znajdz mnieSZUKAJĄC W CIEMNOŚCIACH

Od jakiegoś czasu wydawnictwa prześcigają się w kreatywności reklamowania swoich tytułów. Świadkami tego pojedynku są przede wszystkim blogerzy, otrzymujący promocyjne egzemplarze książek. Z doręczanych mi kopert wypadały już wisielcze stryczki, sypał się brokat czy płatki kwiatów. Jedne paczki zaskakiwały wypełnieniem pociętymi gazetami z ukrytą łamigłówką, inne skrywaniem farby w spray’u. Żadna jednak z kreatywnych przesyłek nie przestraszyła mnie tak, jak promocja „Znajdź mnie” J. S. Monroe, której przyjście poprzedził sms o treści „Znajdz mnie… proszę… Zanim oni to zrobia”.

Okładka tej powieści, choć estetycznie atrakcyjna, nie wyróżnia się niczym szczególnym. Na księgarskich półkach nieostrych kobiecych portretów zza zaparowanej czy skropionej deszczem szyby można byłoby znaleźć pewnie z kilkadziesiąt. Dobre wrażenie robi jednak nieznaczna wypukłość liter tytułu oraz faktura detali (deszczowe krople na brzegach obwoluty lśnią i ślizgają się pod palcami). Poza tym aura, jaką roztacza grafika okładki doskonale wpisuje się w nastrój samej powieści.znajdz mnie

Minęło 5 lat od kiedy ukochana Jara popełniła samobójstwo, a on wciąż nie może o niej zapomnieć. Widuje ją na przystankach, w tłumach przechodniów, w miejscach, które razem odwiedzali. Przyjaciele i terapeuta powtarzają mu uparcie, że to jedynie żałobne halucynacje. Niektóre z wizji wydają się jednak tak rzeczywiste, że utwierdzają Jara w przekonaniu, iż Rosa wcale nie zginęła. Gdy odnajduje się zaginiony dziennik dziewczyny, bohater postanawia rozwiązać sprawę raz na zawsze, ale ta z każdym krokiem komplikuje się coraz bardziej. Wydaje się, że w zniknięcie Rosy zamieszane są brytyjskie służby specjalne. Czy to doświadczenie pozwoli mu zakończyć żałobę? A może jego przeczucia to coś więcej niż życzenie niepogodzonego ze śmiercią ukochanej mężczyzny? Jedno jest pewne – to dochodzenie zmieni dla Jara wszystko.

Na studiach zyskałam złośliwy pseudonim „Ale To Już Było”, który wiązał się z nieustannym przywoływaniem przeze mnie tytułów książek, które wykorzystywały te same rozwiązania/twisty, co moi rówieśnicy w swoich tekstach artystycznych. Gdyby jednak moi koledzy pisali thrillery czy kryminały pewnie bym się podobnego przydomku nie nabawiła. Nie wiem, więc, czy „Znajdź mnie” jest faktycznie tak zaskakujące i niezwykłe, jak mi się wydaje, czy to po prostu sprawne przetworzenie znanego fanom gatunku schematu. Niezależnie jednak od werdyktu wielbicieli mrocznych historii w moich oczach powieść J.S. Monroe to jedna z bardziej przemyślanych i klimatycznych historii, jakie dane mi było ostatnimi czasy poznać.

Mogę być oczywiście nieobiektywna także z innego powodu. Główny bohater to pisarz po obiecującym debiucie, zakochany w literaturze, myślący literaturą, poszukujący wszędzie inspiracji (ale nieco wypalony przez niekreatywną pracę). Protagonista popija whisky i zdecydowanie za dużo myśli. Mamy więc (ja i on) bardzo dużo cech wspólnych, jego życie mogłoby wręcz stanowić podkręconą dla poczytności wersję mojej egzystencji. Jako że człowiek to istota z natury narcystyczna i lubi czytać o sobie, to od razu wpadłam jak śliwka w kompot, początkowo ignorując nawet całą te intrygę z dziewczyną-samobójczynią i agencją rządową. Nie na długo jednak, bo sprawa została tak misternie utkana, że nawet największy egocentryk w końcu się na niej sfokusuje. Zwłaszcza, że do samego końca nie wiadomo, o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi.

Człowiek może grać tylko takimi kartami, jakie mu się trafiają.

Monroe mąci czytelnikowi w głowie wykorzystując całą artylerię różnych rozwiązań, poczynając od nielinearnie prowadzonej narracji, poprzez podważanie prawdziwości gromadzonych podczas śledztwa faktów, aż do utrzymywania niepewnego stosunku do jasności umysłu protagonisty. Kiedy już wydaje się odbiorcy, że rozszyfrował zagadkę i wie, czy bohater oszalał czy po prostu wplątał się w coś nieprawdopodobnego, autor wplata nowe wątki i raz jeszcze mnoży kłody rzucane pod nogi Jarowi. Podczas lektury snułam najbardziej absurdalne przypuszczenia, będąc przekonaną, że nie ma stałej listy rzeczy, do których mógłby lub nie mógłby posunąć się Monroe (jeżeli lubicie filmy Nolana, to wiecie, co mam na myśli).

„Znajdź mnie” ma w sobie coś z klasycznych kryminalnych opowieści. Nastrój budowany jest powoli, na niewiadomym, a nie na szalejącej akcji. Obawiam się, że ta pozorna ospałość i skupienie się na psychologicznej grze z czytelnikiem zamiast dynamicznym pakiecie informacji o kolejnych działaniach bohaterów może wielu potencjalnych odbiorców odstraszyć. Tych jednak, których historia wciągnie od pierwszych stron, czeka szalona karuzela wrażeń, bowiem od drugiej części (czyli gdzieś od połowy książki) nastrój „Znajdź mnie” przechodzi drastyczną przemianę – z powolnej psychologicznej rozgrywki szachowej w rave’owe szaleństwo w świetle stroboskopowych lamp. A finał? Po nim zostaje tylko leżeć i pustym wzrokiem wpatrywać się w sufit.

ocena 8

Za egzemplarz dziękuję: Grupie Wydawniczej Foksal

Alicja Górska