Jeżeli słowo „dziwny” musiałoby mieć definicję podaną w człowieku, to jak ulał pasowałby tutaj Jean-Pierre Jeunet. „Miasto zaginionych dzieci”, „Obcy: Przebudzenie” i „Amelia” – trzy bardzo różne od siebie filmy, które łączy jedynie francuskie nazwisko reżysera i surrealistyczne podejście, jakkolwiek również bardzo różnorodne, to doskonały argument dla używania tego przymiotnika w kontekście wspomnianego twórcy. Do tej pory Francuz kojarzył mi się przede wszystkim z kinem przeznaczonym dla widza dorosłego i – to nawet ważniejsze – dojrzałego. Okazuje się, że potrafi także ukryć swoją autorskość pod płaszczem obrazu pozornie familijnego i… łudząco podobnego stylem do produkcji Wesa Andersona.
O proszę! Skończyłem oglądać #LEGOGwiezdneWojnyWakacje/#LEGOStarWarsSummerVacation i dopiero teraz zorientowałem się, że na #DisneyPlus jest już dostępny #BuzzAstral/#Lightyear
Fajnie! Na kinowy seans jakoś się nie zebraliśmy - co jest o tyle dziwne, że na film czekałem. 🙃 /k
To jest naprawdę pierdółka, ale zawsze mnie takie detale cieszą. 🙂 Ot, malutka nakładka UX-owa aktywowana kontekstowo przy odpaleniu odpowiedniego contentu, a jednak paru osobom (w tym mnie) wywołuje choćby chwilowy uśmiech na twarzy. 🥰