożyć do garnka, czym się ogrzać, gdzie schować się przed zamiecią. Kolejne pokolenie zdążyło już wyrosnąć, ale jest to wciąż pokolenie, które wegetuje. Bo czy istnienie wyłącznie po to, by w trudach gromadzić podstawowe dobra, to w ogóle sensowne życie? Czy trzymanie się z daleka od ryzyka, trwanie od mszy do mszy albo od potańcówki do potańcówki, naprawdę ma sens? „I wrzucą was w ogień” okazuje się jeszcze bardziej pesymistyczne od pierwszego tomu serii. Poprzednio czytelnik wierzył, że wszystko się jeszcze ułoży, że będzie lepiej. Teraz już wie, iż „lepiej” wymagałoby odejścia od stagnacji, a do tego jakoś nikt się nie kwapi. No może poza pewnym szalonym księdzem, który pewnie i chciałby przerwać to błędne koło mdłej egzystencji, ale przytępiony wiarą umysł każe mu z potencjalnie sensownej wyprawy robić pielgrzymkę umęczonego tułacza.

Tak, tak naprawdę mocno trzyma się w świecie Patykiewicza tylko religia. Chociaż „wiejska” ludność do Kościoła szacunek ma coraz mniejszy, a i w mieście wiernych nie przybywa, to w obliczu Parcha – rzekomo zesłanej przez Boga za grzechy potwornej, deformującej człowieka choroby – każdy jest gotów odmówić różaniec. Można oczywiście chwilami odnieść wrażenie, że ludziom bliżej niż do Boga jest do zwyczajnych przesądów i tylko „jak trwoga to do boga”, niemniej duchowa strona człowieczeństwa wciąż jest w powieści bardzo silnie akcentowana. Właściwie zasadza się na niej cały główny wątek. To właśnie z nią również związany jest najbardziej zaskakujący zwrot akcji (finał).

Długo szliście przez ciemną dolinę i zła się nie ulękliście, ale dalej już nie dojdziecie. Lepiej dla was było, gdy ukrywaliście się w Górach, musieliście dzień po dniu patrzeć prosto w ślepia Lucyfera i nie mieliście na swoją obronę nic oprócz wiary. Lepiej mimo strachu przed śmiercią albo opętaniem, mimo głodu, mimo znoju ponad siły. Lepiej, bo wtedy żyliście naprawdę!

Tym, co zajmuje w drugim tomie „Dopóki nie zgasną gwiazdy” czytelnika najbardziej jest nagromadzenie niejednoznacznych relacji, tajemnic i nieoczywistych motywacji. Niełatwo ocenić jest nawet kondycję psychiczną – w kategorii: wariat czy nie wariat – niektórych postaci. Podczas lektury naprzemiennie jest się zirytowanym, rozczulonym, smutnym, przejętym i zdrowo wkurzonym. Bohaterowie podejmują bardzo ryzykowne kroki, kiedy tak naprawdę – niczym w „Batman v. Superman” – wystarczyłoby, żeby ze sobą pogadali. Tak na serio, gdyby Kacper wcześniej ujawnił brutalną prawdę o miejskich procederach, nie byłoby, o czym pisać książki. Nie zmienia to jednak wcale poziomu zaangażowania czytelnika, który ignoruje kwestie logiki i po prostu pragnie poznać zakończenie i rozwiać chociaż kilka ze swoich wątpliwości.

W „Dopóki nie zgasną gwiazdy” Patykiewicz postawił wiele pytań, otworzył wiele wątków i ledwie garstkę z tego wyjaśnił. Niestety, jeżeli czekaliście na jasne wytłumaczenie, dlaczego Apokalipsa w ogóle miała miejsce i czym była, to z „I wrzucą was w ogień” się tego nie dowiecie. Przynajmniej nie ostatecznie. Autor przedstawia, poprzez bohaterów swojej książki, kolejne teorie i założenia, ale te zaczynają już brzmieć coraz bardziej absurdalnie. Trudno nie patrzeć na nie przez pryzmat ogólnie wykrzywionego podejścia ocalałych do świata. Innymi słowy: większości tych teorii trudno dać wiarę. Oczywiście, jeżeli zakładamy, że Patykiewicz nie postanowił stworzyć czegoś rodem z kina klasy Ź.

A w to, żeby flirtował z kiczem szczerze wątpię, chociażby z powodu niezmiennie wysokiego poziomu języka pisarza. Różnorodne, plastyczne i bardzo sugestywne opisy niemal naprawdę powołują do życia świat po tajemniczej zagładzie. Momentami miałam wrażenie, że wystarczy, iż wyciągnę rękę, a poczuję pod palcami twarde grudy węgla; lub odetchnę głęboko i w moje nozdrza wedrze się duchota oraz mdły zapach rozkładających się parchatych ciał. W czasach, gdy większość twórców rezygnuje ze szczegółowego konstruowania rzeczywistości poprzez opisy, Patykiewicz robi to bardzo dokładnie, a przy tym bez zbędnych dłużyzn i niepotrzebnej nudy. Jestem zachwycona.

„I wrzucą was w ogień” zrobiło na mnie nie mniejsze wrażenie, niż „Dopóki nie zgasną gwiazdy”. Autor trzyma się twardo wytyczonej przez siebie ścieżki i wciąż intryguje kreacją świata o niejasnej przeszłości i społecznościami o tajemniczych zabobonach. Oczywiście powiela też stare błędy – przynajmniej tak prezentują się one w oczach większości odbiorców, z tego co zdążyłam się zorientować – nie skupiając się zanadto na psychologii postaci, a przede wszystkim konstruując sam świat, które te zaludniają; co może zniechęcić niektórych. Dla mnie jednak powieść Patykiewicza to tytuł z najwyższej półki i niezmiennie czekam na kolejne odsłony tej serii.

Za egzemplarz dziękujemy: Wydawnictwo SQN

Alicja Górska