Ostatnimi czasy odkrywam nowe oblicze Kinga. Mistrz grozy zwolnił nieco i rozgląda się teraz uważniej wokół siebie. W swoich poczytnych książkach umieszcza tropy problemów społecznych czy polityki. Jego powieści stają się krótsze, ale wciąż pełne są treści, jakkolwiek wiele sensów trzeba sobie dopowiedzieć. Tak było w przypadku „Pudełka z guzikami Gwendy” i tak jest w przypadku „Uniesienia”.
Kiedy dodawałam na wirtualną półkę Legimi „Pudełko z guzikami Gwendy” autorstwa Stephena Kinga i Richarda Chizmara, spodziewałam się czegoś o przynajmniej 500-stronicowej objętości. W końcu King od dawna już celuje w opasłe tomiska, a tutaj mamy do czynienia z duetem. Dwóch autorów – myślałam – z których przynajmniej jeden lubi się rozpisywać, zwiastuje pokaźną lekturę. Okazało się, że historia Gwendy to niecałe 200 stron. Trzeba jednak przyznać, że solidnych.
1. To trochę absurdalne, że jeszcze nie obejrzałem #Lamb. Intryguje mnie ten film od zapowiedzi. 2. Mega rozczarowało nas #SaintMaud, takie "meh" wbrew powszechnym zachwytom. 3. Reszta stąd to same sztosy! #A24 od lat należy do naszej ścisłej topki kina, jeśli chodzi o portfolio.