sylwiazientek

fot. Kasia Dobosz

TO, CO MNIE POCIĄGA, TO INNOŚĆ
Jak do tej pory autorka trzech powieści – „Próżna”, „Złudzenia, nerwice i sonaty” oraz „Miraży”.

Z urodzenia olsztynianka, ale z wyboru i poprzez miłość do stolicy – warszawianka. Żona, matka trójki dzieci i pasjonatka historii, zwłaszcza tej ludzkiej, biograficznej. Zamiłowanie do wspomnień o wielkich przedstawicielach sztuki realizuje prowadząc blog Fantasmagoria (zientek.blog.pl), gdzie zamieszcza wybrane szkice biograficzne. Wielbicielka jazzu, kina i malarstwa.

Jak do tej pory autorka trzech powieści – „Próżna”, „Złudzenia, nerwice i sonaty” oraz wydanych niedawno „Miraży”. Znana dotąd z analizy współczesności, tym razem Sylwia Zientek wkroczyła na grunt zgoła odmienny – dwudziestolecie międzywojenne, Warszawa, poeci, brzmiące muzyką kluby, skazana na porażkę miłość i poszukiwanie własnej tożsamości seksualnej.

Kobieta o wielu twarzach, nieustannie poszukująca, nieznosząca rutyny i niezwykle ciekawa świata oraz jego przeszłości – taki obraz autorki wyłania się z wywiadu, którego zgodziła się udzielić Alicji Górskiej.


Alicja Górska: Do tej pory swoje powieści lokowała Pani w nadgryzionej konsumpcjonizmem rzeczywistości, skąd więc pomysł na to, by „Miraże” rozgrywały się w okresie międzywojennym, tuż przed II wojną światową?

Sylwia Zientek: Dwudziestolecie międzywojenne fascynuje mnie od wielu lat. Od kiedy zobaczyłam na wystawie w Muzeum Historycznym m.st. W-wy fotografię Henryka Poddębskiego „Nowy Świat nocą” z 1935 r. zawładnęło mną wielkie pragnienie odtworzenia klimatu przedwojennej Warszawy. Przyznam, iż po dwóch powieściach pisanie o współczesności nieco mnie zmęczyło, musiałam cofnąć się w czasie, aby nabrać dystansu dla tego, co dzieje się teraz. Dzięki Mirażom złapałam jednak bakcyla podróży w czasie i teraz mam wielką pokusę, aby moje kolejne książki osadzić w historycznych realiach. Raczej już nie w dwudziestoleciu, ale w czasach znacznie bardziej odległych.

miraze-7A.G.: Z jednej strony pisze Pani o Warszawie „białych kołnierzyków”, z drugiej zaś o Warszawie kulturalnej, na której ulicach wypatruje się poetów. Obrazy spowija aura zupełnie różnych emocji. Jak to jest tak naprawdę, co Pani czuje do Warszawy?

S.Z.: Warszawa jest miejscem gdzie ludzie realizują swoje życiowe cele i przeżywają upadki, jest niedoskonała ale też boleśnie piękna dzięki swojej tragicznej historii. Zdaję sobie sprawę, że to miasto wzbudza ambiwalentne odczucia, ma wiele twarzy i może wywoływać skrajne emocje. Ja kocham to miejsce za jego waleczność i energię. Na wizerunek Warszawy – przynajmniej w moich oczach – wpływa mit „Paryża północy”. Tak nazywano Warszawę przed wojną. Chciałam utrwalić i zobrazować ten mit, przybliżyć czytelnikom piękno miasta, które nigdy już nie będzie takie jak kiedyś. Dzięki pamięci o minionym splendorze łatwiej jest spojrzeć łaskawym okiem na stan obecny.

A.G.: Kiedy potencjalny czytelnik patrzy na okładkę „Miraży” i czyta ich opis, absolutnie nie spodziewa się tego, co znajdzie w środku. Liczy raczej na lekki romans z kryminalnym zacięciem. Nie sądzi Pani, że ulokowanie najbardziej znaczącej dla powieści informacji dopiero w jej połowie, co uniemożliwia wspominanie o niej w recenzjach czy opisach bez posądzenia o spoiler, coś „Mirażom” odbiera? Być może zniechęca właściwy target, a zachęca nieodpowiedni? A może ten zabieg ma na celu coś więcej, niż tylko wywołanie zaskoczenia?

