wydawnictwo W.A.B.

lissyDZISIEJSZE TERAZ TO WCZORAJSZE JUTRO

Na naszych barkach spoczywa los całego świata. Wystarczy drobny gest, by zmienić kurs czyjegoś życia. Losy bohaterów „Lissy” Luca D’Andrei mogły być proste, nieskomplikowane, zwyczajne. Zbieg okoliczności czy przeznaczenie sprawiło jednak, że miejsce poczynionych planów zajął chaos, infekując pojęcia takie, jak: miłość, poświęcenie, oddanie, odpowiedzialność. W efekcie na ich drodze pojawiły się cierpienie oraz śmierć.

Czytaj dalej

farbaPOLITICAL FICTION Z POPKULTUROWYM TWISTEM

Kiedy listonosz dostarczył mi paczkę z „Farbą”, byłam zaskoczona. Znalazłam w niej bowiem nie tylko książkę, ale także faktyczną farbę w spray’u. Znając już zakończenie „Inwazji” przekonana byłam, iż to sugestia konkretnych działań ruchu oporu w Polsce, związanych z np. umieszczaniem na murach symboli po akcjach dywersyjnych. Okazało się jednak, że jedyne połączenie między społecznym protestem a książką Miłoszewskiego stworzyłam ja, wykorzystując przesłaną farbę do namalowania na uczelni transparentów przeciwko Ustawie 2.0 (w czym pomogli również inni akademicy i studenci).

Czytaj dalej

inwazjaPOWTÓRKA Z HISTORII

Z przypadków wzięło się wszystko, co najlepsze w moim życiu – Kamil, pokręcone koty, życie w tym, a nie innym miejscu. Z przypadku wzięła się też lektura „Inwazji” Wojtka Miłoszewskiego. Pewnego dnia po prostu przyszła do mnie kreatywna paczka z drugim tomem tej historii oraz czerwoną farbą w spray’u. Skoro już przyszła, to postanowiłam ją przeczytać, a skoro postanowiłam przeczytać „Farbę”, to musiałam i „Inwazję”. Wierzcie mi, to był naprawdę dobry przypadek.

Czytaj dalej

przesileniePOŻAR, CO MNIE NIE POŻARŁ

„Czy żarem miłości można się sparzyć?” pyta okładka czwartego (i chyba ostatniego?) tomu „Kwiatu paproci” Katarzyny Bereniki Miszczuk. Jak dotąd, to nawet się nie ogrzałam – chciałabym odpowiedzieć, ale jest w tym coś nazbyt złośliwego. Do finału historii Gosi docieram w końcu bez cierpienia, w jakiejś części usatysfakcjonowana i zainteresowana puentą. Czy „Przesilenie” ma w sobie tyle siły (lub jej nie ma), by przeciągnąć mnie na jedną ze stron – piekielnego żaru tudzież okrutnego chłodu?

Czytaj dalej

żercaŁOWCA WYRUSZA NA ŻER

Redundancja w literaturze, rozumiana jako powtórzenie mające utrwalić coś w pamięci czytelnika, jest elementem przydatnym, jeżeli nie koniecznym – zwłaszcza w książkowych seriach. W końcu jak spamiętać wszystkie te poboczne wątki i wąteczki, gdy akcja ciągnie się już od tysiąca stron? Niestety, redundancja ma też swoje cienie. Nadmiernie stosowana zwyczajnie nudzi i frustruje. I coś takiego zadziało się w „Żercy”, trzecim tomie „Kwiatu paproci” Katarzyny Bereniki Miszczuk, który wydaje się po prostu kolejną porcją tego samego.

Czytaj dalej

noc kupałyOJ, KUKAŁO, OJ, KUPAŁO

Po wprowadzeniu do uniwersum „Kwiatu paproci”, jakim był pierwszy tom cyklu „Szeptucha”, przyszedł czas na lekturę drugiej odsłony serii – „Noc Kupały”. Słowiańskie święto związane z letnim przesileniem Słońca, utożsamiane głównie z romansami, nie znalazło się w tytule powieści Katarzyny Bereniki Miszczuk przypadkiem. I nie chodzi wyłącznie o nieuchronne zmierzanie doń fabuły, ale też o tę miłosną otoczkę właśnie. O ile bowiem „Szeptucha” romansowa była średnio, o tyle „Noc Kupały” prezentuje całą feerię wyznań i pokazów zazdrości.

Czytaj dalej

szeptuchaODDAĆ SŁOWIANOM, CO SŁOWIAŃSKIE

Wierzenia i kultura dawnych Słowian to ostatnimi czasy, na fali zainteresowania mitologiami w ogóle, temat dość intensywnie eksploatowany. Muszę jednak przyznać, że o ile panteon bóstw dawnych Skandynawów, Greków czy Egipcjan literatura przepracowała już całkiem solidnie, wydając na świat utwory dobre, jeżeli nie bardzo dobre, o tyle „fani” Słowian mieli na co narzekać. Poza „Wiedźminem” bowiem niewiele się w tej tematyce działo. I wtedy, cała na biało, weszła na ten rynek Katarzyna Berenika Miszczuk z „Szeptuchą”, pierwszym tomem serii „Kwiat paproci”.

