Jeżeli słowo „dziwny” musiałoby mieć definicję podaną w człowieku, to jak ulał pasowałby tutaj Jean-Pierre Jeunet. „Miasto zaginionych dzieci”, „Obcy: Przebudzenie” i „Amelia” – trzy bardzo różne od siebie filmy, które łączy jedynie francuskie nazwisko reżysera i surrealistyczne podejście, jakkolwiek również bardzo różnorodne, to doskonały argument dla używania tego przymiotnika w kontekście wspomnianego twórcy. Do tej pory Francuz kojarzył mi się przede wszystkim z kinem przeznaczonym dla widza dorosłego i – to nawet ważniejsze – dojrzałego. Okazuje się, że potrafi także ukryć swoją autorskość pod płaszczem obrazu pozornie familijnego i… łudząco podobnego stylem do produkcji Wesa Andersona.