S.Z.: Przyznam, że mam pewne wątpliwości co do celowości tego zabiegu, ale poddałam się sugestiom profesjonalistów. Konstrukcja książki została na życzenie wydawcy zmieniona tak właśnie, aby zaistniał wspomniany suspens. Trudno mi na razie ocenić trafność tej decyzji, jednak wiele osób przekazywało mi swoją pozytywną opinię co do elementu zaskoczenia. Zdaję sobie sprawę, iż wskazanie już na okładce podnoszonej w Mirażach tematyki mogłoby zniechęcić wielu czytelników, którzy unikają kontrowersji. Może więc dobrze się stało… Czas pokaże.

zientek1

Zdjęcie pochodzi z FP autorki.

A.G.:  Czy temat tożsamości seksualnej to rzecz dla Pani ważna ze względu na bliskie doświadczenia, czy po prostu uznała to Pani za problem aktualny, intrygujący i wpisujący się w obecne zainteresowania społeczne? Jak zbierała Pani materiały do „Miraży”?

S.Z.: Do końca nie rozumiem przyczyn swojego zainteresowania kwestiami odmienności seksualnej, może powinnam pójść z tym do psychoanalityka… Jestem matką trójki dzieci, żyję w typowym układzie małżeńskim, tak więc opisane zagadnienia nie wynikają z moich życiowych doświadczeń. To co mnie pociąga to inność, odmienność, radzenie sobie w życiu z piętnem odmieńca. W przypadku historii opisanej w Mirażach, bezpośrednią inspiracją był życiorys pewnej żyjącej przed II wojną Australijki Eugenii Falleni. Odsyłam do mojego bloga tych, którzy chcieliby zapoznać się bliżej z tą niesamowitą historią.

Opis książki: Lili i Julian spotykają się w music-hallu „Rex” i zawiązują znajomość, która z niewinnego flirtu przeradza się we wzajemną fascynację. Lili jest znudzona spokojnym rodzinnym życiem. Szuka dojścia do bohemy artystycznej, próbuje być zawsze au courant z modą, literaturą, lokalami, w których bywać wypada. Rozdarta pomiędzy wymaganiami, jakie stawia przed nią pozycja żony adwokata i damy z dobrego towarzystwa, a tęsknotami za niemoralnym, ekscytującym, swobodnym życiem. Julian to początkujący pracownik działu reklamy pisma „Bluszcz”, zmagający się z problemami finansowymi i aspirujący do sławy poeta, który wciąż mieszka z ciotką i wszędobylską służącą Andzią. Kochankowie planują wspólny wyjazd do Paryża. Pragnienia bohaterów okazują się jednak mrzonkami w obliczu nadciągającej wojny…

A.G.: Zastanawiam się, co zmienia w kwestii postrzegania tegoż tematu czas akcji. Skupiła się Pani przede wszystkim na przeżyciach wewnętrznych postaci, a czy one – brak akceptacji i zrozumienia – nie są charakterystyczne dla samego zjawiska, bez względu na czas? Jaki dodatkowy element wprowadza ten konkretny moment historyczny?

S.Z.: Oczywiście kostium historyczny jedynie podkreśla uniwersalizm poruszanych przez powieść treści – kwestie wolności jednostki, prawa do równości były, są i będą aktualne. Kontekst historyczny wydał mi się istotny głównie ze względu na potencjał rozwojowy akcji książki. Nie zdradzając podstawowej kwestii Miraży wspomnę tylko o tym, iż historia Juliana mogłaby się potoczyć inaczej po wojnie, kiedy rozwój medycyny i nauki był dużo bardziej zaawansowany.

A.G.: Przyznaję, że tak blisko Tuwima czy Boya-Żeleńskiego jeszcze się nie czułam, na kartach Pani powieści wydawali się wyjątkowo żywi, odarci z mitu narodowych skarbów, ale wyposażeni w atrybuty godne współczesnych gwiazd. Wiem, że prowadzi Pani blog Fantasmagoria (zientek.blog.pl), na który zamieszcza Pani szkice biograficzne ludzi związanych ze sztuką. Czy właśnie ze względu na te zainteresowania tyle miejsca poświęciła Pani w „Mirażach” poetom?

