Po lekturze „Złotej krwi” pisałam, że wiem, dokąd zmierza autor. Wydawało mi się, że podsunięte wskazówki klarownie ukierunkowują rozwój fabuły. Tymczasem od pierwszej do ostatniej strony „Złotego syna” nie miałam pojęcia, co się wydarzy. Pierwszy rozdział rozbił wszelkie moje oczekiwania, a później… Później był to już istny rollercoaster. Jeżeli pierwszą część serii „Red Rising” określić emocjonującą, to naprawdę nie mam pojęcia, jak jednym słowem opisać drugą.