korpokracjaGŁUPIA JA, GŁUPI TY, GŁUPI MY
Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego pomimo ogromu świata, gdy przełączamy stacje z wieczornymi wiadomościami, okazuje się, że na wszystkich nadają dokładnie te same informacje? Czyżby na świecie działo się każdego dnia tylko tyle, ile może zmieścić się w jednym telewizyjnym dzienniku? Co, jeżeli to tylko ostatni etap starannie tuszowanych wydarzeń, przekłamań i manipulacji? Paweł Śmieszek w książce „Korpokracja”, pierwszego tomu serii „Imperium głupców”, dekonstruuje Stany Zjednoczone – z ich podejściem do wolności i niepodległości – i próbuje przedrzeć się przez dane „na pokaz”, by odkryć prawdziwe zależności między wielkimi korporacjami, polityką i wojnami.

Jak na thriller polityczny w amerykańskim duchu, to okładka (wirtualna, bo „Korpokracja” to powieść wydana wyłącznie w formacie elektronicznym) prezentuje się naprawdę fatalnie. Tekstura przywołująca na myśl brudną ścianę i lekko powycierane czcionki, ot wszystko. Można by zrobić rzecz dużo atrakcyjniej – po tej okładce wzrok się po prostu ślizga, ani trochę nie budzi też skojarzeń z dreszczykiem politycznego thrillera – wystarczyłoby skorzystać ze stron operujących darmową fotografią. Kilka kliknięć nawet mniej niż średnio utalentowanego grafika i rzecz wyglądałaby jak rasowa powieść, wyjęta spomiędzy bestsellerów gatunku. A tak na wstępie zero nastroju i zaintrygowania.

korpokracjaJerry Dawson nie rozpoczyna dnia najlepiej, gdy po przebudzeniu nie rozpoznaje w lustrze swojej twarzy. Co więcej, nie rozpoznaje też niezbyt przyjemnej twarzy obok siebie. Z posiadanych dokumentów zyskuje wiedzę o noszonym imieniu oraz nazwisku i – pomimo zakrwawionych ubrań – czym prędzej czmycha z nieznanego mieszkania, zgodnie z sugestiami podświadomości. Za sprawą mniejszych lub większych przypadków powoli rekonstruuje swoje życie. Wreszcie trafia na skrytkę w podłodze, gdzie jego dawne, świadome „ja” ukryło maszynopis, który może zmienić oblicze amerykańskiego snu i który z pewnością zmienił jego.

Po pierwsze – muszę to napisać na wstępie, bo obija mi się w czaszce mniej więcej od połowy lektury – książka jest za długa.Nie chodzi wcale o to, że gustuję w broszurkach, ale 736 stron przy natężeniu informacji, jakie zaproponował autor jest pomysłem nie tyle nie do przebrnięcia, co pozbawionym sensu. Większa część książki to dialogi bohaterów dotyczące politycznych machlojek lub opisowe rekonstrukcje otrzymanych dokumentów. Jeżeli ktoś, tak jak ja, posiada podstawową wiedzę o sytuacji politycznej Stanów Zjednoczonych, dyktaturach w Ameryce Południowej i wojnie w Wietnamie, to ma problem. Powieść równie dobrze mogłaby być w połowie po chińsku, bo mniej więcej połowę rozumiem tak, że mogłabym o niej porozmawiać. Niezliczone nazwy firm i nazwiska, które pojawiły się w powieści, wyparowały z mojej głowy zanim zdążyłam usiąść do spisania swoich wrażeń. Gdyby jednak „Korpokracja” miała stron 300 czy 350, to odrywanie się od książki i poszerzanie horyzontów przy pomocy encyklopedii byłoby intrygującym śledztwem, a nie bolesnym przymusem.

Inna sprawa, że za długość książki odpowiedzialni są ludzie wykonujący redakcję i korektę, a ci zupełnie się nie spisali. Powtórzenia informacji są tutaj na porządku dziennym, a ilością zaimków „Korpokracja” mogłaby spokojnie obdarować z dziesięć innych powieści. Kwiatki w stylu „zainteresowani interesami” nie należą do pojedynczych przypadków, a występują w natężeniu, z którym do tej pory się nie spotkałam. Jasne, to ebooku bez wersji papierowej – chociaż wydany nie na zasadzie selfpublishingu – ale w dzisiejszych czasach, przy obecnej liczbie wydawanych w tym trybie książek, nie można pozwolić sobie na tego typu niedoskonałości. Zwłaszcza, że naprawdę nie są one trudne do wyeliminowania.

