Chociaż nie należę do grona strachajł i zazwyczaj nie reaguję na zmory na ekranie, to horrory w kinie budzą we mnie pewien rodzaj niepokoju. Na „Krampusa. Ducha świąt” zdecydowałam się pójść z asystą w postaci przyjaciółki, która – chociaż nie ogląda horrorów i udała się na inny film – miała ewentualnie odholować mnie do domu (łódzkie ulice po zmroku wydają się jeszcze bardziej przerażające bez towarzystwa po horrorze). Przeświadczona o pewności jego grozy nastawiłam się na obgryzanie paznokci i zamykanie oczu w kulminacyjnych momentach. Niesłusznie.
Dwa wieczory wystarczyły, byśmy obejrzeli cały serial #TheSandman.
I już żałujemy, że tak szybko się skończył! Ale to dobrze. Twórcy odnaleźli balans między wiernością a zmianami, kondensując wątki z kilku rozdziałów komiksów pod format sezonu serialu. Z sukcesem! 👍