Rosyjscy twórcy to masochiści. Lubują się w narodowościowym autotematyzmie; w zamykaniu własnej tożsamości w skrajnych, surowych i bezkompromisowych obrazach. Walczą o, i tak już wysoką, pozycję w dziejach kinematografii, zamiast łokci używając butelek wódki, a w miejscu stóp – politycznych, cierpkich manifestów. „Lewiatan” nie jest inny. Film Zwiagincewa przekracza ustanowioną (w większości przez niego samego) granicę dosadności, sprawiając widzowi niemalże fizyczny ból; pozostawiając go z ciężką głową, ciężkim sercem i buntem, którego nie da się wypowiedzieć.
1. To trochę absurdalne, że jeszcze nie obejrzałem #Lamb. Intryguje mnie ten film od zapowiedzi. 2. Mega rozczarowało nas #SaintMaud, takie "meh" wbrew powszechnym zachwytom. 3. Reszta stąd to same sztosy! #A24 od lat należy do naszej ścisłej topki kina, jeśli chodzi o portfolio.