Wyobraź sobie, że poznajesz w barze przystojnego mężczyznę (sorry, panowie, ten tekst dotyczy romansidła klasy D, więc to kobiety są modelowymi czytelnikami zarówno książki, jak i tej recenzji). Właściwie nie poznajesz. Widzisz w barze przystojnego mężczyznę, którego pragniesz jak szalona. I robisz wszystko, żeby zwrócić na siebie jego uwagę.
Nic się nie zmieniło. Nawet słuszna inicjatywa kogoś, kto ze słusznych inicjatyw nie słynie, z miejsca bywa odrzucana, bez refleksji i zastanowienia. Ot tak, sprzeciw dla sprzeciwu.
Co więcej, za wyrażenie aprobaty dla takiej inicjatywy można zostać oplutym i wyśmianym. 😟