LEGO Batman. Moc superbohaterów DCZWALCZAJĄC ZŁO KLOCEK PO KLOCKU
„LEGO Batman: Film” szturmem podbił w ten weekend na ekrany kin. Nie jest to jednak ani jedyna, ani nawet pierwsza filmowa odsłona przygód klockowego Rycerza z Gotham. Wcześniej były bowiem m.in. animacje komputerowe, w których Batman, Superman i inni herosi z uniwersum DC funkcjonowali w zbudowanym z klocków świecie. Tytułem, który zapoczątkował całą serię takich właśnie produkcji jest „LEGO Batman – film pełnometrażowy. Moc superbohaterów DC” z 2013 roku.

Ten wyreżyserowany przez Jona Burtona film animowany wpisuje się w nurt tekstów kultury dekonstruujących konwencję superhero. Chociaż mamy do czynienia z produkcją adresowaną zdecydowanie do młodych widzów, to i dojrzalsza część widowni znajdzie tu coś dla siebie. Warto również dodać, że fabuła tejże animacji zbudowana została na kanwie popularnej gry komputerowej „LEGO Batman 2: DC Super Heroes”, umożliwiającej wirtualną zabawę klockami w kultowym uniwersum znanym z komiksów DC. Jak to wszystko przekłada się na ocenę całości? Otóż bardzo mocno, bo też zakłada odpowiednie oczekiwania widzów.

LEGO Batman. Moc superbohaterów DCIstotnym podobieństwem większości filmów rzeczonego nurtu jest ironiczne podejście do opowiadanej historii. Niekiedy, jak choćby w przypadku „Kick-Ass” lub właśnie „LEGO Batman. Moc superbohaterów DC”, realizacja tegoż podejścia dokonuje się w szczególnie oryginalny i przemyślany sposób. W przypadku tego drugiego tytułu skupiono się na żartach bazujących zarówno na samych kultowych herosach, jak i na schematach narracyjnych. Trzeba przyznać, że pod tym względem ogląda się go świetnie, co i rusz zaśmiewając się do rozpuku. Część gagów może wprawdzie okazać się niezrozumiała dla dzieci, ale to zaledwie kilka wyjątków, które uzmysławiają nam raczej, że grupa docelowa tej produkcji jest znacznie szersza, niż wskazywałaby kategoria ratingowa (co jest zresztą domeną wszystkich filmów LEGO). Zasadniczo bowiem dzieciaki powinny bawić się podczas seansu doskonale.

Kiedy Batman łączy siły z Supermanem, by zmierzyć się z równie imponującym duetem po stronie zła – Leksem Luthorem i Jokerem – to zapowiada się epicka konfrontacja. Jeśli dodać do tego udział innych dobrze znanych postaci ze świata DC, wspierających zarówno herosów, jak też ich oponentów, mogą pojawić się obawy o przesyt i chaos. Choć faktycznie w to nagromadzenie bohaterów i wydarzeń wkrada się nieco zamieszania, to warto podkreślić, że historia nie męczy i nie traci na zrozumiałości. Duża w tym zasługa Jona Burtona, który podejmując się wyreżyserowania filmu, zadbał o jasne i klarowne przełożenie na ekran scenariusza stworzonego wespół z Davidem A. Goodmanem. To o tyle ważne, że w fabule znalazło się parę interesujących pomysłów związanych z zaburzoną chronologią oraz kilka ciekawych twistów. Co więcej, uwzględniono nawet fakt, że akcja rozgrywa się w świecie zbudowanym z klocków – i warto podkreślić, że dokonano tego bardzo umiejętnie.Chapeau bas!

Na uznanie zasługuje też oprawa audiowizualna, która przywodzi na myśl popularne adaptacje historii Batmana z lat 1989-1997 (czy nawet z – postrzeganą dziś jako nieco egzotyczna – ekranizacją z 1966 roku). Zwłaszcza w kontekście dwóch pierwszych filmów wspomnianego cyklu nazwisko twórcy „LEGO Batman. Moc superbohaterów DC” zobowiązuje; nawet jeżeli między Timem Burtonem a Jonem nie ma żadnego pokrewieństwa. Tytuł omawianej animacji może wydać się jednak nieco mylący, bo choć historia Batmana i Robina rzeczywiście stanowi ważną część fabuły, nie mniej ważny okazuje się w tym wszystkim Superman, który przez sporą część seansu wręcz dominuje na ekranie. Taki rozkład akcentów każe zwrócić uwagę na bardzo udane zaprezentowanie atrybutów Gotham City i Metropolis, wyraźnie różniących się od siebie zarówno estetycznie, jak i pod względem ogólnego nastroju (czy też, szerzej: charakterystyki). Twórcy współczesnych aktorskich filmów rozgrywających się w Filmowym Uniwersum DC mogliby się pod tym względem z legutkowych animacji wiele nauczyć.


