pines2POWTÓRZENIE Z PRZESUNIĘCIEM, CZYLI PONOWOCZESNY POMYSŁ NA KINO
Presja oryginalności jest dziś przesadnie akcentowana, nie tylko w kinie. Postmoderniści już dawno zauważyli, że czas wielkich narracji dobiegł końca. Nie znaczy to, że nie można aktualnie opowiadać ciekawych fabuł. Należy jednak mieć świadomość, że zasób tematów i metod ich eksploatacji w kulturze został wyczerpany do tego stopnia, że wymyślenie czegoś autentycznie nowego graniczy z cudem.

 Zamiast więc oczekiwać od twórców – na przykład filmowców – absolutnej kreatywności, warto zwrócić uwagę na ich kunszt w wykorzystywaniu znanych i sprawdzonych schematów. Dobrze jest zorientować się, z jakich tradycji postanowili czerpać, które strategie wybrali, do których nurtów się odwołali i w jaki sposób przetworzyli wcześniejsze wzorce. Umiejętne posługiwanie się zestawem narzędzi i motywów obecnych w (pop)kulturze nie od dziś pozwala na stworzenie nowej jakości. Kluczowy okazuje się więc kontekst, czy to czasowy, czy estetyczny, czy jakikolwiek inny. W kinie oznacza to między innymi, że określony film, rozpatrywany na tle innych produkcji powstałych w tym samym czasie, może zdecydowanie zyskać lub stracić. Derek Cianfrance najwidoczniej zdawał sobie z tego sprawę podczas pracy nad „Drugim obliczem” (ang. „The Place Beyond the Pines”). Utwór zdecydowanie wyróżnia się na tle współczesnego repertuaru. Będąc wykonanym nieco na przekór trendom, jest jednocześnie mocno w nich osadzony. Ta pozorna sprzeczność okazuje się jednym z filarów, na których autor zbudował bardzo solidny utwór. Pokazał, że w kinematografii nawet flirtując z tradycją można wciąż nabrać świeżego oddechu.

pinesCianfrance sprawia wrażenie perfekcjonisty, działającego według planu, którego nie pozwoliłby nikomu zmącić. Po tym, jak wespół z Benem Coccio i Dariusem Marderem przygotował scenariusz, postanowił też stanąć za kamerą jako reżyser. Decyzja się opłaciła, ponieważ udało mu się poprowadzić zespół utalentowanych aktorów z wyczuciem, umożliwiającym im rozwinięcie skrzydeł. Grający w „Drugim obliczu” Ryan Gosling, Bradley Cooper, Ben Mandelsohn czy Ray Liotta to grupa niezwykle silnych osobowości. Reżyser bez problemu poradził sobie ze współpracą z nimi, ale jednocześnie poświęcił dość uwagi reszcie obsady, by ta nie dała się przyćmić utalentowanym kolegom. Nawet Eva Mendes i Rose Byrne, spośród których szczególnie ta druga nie należy do grona szczególnie uzdolnionych, spisały się wyśmienicie. Najmilszym zaskoczeniem były jednak kreacje Dane’a DeHaana i Emory’ego Cohena, którzy udowodnili, że młody wiek to nie problem, kiedy ma się do czynienia z dobrym reżyserem.

Konkretna i kompletna wizja „The Place Beyond the Pines” daje się zauważyć nie tylko w ciekawej i dobrej historii, ale też w relacji do innych filmów. Ta zaś nie sprowadza się wyłącznie do cytowania scen, ale uwzględnia dotychczasową pracę poszczególnych aktorów. Pod tym względem Derekowi Cianfrance’owi udało się osiągnąć pełen sukces w dziedzinie, w której na mniejszą skalę i z gorszym rezultatem sprawdził się Andrew Dominik przy „Zabić, jak to łatwo powiedzieć. Większość kluczowych ról w „Drugim obliczu” wynika bardziej lub mniej bezpośrednio z zawodowego emploi ich odtwórców. W przypadku Bradleya Coopera punktem odniesienia jest przede wszystkim „Poradnik pozytywnego myślenia”, dla Ryana Goslinga to zwłaszcza „Drive”, zaś w kontekście Evy Mendes chodzi między innymi o „Królów nocy”. Co ciekawe, obsadzenie Bena Mandelsohna sprawia wrażenie podyktowanego jego udziałem właśnie we wspomnianym „Zabić, jak to łatwo powiedzieć”.

Film Cianfrance’a to przede wszystkim dramat, choć nie zabrakło w nim elementów dreszczowca i kina gangsterskiego. Punktem wyjścia dla fabuły jest moment, w którym motocyklista-kaskader Luke dowiaduje się, że jest ojcem. Matka niemowlęcia, Romina, żyje z innym mężczyzną, Kofim. Ten zapewnia kobiecie i chłopcu ustabilizowaną sytuację, ale Luke postanawia zawalczyć o rodzinę, zapewniając jej dobrobyt. Zatrudnia się więc w warsztacie należącym do Robina Van Der Zee. Wspólnicy wpadają na pomysł szybkiego wzbogacenia się – napadają na bank. Decyzja ta owocuje lawiną konsekwencji, które wpłyną nie tylko na życie rabusiów, ale też wielu postronnych osób, w tym ambitnego policjanta, Avery’ego Crossa.

– Rob, doceniam to, co proponujesz, ale muszę zarabiać porządną kasę.

