obsesjaOBYCZAJÓWKA ZE ZBRODNIĄ W TLE

Katarzyna Berenika Miszczuk jest żywym przykładem na słuszność argumentów mojego taty, który w młodości zdecydował się na studia medyczne – po tym jak nie dostał się na filologię polską – choć Jego wielką pasją od zawsze była literatura i pisanie. Nie podchodził do studiów humanistycznych ponownie, ponieważ jak twierdził: zawsze mógł zostać piszącym lekarzem, a to niemożliwe by zostać leczącym pisarzem. Miszczuk ma wykształcenie medyczne oraz 14 książek na swoim koncie. „Obsesja” to 13 z jej powieści. Czy to oznacza, że pechowa?

Czarno-biała obwoluta z kontrastowym elementem w kolorze czerwieni z miejsca zdradza przynależność gatunkową powieści – thriller. Podobnie jak zblurowane tło z kryjącą się za kobiecym portretem męską sylwetką. Wykres kardiogramu wskazuje podstawowe informacje dotyczące akcji, z jednej strony informując o miejscu, w którym będzie się rozgrywała (szpital); z drugiej sugerując coś bardziej mrocznego – widmo śmierci. Graficznie jest więc nieźle, choć mina sportretowanej kobiety wydaje się nieco nazbyt zadziorna (zwłaszcza w zestawieniu z główną bohaterką powieści).

obsesjaDoktor Joanna Skoczek jest rozwódką, która od pół roku odbywa rezydenturę na jednym z warszawskich oddziałów psychiatrycznych. W pracy układa jej się całkiem nieźle, choć męczą ją nieco nocne dyżury. W życiu prywatnym z kolei nie ma za bardzo, o czym opowiadać. Do czasu. Wkrótce w szpitalu pojawia się jej przystojny znajomy z okresu studiów, a i salowy przygląda się Joannie z zaciekawieniem. W dodatku młoda pani doktor ma tajemniczego wielbiciela, który podrzuca do jej szafki miłosne liściki. Romantyczne podchody tracą jednak swój urok, gdy pewnego dnia Skoczek zamiast zapisanych wyznań znajduje w szafce trupa. Wszystko wskazuje na to, że do gry powrócił seryjny morderca, który na domiar złego wyjątkowo upodobał sobie ofiary w typie pani doktor.

Nie miałam dotąd styczności z twórczością Miszczuk, mimo iż jej „Ja, diablica”, kupiona pod wpływem jakiegoś impulsu, stoi na moim regale od kilku dobrych lat. Nie umiem więc powiedzieć, jak „Obsesja” prezentuje się na tle innych literackich dokonań autorki. W obrębie samego gatunku kryminału/thrillera jest to jednak rzecz raczej przeciętna. Brakuje jej mroku, czającego się na kolejnych stronach i atakującego czytelnika niepokoju. „Obsesję” chłonie się błyskawicznie, ale raczej jako obyczajówkę ze zbrodnią w tle, niż pełnokrwistą historię seryjnego mordercy. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby powieść nie była jako kryminalna (z romansem w tle) reklamowana. To właśnie przede wszystkim z powodu marketingu, tak myślę, czułam rozczarowanie.

Każdy z nas ma jakiś odchył.

Z rytmu mrocznej historii wybijają przede wszystkim: bohaterka, jej relacje z otoczeniem i innymi postaciami oraz dialogi. Przeważająca większość tych elementów najczęściej budzi po prostu pobłażliwy śmiech. Nie jest to jednak śmiech wynikający z komediowego charakteru przedstawianych zdarzeń czy rozmów, lecz reakcja na styl autorki – lekki, niepoważny, miejscami wręcz infantylny. Ponadto większość decyzji protagonistki wydaje się absurdalna, a jej przemyślenia zachęcają do stukania się w głowę. Najgorszy jest jednak Zadrożny, rzekomo seksowny przedstawiciel medycyny sądowej. Facet działał mi na nerwy w zasadzie przez cały czas. Nie tylko stanowił uosobienie stereotypu niegrzecznego chłopca, ale też zachowywał się jak egoistyczny buc. Tymczasem główna bohaterka nie żywiła względem niego nieprzyjemnych emocji, lecz z pewną – mimo wszystko usilnie wypieraną – przyjemnością przyjmowała jego końskie zaloty. W zestawieniu z próbami kreowania pani doktor na twardą i samowystarczalną prezentowało się to po prostu komicznie i to w nienajlepszym znaczeniu tego słowa.

Spomiędzy worków, ukryta na samym dnie kontenera, wystawała zmasakrowana głowa czarnowłosej kobiety. Wpatrywała się oskarżycielskim wzrokiem w mężczyznę, zupełnie jakby oczekiwała od niego, że wskaże winnego jej śmierci.

Na plus trzeba policzyć autorce umiejętne podsuwanie poszlak i mylenie tropów. Pisarka zgrabnie wciąga czytelnika w starą intrygę pod tytułem „kto zabił?” i wodzi go za nos. Finał można przewidzieć z pewnym wyprzedzeniem, ale nie na tyle dużym, by wydał się on niesatysfakcjonujący. Widać również wyraźnie, że autorka wykorzystała medyczne wykształcenie i zadbała o wiarygodność świata przedstawionego, co objawia się sumiennym wyjaśnianiem odbiorcom procedur i zasad panujących w szpitalu.

„Obsesja” nie trafiła na listę moich ulubionych thrillerów/kryminałów, bo zwyczajnie zabrakło jej klimatu. Nie znalazła się też na liście ulubionych komedii, bo śmiech, który u mnie wywoływała nie wiązał się raczej z autorską strategią. Nie potrafię jednak odmówić pisarce sprawności w posługiwaniu się piórem. Ponadto konstrukcja historii zrealizowana została poprawnie, całość czytało się błyskawicznie, a zakończenie – choć niezupełnie nieprzewidywalne – okazało się pewnym twistem. Innymi słowy: czytadełko-kryminalik, idealnie sprawdzający się jako odskocznia dla zmęczonego umysłu, ale niekoniecznie gotowy usatysfakcjonować wielbicieli mocnych wrażeń (także tych związanych z sercowymi zawirowaniami).

Alicja Górska