Już pierwszego poranka na Islandii wiedziałam, że znalazłam moje miejsce na świecie. Nie chodziło o ciszę, prószący śnieg, czy nawet zapierające dech w piersiach krajobrazy. Chodziło o obcość, o tajemniczość, o jednoczesne wrażenie dominowania i bycia zdominowaną. Do tamtego poranka mogłam sobie tylko Islandię wyobrażać. Teraz po prostu szukam z nią i z jej wciąż niewystarczająco znaną mi historią kontaktu – tak trafiłam na „Małą księgę dawnych Islandczyków” Aldy Sigmundsdóttir.