„Do jutra w Amsterdamie” Agnieszki Zakrzewskiej pozostawiło czytelników i czytelniczki z lekką goryczą na ustach. Z jednej strony cieszyło, że powieść nie zakończyła się oczywistym happy endem, z drugiej jednak nazbyt emocjonalna decyzja protagonistki historii o opuszczeniu Holandii wydała się przesadzona. Co przynoszą odbiorcom „Pocztówki z Amsterdamu”?
Nie wątpię, że na świecie żyją ludzie, którzy zawsze spadają na cztery łapy, a każdą trudność czy porażkę potrafią przekuć w sukces albo – ewentualnie – motywator do rozwoju i działania. Za dużo jednak funkcjonuje już takich bohaterek w literaturze obyczajowej, bym gładko potrafiła przełknąć ich wtyki u losu. Historia Agnieszki z „Do jutra w Amsterdamie” to doskonały przykład tego, jak irytujący potrafi być marysuizm.
Wspomniałem ostatnio o fali wznoszącej w karierze Nicolasa Cage'a.
#Pig/#Świnia to świetny przykład tej tendencji. Bardzo dobry film, doskonale balansujący nastrojem za pomocą schematów kina gatunkowego, by pogrywać sobie z oczekiwaniami widza. Genialna rola/kreacja Cage'a. 👏🏻/k