iluzjaEFEKTOWNA MAGIA
Pamiętam sztuczki Davida Copperfielda. Miałam może kilka lat, gdy ten magik zaprezentował telewidzom znikający pociąg. Nie mam pojęcia, jak tego dokonał i nie chciałabym się dowiedzieć. Co ciekawe, z tamtych sztuczek najwyraźniej pamiętam grę, która polegała na dotykaniu pokazanych na ekranie kart. Copperfield poprosił by zacząć od środka, a później pozwalał przesuwać dłoń o ileś pól w dowolnym kierunku  i, na koniec, podał punkt, w którym spoczywała moja dłoń. Byłam oczarowana. Czegoś podobnego doświadczyłam podczas seansu „Iluzji”.

Atlas (Jesse Eisenberg), Merritt (Woody Harrelson), Jack (Dave Franco) i Henley (Isla Fisher) to wyjątkowo zręczni magicy, chociaż niekoniecznie u szczytu sławy. Pewnego dnia znajdują w swoich kieszeniach tajemnicze karty, które prowadzą ich do jednego punktu, a co za tym idzie – spotkania. Wkrótce cała czwórka zaczyna współpracować. Jednak dopiero, kiedy zyskują rozgłos, rozpoczyna się prawdziwa zabawa… I to niekoniecznie w granicach prawa. Wykorzystując swoje – różnorodne – umiejętności magicy dokonują niezwykłych i widowiskowych czynów. Tymczasem po piętach depcze im FBI i Interpol.

iluzjaIluzja” to jeden z tych filmów, które warto obejrzeć przynajmniej dwa razy. Przy pierwszym seansie widz daje się wodzić za nos. Idąc za wskazówkami bohaterów, obserwuje poczynania postaci, patrząc w zupełnie innym kierunku niż jest do tego zachęcany (swoją drogą, czy zachęcanie do patrzenia w przeciwnym kierunku nie oznacza, że powinniśmy patrzeć we wskazywanym?), ale to wcale nie przynosi oczekiwanych efektów. Nie udaje się bowiem oglądającemu dostrzec sekretu triku. Tymczasem bohaterowie ze śmiertelnie poważnymi wyrazami twarzy łżą przedstawicielom prawa, że za wszystko odpowiedzialna jest magia. Dopiero, gdy w finale wszystkie tajemnice wychodzą na jaw, rzecz wydaje się oczywista. Drugi seans pozwala spojrzeć na „Iluzję” już pod zupełnie innym kątem – nie zabawy w kotka i myszkę, a sprawnie zrealizowanego, widowiskowego kina, w którym niemal wszystko dopięte jest na ostatni guzik.

Film Louisa Leterriera, jakkolwiek bazujący na idei sekretu, powinien być przyswajalny dla każdego. Twórcy tak wyważyli dawkę zawiłości i tajemniczości, by nie obrazić bardziej wymagającego widza oraz nie obciążyć zanadto odbiorcy rzadko mającego do czynienia z podobnego typu produkcjami. Bardzo pozytywnie prezentuje się również strona humorystyczna obrazu. Żarty słowne wynikające z silnych charakterów członków zespołu, z którego w dodatku każdy pragnie zostać gwiazdą solo, wydają się naturalne i nienachalne.

Najmocniejszą stroną „Iluzji” jest jednak obsada aktorska. Oprócz wymienionych już nazwisk (Jesse Eisenberg, Woody Harrelson, Dave Franco i Isla Fisher), na liście płac znaleźli się również: Mark Ruffalo, Mélanie Laurent, Michael Caine i Morgan Freeman. Ostatni dwaj pełnią tutaj rolę czarnych charakterów (to bardzo ogólne stwierdzenie) i trudno mi wyobrazić sobie lepszy duet w ich miejscu. Chociaż to Eisenberg wydaje się być wyznaczony na przywódcę drużyny, nazwanie go wiodącą postacią – zwłaszcza przy takiej konkurencji – byłoby sporą przesadą. Tutaj po prostu każdy z bohaterów świeci własnym, oryginalnym i niepowtarzalnym blaskiem. Osobiście, jeżeli miałabym wybierać, to potrafiłabym się zdecydować, kogo określić swoim ulubieńcem – byłby to Woody Harrelson.

Od strony technicznej „Iluzja” również wypada niezwykle interesująco. Dynamiczna akcja znajduje swoje odbicie w konstrukcji kadrów, wypełnionych nie tylko ciekawymi efektami wizualnymi, ale również zmontowanych w odpowiednim tempie. Całość podkreśla warstwa muzyczna, która nie tylko budzi w widzu napięcie o niezwykłym natężeniu, ale także podkręca jego zainteresowanie intrygą. Jest głośno, szybko, kolorowo i oryginalnie. Magia wkracza w „Iluzji” na nowy poziom, który pasuje jedynie do dzikości Las Vegas, w którym to nawet rozgrywa się część fabuły.

„Iluzja” to efektowna (a nie efekciarska) interesująca historia, z wciągającą akcją i zajmującą intrygą. Pozwala bawić się nie tylko niedzielnym fanom kina, ale również tym bardziej obeznanym z kinematografią jednostkom. Zabawna, ale także wywołująca ogromną potrzebę przegryzania czegoś, by poradzić sobie z przytłaczającym napięciem. A to wszystko w sosie z atrakcyjnej wizualności i doskonałego udźwiękowienia.

 

Alicja Górska