Jako dzieciak miałam bogatą wyobraźnię. Na ciemnych schodach, kiedy rodziców nie było w domu, gonił mnie sam diabeł. Przebudzona w środku nocy, w porzuconych na krześle ubraniach, widziałam upiorną wiedźmę wskazującą na mnie palcem. Tylko mrok pod kołdrą był bezpieczny. Pod kołdrę zmory nie wchodziły. Chociaż tyle, skoro prześladowały mnie nie schodach. Czasami zdawało mi się, że widzę coś w lustrze kątem oka. Ale to nie mogła być prawda, bo trzy razy do lustra „Krwawa Merry” nie mówiłam. W ogóle luster nie drażniłam. Zupełnie inaczej niż młodziutcy bohaterowie cyklu „Magiczne lustro” Sarah Mlynowski, których przygody zaczynają się od „Najpiękniejsza w świecie” właśnie dzięki lustru.