Kryminał czy horror? Nawet po lekturze „Piętna” Przemysława Piotrowskiego wciąż można mieć wątpliwości. Pierwszy tom cyklu o Igorze Brudnym to powieść, które sprosta oczekiwaniom większości odbiorców, a niektórym przypomni, że od literatury też mogą się zjeżyć włoski na plecach.
„Wiesz, że Stare Polesie i Centrum to najbardziej niebezpieczne osiedla w Łodzi?” – pyta jeden z bohaterów „Detoksu” gdzieś na początku debiutanckiej powieści Krzysztofa Domaradzkiego. Właśnie to niepozorne zdanie przesunęło kryminał łodzianina w mojej czytelniczej kolejce. Tak, zgadliście, mieszkam(y) na Starym Polesiu.
Na naszych barkach spoczywa los całego świata. Wystarczy drobny gest, by zmienić kurs czyjegoś życia. Losy bohaterów „Lissy” Luca D’Andrei mogły być proste, nieskomplikowane, zwyczajne. Zbieg okoliczności czy przeznaczenie sprawiło jednak, że miejsce poczynionych planów zajął chaos, infekując pojęcia takie, jak: miłość, poświęcenie, oddanie, odpowiedzialność. W efekcie na ich drodze pojawiły się cierpienie oraz śmierć.
Dobre thrillery czy kryminały potrafią zrobić człowiekowi z mózgu kisiel. W XXI wieku o takie jednak coraz trudniej. Niby ludzka kreatywność nie jest ograniczona, ale w wielu powieściach pojawiają się te same wątki czy podobnie wprowadzone zwroty akcji. Pragnienie nowości rozumie chyba dobrze JP Delaney, który już drugi raz okręcił mnie sobie wokół palca swoją powieścią. Jeżeli spodobała Wam się „Lokatorka”, to i „W żywe oczy” Was nie rozczaruje.
Od jakiegoś czasu wydawnictwa prześcigają się w kreatywności reklamowania swoich tytułów. Świadkami tego pojedynku są przede wszystkim blogerzy, otrzymujący promocyjne egzemplarze książek. Z doręczanych mi kopert wypadały już wisielcze stryczki, sypał się brokat czy płatki kwiatów. Jedne paczki zaskakiwały wypełnieniem pociętymi gazetami z ukrytą łamigłówką, inne skrywaniem farby w spray’u. Żadna jednak z kreatywnych przesyłek nie przestraszyła mnie tak, jak promocja „Znajdź mnie” J. S. Monroe, której przyjście poprzedził sms o treści „Znajdz mnie… proszę… Zanim oni to zrobia”.
Z pewnym wstydem przyznaję, że bardzo długo nie interesowałam się kryminałem. Zwłaszcza tym wychodzącym spod rodzimego pióra. Być może było to pokłosie stosunku do polskich filmowych kryminałów (co też już się zmienia) i przekonania, że w propozycjach gatunkowych – czy to pisanych, czy kręconych – raczej sobie nie radzimy. Tak, byłam ofiarą obiegowej opinii. Ostatnio jednak próbuję to zmienić, sięgając po takie książki, jak „Dziewczynka z zapalniczką” Mariusza Czubaja.Czytaj dalej →
Katarzyna Berenika Miszczuk jest żywym przykładem na słuszność argumentów mojego taty, który w młodości zdecydował się na studia medyczne – po tym jak nie dostał się na filologię polską – choć Jego wielką pasją od zawsze była literatura i pisanie. Nie podchodził do studiów humanistycznych ponownie, ponieważ jak twierdził: zawsze mógł zostać piszącym lekarzem, a to niemożliwe by zostać leczącym pisarzem. Miszczuk ma wykształcenie medyczne oraz 14 książek na swoim koncie. „Obsesja” to 13 z jej powieści. Czy to oznacza, że pechowa?
W swoim czasie byłam fanką twórczości Charlaine Harris. Przeszłam nie tylko przez wszystkie sezony „Czystej krwi” oraz ich literackie odpowiedniki (co przyznaję było dużo trudniejsze niż obejrzenie serialu – to nieczęsty przypadek, gdy adaptacja jest wyraźnie lepsza od pierwowzoru), ale również przez mniej popularne tytuły autorki, jak cykl „Lily Bard”. Po nim nastąpiła dla mnie kilku letnia przerwa od Harris. Przerwały ją dopiero „Małe kłamczuchy”.
Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego pomimo ogromu świata, gdy przełączamy stacje z wieczornymi wiadomościami, okazuje się, że na wszystkich nadają dokładnie te same informacje? Czyżby na świecie działo się każdego dnia tylko tyle, ile może zmieścić się w jednym telewizyjnym dzienniku? Co, jeżeli to tylko ostatni etap starannie tuszowanych wydarzeń, przekłamań i manipulacji? Paweł Śmieszek w książce „Korpokracja”, pierwszego tomu serii „Imperium głupców”, dekonstruuje Stany Zjednoczone – z ich podejściem do wolności i niepodległości – i próbuje przedrzeć się przez dane „na pokaz”, by odkryć prawdziwe zależności między wielkimi korporacjami, polityką i wojnami.
MIRROR, MIRROR ON THE WALL. TELL ME WHAT I’M LOOKING FOR
„Chciałam napisać książkę przedstawiającą nieocenzurowany obraz trudnych i bolesnych lat dojrzewania” – odpowiedziała autorka „Mirror, Mirror” na pytanie o inspiracje stojące za jej powieścią. Właśnie takie obietnice jak ta sprawiły, że pojawienia się debiutu Cary Delevingne wyczekiwałam z pewnym napięciem. Wreszcie medialny autorytet na coś się przyda – myślałam, otwierając książkę znanej modelki i aktorki. Nie były to jednak niestety myśli prorocze.
Wszyscy przed czymś uciekamy. Przed przeszłością, przyszłością albo prawdą – o sobie lub świecie. Czasami wydaje nam się, że ucieczka przyniosła oczekiwane skutki; że ukształtowaliśmy życie podług naszych zamierzeń, usuwając z niego wszystko to, co niewygodne. Rozluźniamy się wtedy, zwalniamy, cieszymy się uspokajającym oddechem i… pozwalamy się dogonić. Podobny mechanizm wykorzystała Megan Miranda w swoim thrillerze „Miasteczko kłamców”.
Najpierw była seria „Szeptem”, która zrobiła na mnie jako takie wrażenie, później „Black ice”, który już nawet tych miernych emocji nie wywołał. Gdy Becka Fitzpatrick zdecydowała się pożegnać młodzieżowy paranormalny romans na rzecz młodzieżowego thrillera/kryminału, miałam nadzieję na kolejną mikrorewolucję wśród literatury dla nastolatków. Niestety, nic takiego się nie wydarzyło. Fitzpatrick jednak jak widać postanowiła się nie poddawać.
Japoński kryminał z wiodącą postacią kobiecą? Brzmi nieprawdopodobnie, a jednak „Przeczucie” Tetsuya Hondy po 10 latach od premiery w Azji wreszcie trafia do polskich czytelników. I zaskakuje nie tylko oderwaniem od wyobrażeń na temat patriarchalnego społeczeństwa Japonii, ale też intensywnością lektury.
„Hardboiled. Antologia nowel Neo-Noir” – ten tytuł na okładce może brzmieć dla niewtajemniczonych w skomplikowaną hierarchię literackich gatunków przerażająco, więc na początek małe wprowadzenie. Ten rodzaj kryminału i powieści detektywistycznej narodził się w XX wieku w połowie lat 20 w Stanach Zjednoczonych. Na skutek zubażania społeczeństwa, upadków kolejnych fortun, zwiększającego się bezrobocia oraz bezdomności, nieustających informacji o intrygach, przekrętach, korupcji, mafiach i temu podobnych, dotychczasowi literaccy detektywi musieli przejść przemianę, by dostosować się do nowego świata…
Tak naprawdę nie znamy nikogo. A przynajmniej nie możemy mieć takiej pewności. Nowopoznanej osobie musimy wierzyć na słowo, przyjmować, że pracuje w danym miejscu; że ma na imię tak, a nie inaczej; że wychowała się w tej, a nie innej części świata. Nigdy nie prosimy o akt urodzenia, czy dowód osobisty; nie odwiedzamy bez powodu w pracy. Zazwyczaj zresztą nikt nas nie okłamuje. Bo i po co? Ale mógłby, jeżeli tylko by chciał. I o tym właśnie jest „Tak dobrze mnie znasz” A. J. Rich.