„Do jutra w Amsterdamie” Agnieszki Zakrzewskiej pozostawiło czytelników i czytelniczki z lekką goryczą na ustach. Z jednej strony cieszyło, że powieść nie zakończyła się oczywistym happy endem, z drugiej jednak nazbyt emocjonalna decyzja protagonistki historii o opuszczeniu Holandii wydała się przesadzona. Co przynoszą odbiorcom „Pocztówki z Amsterdamu”?
Nie wątpię, że na świecie żyją ludzie, którzy zawsze spadają na cztery łapy, a każdą trudność czy porażkę potrafią przekuć w sukces albo – ewentualnie – motywator do rozwoju i działania. Za dużo jednak funkcjonuje już takich bohaterek w literaturze obyczajowej, bym gładko potrafiła przełknąć ich wtyki u losu. Historia Agnieszki z „Do jutra w Amsterdamie” to doskonały przykład tego, jak irytujący potrafi być marysuizm.
Jednym ze skutków ubocznych mieszkania w tycim mieszkaniu, w którym łazienka to jedyne osobne pomieszczenie oddzielone drzwiami, jest spędzanie zadziwiająco dużych ilości czasu w wannie (o ile się takową posiada). Ocenę, czy to plus, czy minus, pozostawiam każdemu z osobna. 🙃 /k