uwaga dochodzęPOKOCHAJ DZIŚ SIEBIE JESZCZE RAZ
Jak na ironię, to kobiety – sfetyszyzowane w każdym calu istoty – mają największy problem z zaspokojeniem seksualnym. A męski świat wywiera nań jeszcze większą presję (bo kimże jest facet, który nie umie doprowadzić swojej kobiety do orgazmu? Czy w ogóle jest jeszcze mężczyzną?). Henrietta Hell, niemiecka dziennikarka, mając dość obecnego stanu rzeczy – egoistycznego i bezproblemowego spełnienia u mężczyzn oraz nacisków prowadzących do konieczności symulowania tego samego u kobiet – postanowiła wcielić w życie misję „Orgazm”, którą opisała w książce „Uwaga, dochodzę! W 80 orgazmów dookoła świata”.

Tematy związane z seksem i orgazmem cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem. By się o tym przekonać, wystarczy sięgnąć po pierwsze lepsze czasopismo. Przynajmniej jeden lub dwa artykuły w każdym z magazynów dotyczą seksu – jak go urozmaicić, jak czerpać z niego przyjemność, jak wzmocnić swoje libido, kiedy się na niego decydować itd. Dawniej był to temat tabu, dzisiaj – główny element żartów, filmowych dowcipów i marketingowej strategii wszystkiego: od bananów po podpaski. Wciąż jednak dominują w tym wszystkim treści przeznaczone dla mężczyzn. To kobiety prężą się w mokrych podkoszulkach, wypsikując na siebie całą zawartość flakonu perfum; to kobiety pokrywają się smarem i w przyciasnych szortach demonstrują niezwykłość nowych opon samochodowych czy zestawów narzędziowych; to kobiety stają się (częściej) obiektem seksualnym, ciałem do zaspokojenia cudzych pragnień cielesnych.

uwaga dochodzęZwykle opisuję okładki czytanych książek – wbrew powszechnej opinii bowiem bardzo dużo mówią o tym, co znaleźć można w środku tomu – więc i tutaj nie zrobię wyjątku, jakkolwiek obwoluta „Uwaga, dochodzę!” jest naprawdę minimalistyczna. Czerwone tło, czarne i białe napisy o niesymetrycznej czcionce oraz prosta grafika rozwartych w ekstatycznym krzyku (w domyśle) ust to całość kompozycji. Jest więc bardzo sugestywnie, acz nienachalnie – wyobraźnia pracuje.

„Uwaga, dochodzę!” to zbiór luźnych reportaży o seksualnej podróży autorki. Henrietta Hell udała się w wybrane miejsca związane z seksem. Wśród nich znalazły się Indie (jako miejsce narodzin Kamasutry), Tajlandia (słynąca z seksturystyki) czy Tanzania (to w końcu Afryka, a wiadomo, co się mówi o przyrodzeniu mieszkańców tegoż kontynentu), ale również: Peru, Egipt, Turcja, Kambodża, Wietnam oraz Francja. Wszędzie tam Niemka szukała tylko jednego – orgazmów. Próbowała jogi, oczyszczania organizmu, narkotyków, alkoholu, seksu grupowego i takiego z absolutnie przypadkowymi osobami. Trafiała na niezapomniane noce i pełne zawstydzenia poranki. Jedno jest jednak pewne – zdecydowanie się nie nudziła. A kompilując opisy swojej eskapady każdy z rozdziałów podsumowała serią rad, wskazówek i seksualnych wniosków.

Czy udało się Henriette Hell odnaleźć złoty środek na szczytowanie podczas każdego stosunku, tego dowiecie się wyłącznie czytając książkę. Ode mnie zaś możecie uzyskać jedynie informacje na temat wrażeń z samej lektury. A te są bardzo różne. Z jednej bowiem strony czytało się rzecz bardzo przyjemnie – kolejne strony po prostu przeze mnie przepływały, zabierając ze sobą wrażenie mijającego czasu i bardzo często mimowolnie wywołując na mojej twarzy lekki uśmieszek. Z drugiej zaś w znaczną część tekstu po prostu trudno mi uwierzyć (seks z przypadkowym Egipcjaninem pod piramidą w Gizie? Serio?). Autorka prezentuje się w tak skrajnie różny sposób – od pełnej nieśmiałości wrażliwej kobiety, która miała po prostu dość przedmiotowego traktowania, po wyuzdaną seksualnie fankę SM – że trudno się z nią utożsamić. Jednocześnie jej wyzwolone podejście do sfery przyjemności może budzić zazdrość i chęć powtórzenia jej kroków. Ostatecznie więc „Uwaga, dochodzę!” to tytuł, który dobrze się czyta, jakkolwiek niekoniecznie jest w stanie zmienić czyjąkolwiek egzystencję czy zrewolucjonizować globalne podejście do seksu.

Językowo tekst – co wynika już z akapitu powyżej – prezentuje się nieźle, chociaż przeszkadzają w odbiorze anglojęzyczne wstawki. Nie mam tutaj na myśli sporadycznie pojawiających się po angielsku dialogów (do tych, którzy nie znają języka: nie martwcie się, wszystko zostało wytłumaczone w przypisach na każdej ze stron, na której pojawiła się podobna wymiana zdań), lecz pojedyncze słówka, sprawiające, że opisy perypetii Hell wydają się tandetnym pornosem. Wtrącane podczas stosunków baby brzmi po prostu komicznie. Chyba wybuchłabym śmiechem słysząc coś podobnego w rzeczywistości.

Autorka przyznaje, że tytułowe osiemdziesiąt orgazmów to tylko chwyt marketingowy – w rzeczywistości nie osiągnęła ich aż tylu. Nie ma to zresztą żadnego znaczenia, bowiem „Uwaga, dochodzę!” wydaje się wartościowe z zupełnie innych powodów niż potencjalna odpowiedź na pytanie, jak mieć orgazm przy każdym zbliżeniu. Wyprawa Hell niesie przesłanie by nie bać się siebie, by nie oglądać się na innych i próbować tego, czego pragniemy, a być może się wstydzimy – zupełnie bezzasadnie. Niemka zachęca do akceptacji siebie i czerpania z życia pełnymi garściami, a ponadto nie pozwalania na tłamszenie się przez wszechobecne konwenanse i absurdalne zasady. Innymi słowy: chcecie czerpać przyjemność z życia czy seksu? To wreszcie sobie na to pozwólcie!

Za egzemplarz dziękujemy: Czarna Owca

Alicja Górska