– No, sytuacja jest pod kontrolą. Mamy wszystkich więźniów… oprócz Jokera.
– Pewnie uciekł jako pierwszy. Przemycił materiały wybuchowe.
– Nie wydaje mi się. Nie ma tu niczego – śladów wybuchu, pożaru… zupełnie, jakby ściany same zniknęły.
– Yyy, tak… Nie, znaczy… Nie dałeś mi skończyć, chciałem powiedzieć… Y, mówiłem, że przemycił materiały wybuchowe, jak każdy, kto chce uciec z więzienia, ale tak nie było, bo brak śladów wybuchu…

Warto też zaznaczyć, że Jon Burton zatrudnił do pracy nad swoim filmem specjalistów, którzy zadbali o wiele szczegółów, począwszy od pięknego, ułożonego z LEGO logo „Batmana” w czołówce, a skończywszy na rysach zdobiących niektóre klocki (w tym korpus tytułowego herosa), sugerujących ich zużycie. Tak, tak – zadbano nawet o estetyczną symulację „zmęczenia materiału” i „patyny czasu” widocznej na klockach. Zasadniczo, przeniesienie wydarzeń znanych głównie z komiksów, kreskówek i aktorskich filmów oraz seriali do rzeczywistości złożonej w dużej mierze z LEGO okazało się, rzecz jasna, bardzo znaczącą zmianą i pozwoliło na użycie całej masy ciekawych pomysłów. Za dobry przykład niech posłuży animacja płomieni, na którą składają się charakterystyczne półprzezroczyste klocki w kształcie płomieni, znane z zestawów LEGO, podświetlone i wprawione w symboliczny ruch przez artystów CGI. Gdyby nie marna animacja wody i parę pomniejszych słabostek, byłoby wręcz pięknie, gdyż w ogólnym ujęciu świat zachwyca spójnością wizji. Całość nie jest wprawdzie tak estetycznie urokliwa, jak owoc pracy techniką animacji poklatkowej zastosowanej w „LEGO: Przygodzie” albo najnowszym „LEGO Batman: Film”, ale dbałość o „smaczki” i przemyślana wizja w „Mocy superbohaterów DC” wciąż robi wrażenie.

„LEGO Batman. Moc superbohaterów DC” trafił w Polsce do dystrybucji wprost do użytku domowego (w przeciwieństwie do wspomnianego już tegorocznego hitu, który można aktualnie oglądać w kinie). Należy przy tym przyznać, że wydanie DVD okazuje się imponująco bogate. Mnogość materiałów zamieszczonych na płytce jest niemal przytłaczająca, dzięki czemu przyjemność z odkrywania kolejnych bonusów można rozłożyć sobie w czasie. Oprócz głównego filmu, na krążek trafiły także: czternastominutowy materiał z warsztatów animacji poklatkowej, prowadzonych przez Garretta Baratiego, zatytułowany „Building Batman”; oficjalna krótkometrażowa animacja poklatkowa reklamująca projekt „LEGO Batman Super Heroes”; wreszcie zrealizowane tą samą techniką pięć niedługich filmów z konkursu LEGO® DC Universe na animację „Super Bohaterów”. Poza tym w ramach wydania DVD znalazło się też miejsce dla trzech kreskówek DC Comics Vault, czyli: „Triumvirate of Terror” oraz „Scorn of the Star Sapphire” (z cyklu „Batman: The Brave and the Bold”), jak również „Overdrive” (z serii „Teen Titans”). Każda z nich opowiada zupełnie odrębne historie, które rzucają nieco dodatkowego światła na postaci pojawiające się w „Mocy superbohaterów DC”, choć zupełnie odchodzą od generowanego komputerowo klockowego świata na rzecz klasycznych form animacji.

Zarówno owe trzy epizody, jak i wszystkie wymienione wcześniej dodatki, w których pojawiają się wypowiedzi, dostępne są w wersjach z napisami w jednym z siedmiu języków (w tym oczywiście w polskim). „LEGO Batman – film pełnometrażowy. Moc superbohaterów DC” również daje taki wybór, dodatkowo oferując polski dubbing na naprawdę niezłym poziomie. Jeżeli więc nie zależy Wam na wychwyceniu wszystkich oryginalnych, niekiedy wieloznacznych żartów, lub też zamierzacie obejrzeć film z pociechą, to przekład z udziałem rodzimych aktorów (swoją drogą, dobrych aktorów, jak choćby Marcin Troński, Radosław Pazura czy Jacek Rozenek) nie powinna Was rozczarować.

 

Publikowano również na: polter.pl

Kamil Jędrasiak