dobry człowiek jezus i łotr chrystus recenzjaKONTROWERSJA W SŁUŻBIE KOŚCIOŁA
Czasami daję się zwieść kontrowersyjnemu tytułowi. O tej książce słyszałam już wcześniej, ba, nawet trzymałam ją w rękach, poszukując inspiracji do pracy licencjackiej. Nie pamiętam, dlaczego wtedy ją odłożyłam. Być może klarował mi się już w tamtym czasie pomysł właściwego tematu, który ostatecznie niewiele miał wspólnego z Jezusem Chrystusem. W każdym razie „Dobry człowiek Jezus i łotr Chrystus” trafił pod mój dach dopiero po tym, jak błysnął mi złotymi napisami z kosza w jednym z hipermarketów.

W kwestii okładki niewiele się dzieje (tło ma dwie wersje kolorystyczne – białą i czarną – ja posiadam czarną). Złote litery tytułu zajmują całą czarną stronę. Tylna część głosi „to tylko opowieść”, co ma charakter wieloznaczny, zwłaszcza, gdy już zna się właściwy tekst. Skrzydełka oraz grzbiet książki jak na przekór są białe, ale wciąż wypełnione złocistymi tytułami. Padają takie słowa, jak „kontrowersyjna interpretacja” oraz „agnostyk zdolny do krytyki Kościoła”.

dobry człowiek jezus i łotr chrystus recenzjaSama historia przedstawia się zaś następująco. Maria jako upragnione, wymodlone dziecko, trafia w ramach podzięki Bogu pod skrzydła kapłana. Ten postanawia – za podpowiedzią anioła – i gdy dziewczyna już nieco podrasta, wydać ją za mąż. Młodej Marii trafia się starszy wdowiec Józef. Mężczyzna początkowo odmawia ze względu na swój wiek, ale nie chce sprzeciwiać się woli Niebios, więc ostatecznie przystaje na propozycję. Jednak Józef nie jest typowym mężem. Zostawia młodą żonę na całe dnie samą, a tymczasem pod jej oknem ustawiają się w kolejce młodzieńcy pragnący ją uwieść. Pewnego razu przychodzi do niej anioł, który zapowiada, że zostanie matką. Ta część historii wydaje się znana, prawda? Wszystko by się niemal zgadzało, gdyby nie fakt, że w Betlejem Maria rodzi nie jednego syna, a dwóch – Jezusa oraz Chrystusa. Jeden z nich ma okazać się Królem Żydów.

Odrobinkę wątpiłam w te wszystkie wielkie słowa o „kontrowersji” i „krytyce”. Gdyby rzecz faktycznie była aż tak skrajna, chyba mówiono by o niej więcej. Tymczasem leżała sobie smutna i samotna w koszyku hipermarketu z brutalną naklejką „tania książka”. Wszystkie wątpliwości, oczekiwania oraz ich brak rozwiały się już jednak po kilku stronach. W ich miejscu pojawiła się świadomość dokonywanego odkrycia oraz „uznania” dla strategii wydawcy – „Dobry człowiek Jezus i łotr Chrystus” to idealny przykład tomu, na który zły będzie każdy nałogowy czytelnik i zbieracz książek. Dwieście stron utworu spokojnie można by skondensować na pięćdziesięciu, gdyby tylko zmniejszyć monstrualną czcionkę i załatać półstronicową dziurę przed każdym tytułem rozdziału oraz stronę przerwy po każdym rozdziale.

Co jest lepsze: dążyć do absolutnej czystości i całkiem przegrać czy pójść na kompromis i trochę wygrać?

„Dobry człowiek Jezus i łotr Chrystus” sytuuje się, jeżeli chodzi o wzbudzane emocje i obraną kierunek ideologiczny, gdzieś pomiędzy wspomnianą „kontrowersyjnością” a prokatolickim nastawieniem. Prawda jest taka, że jeżeli ktoś oczekuje od Pullmana obalania dogmatów kościoła, to z pewnością zakończy lekturę niepocieszony. Niemniej powinien tę książkę przeczytać każdy, kto znajduje się na granicy wierzę-nie wierzę. A to dlaczego? A dlatego, że pomiędzy całą historią rozdzielenia jednej osoby na dwie; pomiędzy fabułą, opierającą się na działaniach jednego z braci i spisywaniu tychże wydarzeń przez drugiego, zawiera się w tym tekście sporo treści znanych już z Biblii. Przypowieści prezentowane są w nowej odsłonie, ale nie na tyle nowej, by zakłócały rzeczywisty odbiór znaczeń, co więcej, wydaje mi się, że niekiedy po prostu wyłuszczają sens nauk Jezusa.

Przemawia do mnie pomysł, że Biblia jest jedynie zapisem pewnej historii, nieco ubarwionej. Ubarwionej jednak w konkretnym, metafizycznym celu, a nie dla samego ubarwienia. Znając sztuczki sztuki dziennikarskiej jestem w stanie dopuścić do siebie myśl, że zapisane w Testamentach wydarzenia miały miejsce, a jedynie wybrany, metaforyczny charakter ich opisowości sprawił, że wydaje się mieć pewne koligacje z fantastyką. Trzeba pamiętać, że spisano to wszystko w konkretnym celu – wzoru i otuchy dla przyszłych pokoleń.

Piękne słowa przekonują umysł, cuda przemawiają wprost do serca, a potem do duszy. Nie lekceważ środków, które Bóg przypisał naszej naturze.

Językowo Philip Pullman szczególnie się nie popisał. Zdania są krótkie, trochę stylizowane na biblijne, ale nie do końca. Całość wydaje się być rodzajem bajki dla dorosłych. Szczegółów jest mało. Całość, bez dużej ilości przymiotników, zdaje się mieć nieco charakter suchego reportażu z odległej przeszłości. Czyta się to bardzo płynnie i szybko, chociaż dopiero po tym, jak już uda się do specyficzności tekstu przyzwyczaić.

„Dobry człowiek Jezus i łotr Chrystus”, to książka, która nie dość, że nie jest kontrowersyjna, to nie należy do utworów antykatolickich. Znajduje się gdzieś pomiędzy jednym a drugim, co sprawia, że jej targetem są albo ludzie absolutnie niezdecydowani albo po prostu zagubieni. Ludzie, którzy wierzą (lub mogliby uwierzyć), ale nie do końca rozumieją przesłanie boskich nauk. Oczywiście, aby wyłuskać zmienione znaczenia i sensy trzeba znać podstawę, na której zasadza się „Dobry człowiek Jezus i łotr Chrystus”, czyli Biblię. Ostatecznie książka wydaje się nieco czytelnika oszukiwać – nie mam jej oczywiście za złe braku skrajności – używając „mocnego” tytułu do zwabienia obu stron barykady oraz na ponad dwustu stronach rozpisując to, co zmieściłoby się na pięćdziesięciu.

Alicja Górska