Nie znoszę generalizowania, a w kontekście książek – zakładania, że coś jest złe lub dobre, wyłącznie dlatego, że przynależy do określonego gatunku literackiego. Przeświadczenie, że każda literatura „trudna” reprezentuje sobą wysoki poziom artystyczny jest tak samo błędne, jak pewność, że paranormalny romans go nie reprezentuje. Zdarzają się przecież perełki, które wstrząsają tym mitem i sprawiają, że drży w posadach. „Córka dymu i kości” Laini Taylor miała szansę zmienić go w pył. Przynajmniej do czasu, gdy nie poznałam drugiej połowy tej powieści.
O proszę! Skończyłem oglądać #LEGOGwiezdneWojnyWakacje/#LEGOStarWarsSummerVacation i dopiero teraz zorientowałem się, że na #DisneyPlus jest już dostępny #BuzzAstral/#Lightyear
Fajnie! Na kinowy seans jakoś się nie zebraliśmy - co jest o tyle dziwne, że na film czekałem. 🙃 /k
To jest naprawdę pierdółka, ale zawsze mnie takie detale cieszą. 🙂 Ot, malutka nakładka UX-owa aktywowana kontekstowo przy odpaleniu odpowiedniego contentu, a jednak paru osobom (w tym mnie) wywołuje choćby chwilowy uśmiech na twarzy. 🥰