– Zapłaciłbym ci więcej, gdybym mógł. Znasz się na rzeczy, jesteś fachura.

– Mógłbym naprawić tę rozkraczoną ciężarówkę.

– Popróbuj, ale… nie mam jak ci zapłacić. Ale znam inne wyjście.

– Jakie?

– Napad na bank.

– Pierdzielisz.

– Wcale nie. Zaliczyłem cztery napady. Odpuściłem dwanaście lat temu, bo robiło się niebezpiecznie. Nic ci nie grozi, o ile nie zaczniesz przeginać. Jeśli chcesz łożyć na dzieciaka, pogonić kota rywalowi, muszisz użyć swoich talentów. A talenty masz… wyjątkowe. Co ty na to?

– Wal się.

– Powodzenia w utrzymaniu rodziny z płacy minimalnej.

Kluczowym motywem przewijającym się w „The Place Beyond the Pines” jest ojcostwo i jego rola w kształtowaniu charakteru. Problem ten pełni funkcję spoiwa, myśli przewodniej łączącej poszczególne wątki. Tych jest w utworze dość dużo, by wypełnić przeszło dwugodzinny seans i wystarczająco wyraźnie zaakcentować wymowę utworu. Wprawdzie bliżej finału przesłanie staje się na tyle klarowne, że ostatnie sceny filmu sprawiają wrażenie nieco męczących, ale stanowią one istotny element klamry wieńczącej całą historię. Dzięki nim wizja autora zyskuje spójność, a gorzki morał wybrzmiewa jako następstwo nieuniknionego efektu splotu wcześniejszych wydarzeń. Twórcom należą się więc brawa za konsekwencję, nawet jeśli osiągnęli ją kosztem drobnego dyskomfortu widza. Tym bardziej, że charakterystyczna atmosfera ciągłego napięcia nie znika aż do ostatnich minut.

Choć finał utworu z czasem staje się coraz łatwiejszy do przewidzenia, w fabule znalazło się kilka dramatycznych i zaskakujących zwrotów akcji. Znawcy kina rozpoznają w nich szkołę wczesnego Richarda Linklatera, z fenomenalnym „Slackerem” na czele. Cianfrance nie powiela jednak stylu wspomnianego reżysera, lecz adaptuje go – ze znaczącymi autorskimi modyfikacjami – do nowego typu opowieści. Sposób, w jaki poprowadzona jest narracja w „Drugim obliczu” trudno więc nazwać w pełni oryginalnym, ale niesposób odmówić mu drobnych innowacji. Poza tym, na tle innych współczesnych hitów – zwłaszcza z tak doborową obsadą – „The Place Beyond the Pines” jest objawieniem, prawdziwą perłą.

Nie byłby nią jednak, gdyby nie sprawne wykonanie, będące owocem pracy zdolnego zespołu. Aby nie przytłoczyć widza nadmiarem atrakcji, twórcy zrezygnowali z wyszukanej formy audiowizualnej. Zamiast tego zaproponowali warsztatową poprawność, na którą składają się ładne zdjęcia Seana Bobbita i nastrojowa muzyka Mike’a Pattona. Główny motyw muzyczny, podobnie jak wybrane ujęcia, pomimo braku stylistycznych ozdobników potrafią zapaść w pamięć na długo po seansie. Równie zaskakujący jest wygląd postaci: ich charakteryzacja i kostiumy, sprawiające wrażenie stosunkowo tanich i zrealizowanych z niebywałą prostotą, nadają obrazowi niesamowitej specyfiki.

Pośród licznych lekkich hitów, nierzadko zmuszających widzów do wyłączenia myślenia na czas seansu, „Drugie oblicze” może być doskonałą odskocznią. Reżyser nie stawia wprawdzie przed odbiorcą trudnych intelektualnych wyzwań, ale nie traktuje go też jak idiotę. Dramat Cianfrance’a przedstawia ważne problemy w sposób czytelny i zrozumiały, ale zaskakujący; zwłaszcza jak na dzisiejsze standardy kina hollywoodzkiego. A że nie proponuje on szczególnie odkrywczych refleksji… Co z tego? Niektóre tematy są ponadczasowe i każda ambitna próba zmierzenia się z nimi jest cenna. Dużą wartość ma również odważny gest autora, polegający na sięgnięciu po metody pomijane w dzisiejszym mainstreamowym kinie.

Derek Cianfiance radzi sobie z postmodernizmem zupełnie inaczej, niż koledzy z branży, tacy jak Quentin Tarantino czy Nicolas Winding Refn. Ten twórca znalazł własną ścieżkę, która przynajmniej w „The Place Beyond the Pines” doprowadziła go do artystycznego sukcesu. Czy sprawdza się ona również w jego najnowszym filmie, „Światło między oceanami”? A może wręcz przeciwnie – autor sięgnął w nim po jeszcze inne środki wyrazu? alicjadajeokejkeJestem tego niezwykle ciekaw, ale polscy widzowie będą mieli okazję przekonać się o tym dopiero po 18 listopada, kiedy to trafi on do dystrybucji kinowej w naszym kraju. Tymczasem warto obejrzeć „Drugie oblicze” – choćby po to, by przekonać się, że w kinematografii działają nadal odważni i poszukujący reżyserzy oraz istnieją nurty, które wciąż są w stanie zaskoczyć widzów swoją specyfiką.

99

Publikowano również na: polter.pl

Kamil Jędrasiak