Czytaj dalej

znajdz mnieSZUKAJĄC W CIEMNOŚCIACH

Od jakiegoś czasu wydawnictwa prześcigają się w kreatywności reklamowania swoich tytułów. Świadkami tego pojedynku są przede wszystkim blogerzy, otrzymujący promocyjne egzemplarze książek. Z doręczanych mi kopert wypadały już wisielcze stryczki, sypał się brokat czy płatki kwiatów. Jedne paczki zaskakiwały wypełnieniem pociętymi gazetami z ukrytą łamigłówką, inne skrywaniem farby w spray’u. Żadna jednak z kreatywnych przesyłek nie przestraszyła mnie tak, jak promocja „Znajdź mnie” J. S. Monroe, której przyjście poprzedził sms o treści „Znajdz mnie… proszę… Zanim oni to zrobia”.

Czytaj dalej

dziewczynka z zapalniczkąW PÓŁ KROKU, W ROZKROKU

Z pewnym wstydem przyznaję, że bardzo długo nie interesowałam się kryminałem. Zwłaszcza tym wychodzącym spod  rodzimego pióra. Być może było to pokłosie stosunku do polskich filmowych kryminałów (co też już się zmienia) i przekonania, że w propozycjach gatunkowych – czy to pisanych, czy kręconych – raczej sobie nie radzimy. Tak, byłam ofiarą obiegowej opinii. Ostatnio jednak próbuję to zmienić, sięgając po takie książki, jak „Dziewczynka z zapalniczką” Mariusza Czubaja. Czytaj dalej

obsesjaOBYCZAJÓWKA ZE ZBRODNIĄ W TLE

Katarzyna Berenika Miszczuk jest żywym przykładem na słuszność argumentów mojego taty, który w młodości zdecydował się na studia medyczne – po tym jak nie dostał się na filologię polską – choć Jego wielką pasją od zawsze była literatura i pisanie. Nie podchodził do studiów humanistycznych ponownie, ponieważ jak twierdził: zawsze mógł zostać piszącym lekarzem, a to niemożliwe by zostać leczącym pisarzem. Miszczuk ma wykształcenie medyczne oraz 14 książek na swoim koncie. „Obsesja” to 13 z jej powieści. Czy to oznacza, że pechowa?

Czytaj dalej

ali i ninoKAUKASKI KOCIOŁ KULTUR
Romanse osnute wokół historycznych wydarzeń nigdy nie należały do mojego ulubionego typu literatury. Gdy potrzebuję prostego relaksu, sięgam raczej po współczesne miłosne fabuły. Tym razem jednak dałam się uwieść żywiołowemu polecaniu tego tytułu przez Marcina Mellera (np. TUTAJ). I chociaż w zestawieniu moich ulubionych książek „Ali i Nino” Kurbana Saida na pewno by się nie znalazła, to dzięki niej dowiedziałam się bardzo dużo o mentalności ludzi Kaukazu.

Czytaj dalej

GÓRA USYPANA ZIARENKAMI HISTORII
Usypać górę z ziarenek to niełatwa sprawa. Wiedzą o tym laureaci ubiegłorocznych Plażowych Mistrzostw Budowniczych w Mielnie. Oni coś tam usypali, ale też im się osuwało. Polewamy ją wodą i oklepujemy, tak mówili, żeby piach nie był sypki. Ale patentu na utrzymanie konstrukcji to nie ma, powtarzał jakiś Remigiusz z Bydgoszczy. Joanna Bator z Wałbrzycha patent ma. Bo studiowała kulturoznawstwo i dobrze wie co i jak trzeba ze sobą połączyć, aby tworzyło spójną całość. Spójność to słowo klucz. Odpowiedni dobór słownego, kunsztownego materiału, płynność w przechodzeniu z tematu na temat („azaliż” konstrukcja szczelin mieć nie może) i wio! Lecim na Szczecin, a raczej na Wałbrzych, ponieważ to o Wałbrzychu Joanna Bator swoje opowieści snuć musi.

Czytaj dalej

saturn72MĘSKIE RELACJE POKOLENIOWE
Zawsze ceniłam dzieła Francisca Goi. Nie te portretowe, ugładzone, jasne i szkolne, ale te mroczne, tworzone w wyraźnym pośpiechu, jakby w pogoni za uciekającą wizją. „Rozstrzelanie powstańców madryckich”, „Saturna pożerającego własne dzieci” czy po prostu – serię czarnych obrazów. Niepokojące, dynamiczne i perwersyjnie odstręczające działają na moją wyobraźnię, powodując fizyczne reakcje w postaci dreszczy czy nagłego chłodu. Zdziwiłam się, gdy część z tych doświadczeń odnalazłam również w powieści Jacka Dehnela: „Saturn. Czarne obrazy z życia mężczyzn z rodziny Goya”.

Czytaj dalej