WYSPA TAJEMNIC
Już pierwszego poranka na Islandii wiedziałam, że znalazłam moje miejsce na świecie. Nie chodziło o ciszę, prószący śnieg, czy nawet zapierające dech w piersiach krajobrazy. Chodziło o obcość, o tajemniczość, o jednoczesne wrażenie dominowania i bycia zdominowaną. Do tamtego poranka mogłam sobie tylko Islandię wyobrażać. Teraz po prostu szukam z nią i z jej wciąż niewystarczająco znaną mi historią kontaktu – tak trafiłam na „Małą księgę dawnych Islandczyków” Aldy Sigmundsdóttir.
W praktyce „Mała księga dawnych Islandczyków” rzeczywiście okazuje się doskonałym wprowadzenie do przeszłości krainy lodu i ognia, chociaż w niektórych czytelnikach – jak we mnie – może pozostawić niedosyt oraz wrażenie… zmieszania. Zgodnie z zapowiedzią opisy poszczególnych wątków są bardzo krótkie. Tak krótkie, że aż prosi się, żeby temat rozwinąć. Autorka przywołuje sporo informacji i wiele skomplikowanych powiedzeń lub stwierdzeń (w większości podobno tak naprawdę nieprzetłumaczalnych), których ludzie nieznający islandzkiego i tak nie będą w stanie zapamiętać (ani nawet przeczytać), lecz kontekstom i samym opisom sytuacyjnym po prostu czegoś brakuje – zawsze zostaje mnóstwo pytań. Jednocześnie sporo w tych króciutkich esejach żartów i dowcipnych wtrąceń autorki oraz w zamierzeniu komicznych grafik, obrazujących w absurdalny i przerysowany sposób część z islandzkich przesądów. Sęk w tym, że te śmiesznostki częściej powodowały u mnie lekkie zażenowanie niż uśmiech, a już w ogóle, kiedy pojawiały się w takim natężeniu, jak ma to miejsce w książce. Oczywiście wiele osób z pewnością ten cringe’owy humor doceni.
Wątpliwej jakości dowcip i mało obszerne treści nie oznaczają, że nie warto po „Małą księgę dawnych Islandczyków sięgać”. Niedosyt to przecież nie synonim braku wartościowych treści. Praktycznie każda strona książki Sigmundsdóttir pozwalała mi dowiedzieć się czegoś nowego. Wreszcie zrozumiałam, dlaczego w przeszłości miejscowi żywili się fermentowanym wcześniej pod ziemią rekinem (prawda jest jeszcze bardziej pragmatyczna i zadziwiająca, niż mogłoby się wydawać w pierwszym odruchu), jak to naprawdę jest z tymi elfami, dlaczego na Islandii rośnie tak mało drzew, skąd na wyspie tyle dziwacznie pagórkowatych terenów i z jakiego powodu wiele z islandzkich tekstów kultury koncentruje się wokół kazirodztwa (jakkolwiek by to nie brzmiało).
„Mała księga dawnych Islandczyków” to lektura na jeden wieczór albo po prostu idealna towarzyszka podróży na tę tajemniczą wyspę na dalekiej północy (z pewnością zgromadzone w tomie fakty robią jeszcze większe wrażenie na miejscu). Książka zostawia po przeczytaniu pewien niedosyt, ale może to dobrze – wszak dociekliwość i pragnienie pogłębianie wiedzy zawsze napędzane są właśnie przez brak tejże wiedzy, prawda?