W swoim czasie byłam fanką twórczości Charlaine Harris. Przeszłam nie tylko przez wszystkie sezony „Czystej krwi” oraz ich literackie odpowiedniki (co przyznaję było dużo trudniejsze niż obejrzenie serialu – to nieczęsty przypadek, gdy adaptacja jest wyraźnie lepsza od pierwowzoru), ale również przez mniej popularne tytuły autorki, jak cykl „Lily Bard”. Po nim nastąpiła dla mnie kilku letnia przerwa od Harris. Przerwały ją dopiero „Małe kłamczuchy”.
1. To trochę absurdalne, że jeszcze nie obejrzałem #Lamb. Intryguje mnie ten film od zapowiedzi. 2. Mega rozczarowało nas #SaintMaud, takie "meh" wbrew powszechnym zachwytom. 3. Reszta stąd to same sztosy! #A24 od lat należy do naszej ścisłej topki kina, jeśli chodzi o portfolio.