Pierwszy tom marcelinowych przygód poruszył we mnie więcej niż jedną strunę. Zapragnęłam na powrót stać się dzieckiem, ale i urzeczona – już jako mentalnie dorosły kulturoznawca – śledziłam niezwykle wprawnie wplecione w treść powieści idee, dotyczące tworzenia i bycia autorem. Drugi tom historii autorstwa Izabeli Skorupki nie tylko po raz kolejny zabrał mnie w te rejony, ale również rozbudził zaintrygowanie wyraźniejszym niż poprzednio światem.
Sporo już czasu minęło, odkąd czytałam książkę o typowo dziecięcym targecie. Tlą się we mnie co prawda wspomnienia pierwszych lektur – „Koraliny” czy „Akademii Pana Kleksa” – jednak są już nieco wyblakłe i zatarte. Kiedy w moje ręce trafiła „Marcelina i Pamięć Przodków” autorstwa Izabeli Skorupki, nie sądziłam, że okaże się nie tylko zajmującą lekturą, ale również bardzo osobistą podróżą.
1. To trochę absurdalne, że jeszcze nie obejrzałem #Lamb. Intryguje mnie ten film od zapowiedzi. 2. Mega rozczarowało nas #SaintMaud, takie "meh" wbrew powszechnym zachwytom. 3. Reszta stąd to same sztosy! #A24 od lat należy do naszej ścisłej topki kina, jeśli chodzi o portfolio.