gra tajemnicLICZBY ZAMIAST NABOJÓW
„Gra tajemnic” wpisuje się tematycznie doskonale w dzisiejsze zainteresowania filmowców i świata. II wojna światowa – zdaje się, że chęć opowiadania o niej nigdy nie przeminie (i dobrze) – oraz homoseksualizm. Całości dopełnia przełomowość odkrycia (złamanie kodu enigmy) i fakt, że główny bohater poza – zakazaną w tamtych czasach w Anglii – orientacją seksualną ma również do zaoferowania widzowi coś innego: geniusz. A widzowie kochają geniuszy. Zwłaszcza, gdy są niedopasowani i mają zaburzenia psychiczne.

Alan Turing (Benedict Cumberbatch) jest angielskim matematykiem i profesorem na jednej z uczelni. W chwili, gdy poznaje go widz, znajduje się akurat na policyjnej komendzie i snuje przedstawicielowi władzy, detektywowi Robertowi Nock (Rory Kinnear), opowieść o swoim udziale w zakończeniu II wojny światowej. Opowiada o tajnej jednostce matematyków i analityków – Hugh Alexander (Matthew Goode), John Cairncross (Allen Leech), Peter Hilton (Matthew Beard), Joan Clarke (Keira Knightley) – oraz własnych relacjach z przedstawicielami owej grupy; o nienawidzącym go dowódcy (Charles Dance) i przedstawicielu MI-6 (Stewart Menzies). Przede wszystkim zaś o niebezpieczeństwach posiadania wiedzy i konsekwencjach z tym związanych; o umierających masowo żołnierzach i szarych cywilach; o anonimowych pogrzebach i wpatrywaniu się w cyferki, które je oznaczają. Dla Alana Turinga, bowiem, wojna i polegli byli jedynie serią cyfr, którą z bezpiecznego, ogrodzonego terenu on i jego grupa starali się zmniejszyć.

gra tajemnicW teorii w „Grze tajemnic” nie ma niczego odkrywczego. Ot, kolejny film o II wojnie światowej i cichych jej bohaterach. W praktyce jednak okazuje się, że coś reżyser, Morten Tyldum, nowego do stosu wałkowanego niezliczoną ilość razy tematu dołożył. Dystans to tutaj słowo-klucz. Bohaterowie produkcji nie biorą czynnego udziału w starciach, nie chowają się w okopach i nie starają uniknąć śmiertelnej kuli lub granatu. Śmieją się lub nawet tańczą, piją alkohol i wychodzą razem na lunch. Rywalizują ze sobą i decydują się na kontrowersyjne kroki, jak krzyżówka mająca wyłonić z obywateli kraju osoby o szczególnych predyspozycjach. Proszą o czas – dni, tygodnie, miesiące i lata. Wykorzystują go skrzętnie na pracę – chociaż poprzetykaną rozrywką – ale w tym samym momencie, poza ich mikrokosmosem naukowego kampusu, giną prawdziwi ludzie. Nie geniusze, którzy pewni swojego intelektu wiedzą, że prędzej czy później przyczynią się do zakończenia wojny, ale przeciętni obywatele: bracia, siostry, mężowie, żony, ojcowie i matki. To zdystansowanie bohaterów, ale i samego widza, jest najbardziej intrygującą i jednocześnie najbardziej przerażającą rzeczą. Bo czy dzisiaj nie jest podobnie? Czy nie analizujemy, chwalimy lub potępiamy działań, których nie potrafimy sobie faktycznie wyobrazić z naszych małych, bezpiecznych mieszkanek?

Są oczywiście w „Grze tajemnic” obecne i inne wątki. Jest motyw patriarchalnego społeczeństwa, zacieśniającego się wokół kobiecej inteligencji i z miejsca szufladkujący wszystkie przedstawicielki płci pięknej jako umysłowo przeciętne i godne jedynie pracy sekretarki czy służącej. Kobieta w „Grze tajemnic” to przede wszystkim materiał na żonę i gospodynię domową, to przedmiot manipulacji o ograniczonej decyzyjności wobec nawet własnego postępowania. A wszelkie próby wykroczenia poza ten schemat, poza narzuconą przez społeczeństwo rolę, traktowane są jak złamanie pewnej niepisanej umowy i ostatecznie skazują daną jednostkę na banicję poza kręgi obywatelskie.

Sporo jest również o homoseksualizmie i dramacie wypływającym z konieczności ukrywania własnej seksualności; o skrywanych cierpieniach związanych z popędami i wstydzie wynikającym z tego, czego nie da się i nie chce zmienić. To także pewien, na szczęście powoli już kruszejący, pomnik starych zasad i absurdalnych kar nakładanych na jednostki odmienne od ogólnie przyjętego kanonu „normalności”. Wątek ten został szczególnie zaakcentowany poprzez występowanie na wszystkich trzech czasowych płaszczyznach fabularnych produkcji – w szkolnej przeszłości Turinga, okresie pracy nad Enigmą oraz po zakończeniu wojny.

Bardzo cieszę się, że do aktorskiej formy wróciła wreszcie Keira Knightley. Być może wynika to z faktu, że wreszcie miała okazję zagrać silną i pewną siebie postać. Doskonale wypada również Benedict Cumberbatch. Wyraźnie widać zachodzące w nim od początku do końca wojny przemiany. Zwłaszcza finalna scena, w której pękają ostatecznie wszelkie zbudowane przezeń emocjonalne tamy, każe docenić umiejętności aktorskie. Zaskoczył mnie także Mark Strong, który chociaż odgrywa w filmie niewielką rolę, to zdecydowanie zapada w pamięć. Jest w nim coś mrocznego, tajemniczego i aż prosiłoby się, by w podobnym charakterze pojawił się w innej produkcji. Rozczarowuje za to Matthew Goode, który jedyne, co robi na ekranie, to wygląda.

Za muzyczną stronę „Gry tajemnic” odpowiada Alexandre Desplat, od którego nie oczekiwałam niczego innego niż doskonałość. Nie zawiodłam się. Zresztą moje zainteresowanie produkcją zaczęło się właśnie od zasłyszanej gdzieś kompozycji, która później okazała się linią melodyjną filmu. Nic nie można również produkcji zarzucić w kwestii oprawy wizualnej, chociaż pod tym względem szczególnie się nie wyróżnia. Jest poprawna i przemyślanie wypracowana – tyle można rzec.

Bardzo dziwiła mnie atmosfera wrogości, dająca  zaobserwować się  wokół „Gry tajemnic” w czasie premiery filmu, a która wiązała się z zarzutami zbyt małego zaakcentowania polskiego udziału w rozwiązaniu Enigmy. Nie chodzi już nawet o to zacietrzewienie, złorzeczenie i obrażanie się na produkcję z powodu nieobecności pieśni pochwalnych na cześć Rejewskiego, Różyckiego i Zygalskiego, ale o fakt, że wojujący o sprawiedliwość nie doczytali najwyraźniej, iż film opiera się na książce biograficznej autorstwa Andrew Hodgesa, pod tytułem: „Enigma. Życie i śmierć Alana Turinga”. Polska duma cieszy, szkoda jedynie, że nie poszła w bardziej kreacyjnym kierunku, np. zrealizowania własnej produkcji na ten temat (tylko wtedy rozległyby się głosy, że Polacy to tylko o wojnie potrafią mówić).

Alicja Górska