Przyznaję, że od pewnego czasu nie śledzę już programu MasterChef. Złożyło się na to wiele czynników. Po trosze są za to odpowiedzialne prywatne przeżycia, po trosze ogólny brak zainteresowania telewizją, po trosze zmęczenie formułą. Odejście od obserwowania zmagań kucharzy-amatorów nie sprawiło jednak, że pożegnałam kulinarne zainteresowania. Z przyjemnością i łaskoczącym palce zaintrygowaniem (w końcu zupełnie nie wiedziałam, czego się spodziewać!) zajrzałam do zbioru przepisów Adama Kozaneckiego.
Dwa wieczory wystarczyły, byśmy obejrzeli cały serial #TheSandman.
I już żałujemy, że tak szybko się skończył! Ale to dobrze. Twórcy odnaleźli balans między wiernością a zmianami, kondensując wątki z kilku rozdziałów komiksów pod format sezonu serialu. Z sukcesem! 👍