S.Z.: Jak najbardziej! Blog zaczęłam prowadzić w kwietniu 2013 roku rozpoczynając intensywną pracę nad Mirażami. Poszerzałam swoją wiedzę na temat historii dwudziestolecia międzywojennego oraz ważnych postaciach tamtych lat. Te niezwykłe osobowości wprost domagały się głębszego poznania, poświęcałam więc dużo czasu na biografie skamandrytów, Krzywickiej czy Boya-Żeleńskiego. Miałam też poczucie, że ta wiedza powinna być jakoś spożytkowana i dlatego opisywałam sławy lat przedwojennych na blogu, który niespodziewanie bardzo się rozwinął i zyskał spore uznanie wśród czytelników.

A.G.: „Miraże” to spacery przedwojenną Warszawą, wewnętrzne rozterki, dysputy o poezji i poeci oraz pragnienie życiowego i miłosnego spełnienia. Ale to również doskonały katalog miejsc, w których ludzie z tamtego okresu się bawili. To był dobry moment dla miłośników jazzu, do których Pani również się zalicza. Gdzie obecnie oddaje się Pani swojej melomańskiej pasji?

S. Z.: Rzeczywiście lata przedwojenne były swoistym rajem dla wielbicieli jazzu, który uważany był za bardzo nowoczesną i kontrowersyjną muzykę. Dzisiaj ten rodzaj muzyki przeżywa pewien regres. Żałuję, że nie mieszkam w takim mieście jak Nowy Orlean, gdzie jazz wciąż żyje i można go posłuchać i poczuć w niezliczonych lokalach, gdzie gra się co wieczór muzykę na żywo. Oczywiście chodzę na koncerty (jak Warsaw Summer Jazz Days), których nie jest niestety zbyt dużo. Są one wielkim świętem. Na co dzień musi mi wystarczyć muzyka odtwarzana w moim domu z płyt winylowych, dla których porzuciłam płyty CD. Jazz grany z winyla ma niesamowity rytm i kreuje wyjątkowy nastrój.

A.G.: Czy następna Pani powieść będzie rozgrywała się w czasie popularności jazzowej nuty, czy raczej współczesnego muzycznego crossoveru?

S.Z.: Jestem właśnie w trakcie kończenia powieści drogi, której akcja rozgrywa się współcześnie. I tutaj może zadziwię czytelników, bo tym razem przypominam kilka hitów muzycznych z lat 80 (z czasów, gdy bohaterki książki przeżywały pierwsze miłości), częściowo zaś rytm wydarzeń podkreśla emocjonalna i szczera muzyka country i blue grass.

zientek2

Zdjęcie pochodzi z FP autorki.

A.G.: Miałam problem z zachęceniem czytelników do lektury „Miraży” bez ujawniania ich zasadniczego problemu. Teraz przerzucam tę odpowiedzialność na Panią 🙂 Jak zachęciłaby Pani wszystkich tych, którzy jeszcze nie mieli okazji spotkania się z Pani twórczością, do lektury historii Juliana i Lili?

S.Z.: Jest to klimatyczna opowieść, w której nic nie jest takie jakie wydaje się na początku… Miraże to historia wyrosłej z marzeń miłości niemożliwej. Zapewniam, że nie tylko warszawskie realia lat 30 godne są poznania. Zachęcam do wniknięcia w obyczajowość epoki, w świat raczkującej reklamy prasowej – prostolinijnej i zabawnej z dzisiejszego punktu widzenia – który poznajemy wraz z pracującym w redakcji magazynu „Bluszcz” Julianem. Ktoś powiedział mi, że to taki polski Mad Men z lat 30. Bardzo mi się to spodobało!

 

Gdzie szukać „Miraży” i ich autorki? Lubimy czytać, Fanpage, Blog Fantasmagoria

A na krytyk.com.pl: recenzja

Wywiad przeprowadziła w listopadzie 2015 roku Alicja Górska dla recenzent.com.pl

Alicja Górska