Podczas oglądania „Wyprawy na koniec świata” w głowie aż huczało mi od pojedynczych pomysłów spod znaku: „Muszę o tym wspomnieć w recenzji”. Później, kiedy próbowałem ubrać w słowa swoje wrażenia, cisnęły mi się na klawiaturę przede wszystkim: „zachwyt” i „inspiracja”.