Problem z filmem „72 godziny” mam nietypowy. Niby miał być to thriller i film akcji, a w rzeczywistości wyszła komedia. A może wcale nie komedia, tylko pastisz albo jakaś parodia? Może starzejący się Kevin Costner wyśmiewał, również starzejącego się, Liama Neesona? Bo przecież „72 godziny” to taka „Uprowadzona”, tylko jakaś… śmieszna.
Nic dziwnego, że Rosamund Pike dostała Złotego Globa za rolę w #ICareALot/#OWszystkoZadbam. To genialna kreacja podłej postaci, której nienawidzi się od pierwszych minut.
Nie byłoby jednak tego efektu bez sprawnej reżyserii i trzymającego w napięciu scenariusza.