Objętość książki i nagromadzenie informacji pozbawiają powieść tego, co w thrillerze politycznym najważniejsze – nastroju, poczucia zagrożenia, świadomości posiadania wiedzy zakazanej, o której nikt nie może się dowiedzieć. Nie pomaga również język, który miał być zapewne zadziornie ironiczny, a jedyne, co daje się w nim zauważyć to nieustająco fałszywe brzmienie i nienaturalne silenie się na zaczepną obojętność. Niedostosowanie warstwy opisowej, narracyjnej i dialogowej do przyjętych założeń (szorstkiego świata, szorstkiego bohatera) oraz zmienianie rejestrów prowadzenia historii nie pozwala w nią uwierzyć i zwyczajnie dać się jej pochłonąć. Wszystkie emocje giną gdzieś w nieustającym słowotoku głównego bohatera, który a to popisuje się wiedzą historyczno-polityczną, a to łyka nowe fakty i nazwy jak młody pelikan; a to użala się nad swoim pijaństwem i zastanawia, czy to, co robi w ogóle ma sens. Błagam, trochę charakteru!

Jerry ma zresztą więcej wad, a podstawową jest niekonsekwencja. Naprawdę, nie da się o nim powiedzieć czy napisać nic konkretnego, bo nie tylko nieustannie zmienia decyzje jak pięciolatek, ale i reaguje na kolejne wydarzenia jakby zmagał się z całym szeregiem różnorodnych osobowości. W dużej mierze jest antypatyczny i – co akurat dobre – bardzo autokrytyczny, chociaż akurat w chwilach, gdy bardziej na miejscu byłoby tłumienie pewnych wniosków o sobie, np. jako studium alkoholizmu rzecz zupełnie się nie sprawdza.

Nie jest jednak tak, że „Korpokracja” to zupełnie zła powieść. Tym, co mnie urzekło są jej metatekstualność oraz autotematyczność. To pierwsze, umieszczanie powieści w powieści, nie jest może szczególnie świeże, ale osobiście uwielbiam podobnie incepcyjne zagrywki. Studium procesu tworzenia pierwszej książki ze wszystkimi związanymi z tym naiwnościami, oderwaniem od rzeczywistości, brakiem świadomości upływu czasu wypadło bardzo dobrze. W niektórych momentach czułam się tak, jakbym obserwowała siebie.

Muszę też sprostować jeden z pierwszych zarzutów, dotyczący niezrozumienia wszystkich zawiłości polityczno-ekonomicznych. Raz, że do właściwego targetu (posiadającego odpowiednią wiedzę) Paweł Śmieszek z pewnością dotrze. Dwa, że mój brak wiedzy też jest elementem znaczącym. Można by nawet powieść traktować jako swoistego rodzaju uświadomienie niewiedzy, swojej małości względem różnorakich przekrętów i gierek. Z pewnością także zachęca to do sprawdzenia poruszanych wątków i intelektualnego ich zgłębienia.

Sądzę, że utalentowany wydawca z profesjonalnym redaktorem i korektorem mógłby uczynić powieść Pawła Śmieszka tekstem naprawdę intrygującym, interesującym i wciągającym. W obecnej formie spodoba się przede wszystkim tym, którym temat piramidy politycznych intryg Stanów Zjednoczonych nie jest zupełnie obcy. Zwłaszcza, że poza okresem rywalizacji między demokratami a republikanami, między Alem Gore a Georgem W. Bushem i aktualną wtedy sytuacją polityczną, autor porusza tematy sięgające II wojny światowej i innych konfliktów zbrojnych na całym świecie oraz zamieszania w nie największych przedsiębiorstw. Trzeba mieć więcej niż podstawową wiedzę, by „Korpokrację” docenić. Jako thriller polityczny jest kiepsko, ale jako monografia spisków – nie potrafię niestety potwierdzić w jakim stopniu „rzeczywistych” – powieść sprawdza się pierwszorzędnie. Jesteście fanami tego typu lektur? Trafiliście w dziesiątkę.

Za egzemplarz ebooka dziękuję autorowi.

Alicja Górska