biały krukBYLE ZAPOMNIEĆ O TU I TERAZ

Kiedyś tata zapytał mnie, dlaczego recenzuję książki dla młodzieży i proste romanse. „Co Ci to daje?” – drążył temat. Odpowiedziałam wtedy buńczucznie „bo lubię”, ale prawda jest bardziej skomplikowana. Raz na jakiś czas trafiam wśród tychże gatunków na perełkę. Nie chodzi o jej – niemierzalną przecież – wartość literacką, ale o to coś, co pozwala mi się cofnąć w czasie i raz jeszcze mieć naście lat. Coś, co umożliwia przypomnienie sobie moment, gdy świat był jeszcze wielką niewiadomą, a przyszłość przynieść mogła magiczne przygody i wielkie emocje. Ostatnio taką podróż w czasie zafundował mi „Biały kruk” J.L. Weil.

Czarować mimo wszystko wizualiów nie będę – okładka tej książki jest po prostu tandetna. Kłuje w oczy nadmiar szczegółów, wtórność pomysłu i ogólny chaos. Oryginalna obwoluta dużo lepiej nie wygląda, ale przynajmniej nie atakuje odbiorcy nieumiarkowaniem elementów. Najgorsze (a może najlepsze?) jest to, że grafika na okładce nie koreluje z zawartością. Nie mnoży sensów powieści, nie nawiązuje do niej w bezpośredni sposób, nie oddaje jej ducha (w końcu obecność wody i piór to za mało by mówić o „poważnych” zależnościach). Cóż, dobrze, że środek prezentuje się dużo lepiej.

biały krukGdy czytelnik poznaje Piper jej życie znajduje się w nieprzyjemnym punkcie. Matka dziewczyny została niedawno zamordowana, a jej ojciec – mimo przejęcia przez nastolatkę matczynych obowiązków – nie potrafi odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Falę zmian potęguje pojawienie się na żałobnej arenie nieobecnej dotąd babci Piper, która zaprasza dziewczynę i jej brata TJ-a do siebie na wakacje. Rodzeństwo ma spędzić na jej wyspie – Raven Hollow – całe trzy miesiące. Początkowo ani Piper, ani TJ nie są z podobnego przebiegu spraw zadowoleni. Wkrótce okazuje się jednak, że miejsce ma wiele do zaoferowania. Zwłaszcza dziewczynie, której w oko szybko wpada przystojny Zane. Niestety, fascynacja chłopakiem otwiera drzwi do świata, z którym Piper niekoniecznie chciałaby mieć cokolwiek do czynienia. Sielskie wakacje zmieniają się w śmiertelnie niebezpieczną grę…

„Biały kruk” to pierwszy tom większego cyklu (dotąd ukazały się za granicą dwie części). Gatunkowo wpisuje się w młodzieżową literaturę fantastyczną, a w zasadzie – paranormalny romans. Powieść Weil rozwija się zgodnie ze schematem przewidzianym dla podobnych powieści: mamy początkową fascynację (miłość od pierwszego wejrzenia), złe pierwsze wrażenie (bezpośredni kontakt z kolesiem, który okazuje się nieprzyjemny i niedostępny) oraz darcie kotów prowadzące do intensywnego rozwoju pełnego pasji i pożądania uczucia. Podczas tych wszystkich miłosnych zawirowań czytelnik poznaje też szokującą, nadprzyrodzoną prawdę o bohaterach i świecie przedstawionym. Prawda ta jest tak samo zaskakująca dla czytelnika, jak dla bohaterki (choć protagonistka, ponieważ sprawa „naprawdę” jej dotyczy, jest nieco bardziej skonfundowana). Słowem – powieść Weil od strony konstrukcyjnej niczym nie zaskakuje. I nie musi. W końcu bestsellery to zwykle połączenie tego, co znane i tego, co kreatywne.

– Nagle jesteś ekspertką od wariatów?

– Po poznaniu ciebie mogłabym napisać na ten temat doktorat.

W tym przypadku na pewną kreatywność liczyć można w samym wątku fantastycznym. Autorka „Białego kruka” nie sięgnęła po wampiry czy wilkołaki, odeszła też od nieco mniej popularnych – ale wciąż często eksploatowanych – wróżek, zmiennokształtnych innego rodzaju albo demonów. Na co postawiła, zdradzić jednak nie mogę, gdyż akcja bardzo długo kręci się wokół tematu i wyjawienie prawdy jest intensywnym emocjonalnie punktem historii. Muszę jednak zaznaczyć, że intensywny nie oznacza tutaj jakiegoś wyjątkowego na skalę ogólnych literackich doznań przeżycia – odkrycie kart przez Weil zaskakuje, to prawda, ale braknie czegoś do pożądanego „efektu wow”.

– Zane, przestań się na chwilę dąsać i oddaj damie swoją bluzę. Zimno jej.

Próbowałam protestować, ale już zdjął ją z polana i mi ją podał.

– Proszę – powiedział ten mroczny i grzesznie piękny półbóg.

Nie cierpiałam tego. Nie cierpiałam jego. Kłamca, kłamca, kłamca, powtarzała moja podświadomość.

Czym więc książka tak uwodzi, że uznałam ją za perełkę? Bohaterami. Postaci „Białego kruka” są do granic możliwości przerysowane. Ich frustracje, pragnienia, pożądanie – każdy aspekt został skarykaturyzowany jak w krzywym zwierciadle. Sposoby myślenia i postrzegania świata przez protagonistów są tak absurdalne, że trudno rozpatrywać je w kategoriach realności. Nie można się więc rozczarować. Można za to się pośmiać z ze złośliwostek Piper oraz powspominać nastoletnie napięcie seksualne, kiedy to francuski pocałunek okazywał się ucieleśnieniem perwersji. Mimo całe tej przesady czuć też w niektórych elementach kreacji bohaterów oraz w ich relacjach ulotną nutę młodzieńczego zaangażowania w życie, nastoletniego myślenia o przyszłości i wszechobecnego w tym okresie istnienia dramatyzmu.

Powieść Weil to urocze, lekkie czytadełko na jeden wieczór. Człowiek wsiąka w to z pewnym zawstydzeniem, niemal zażenowaniem i śledzi nieskomplikowaną akcję z zapartym tchem. Może trafiłam na tę książkę w odpowiednim momencie (zmęczenia materiału i potrzeby intelektualnego wytchnienia), a może to po prostu przemyślanie skonstruowany produkt gotowy porwać w podobny sposób tłumy. Niezależnie od ostatecznego werdyktu – bawiłam się świetnie i gorąco polecam wszystkim „za starym na młodzieżowe paranormale” z życzeniami nastoletnich przypominajek.

Za egzemplarz dziękuję: Wydawnictwo Kobiece

Alicja Górska