bunt bogini ocenaDO BRZEGU

Bez szczególnych emocji i oczekiwań przystąpiłam do lektury trzeciego tomu serii Josephine Angelini „Spętani przez bogów”. Trylogia ta miała potencjał, by pokazać prawdziwe możliwości gatunku, ale zamiast tego – po doskonałym początku i wprowadzeniu – lotem pikującym i z dużą prędkością, wróciła na typowy dla literackiego średniaka pułap. Gdzieś we mnie tliła się jeszcze może nadzieja, że trzeci tom podźwignie serię, ale okazało się, że zwieńczenie cyklu to istna bomba kiczu i przewidywalności.

Względem „Spętanych przez bogów” i „Wędrówki przez sen” zmieniła się w okładce „Buntu bogini” strona kolorystyczna (piasek, brudny brąz, względnie złoto zastąpiły wcześniejszą czerwień i błękit) oraz strój dziewczyny z okładki. Być może rezygnacja z poprzedniej kreacji i przebranie modelki ze zwiewnej szaty stylizowanej na epokę starożytną w długą spódnicę, obcisłą bluzkę i lekką chustę, to zmiana na poziomie konceptualnym i zaznaczyć ma wybraną przez Helenę drogę.

bunt bogini okładkaTrzeci tom przynosi konieczność ostatecznego wyboru amanta przez główną bohaterkę. Lucas czy Orion – kogo kocha Helena? Osią fabularną ostatniego tomu jest jednak nie miłość, lecz widmo zbliżającej się bitwy ostatecznej. Krew trójki postaci zmieszała się, a więc przepowiednia została wypełniona. Helena odkrywa nowe możliwości i umiejętności. Coraz częściej odwiedza również Hades, mając nadzieję na pokonanie przepowiedni, zanim dojdzie do ostatecznej bitwy. Zdaje się jednak, że jeżeli z kimkolwiek walczy, to z sobą, bo dosłownie niknie w oczach. Pozostaje jeszcze problem klątwy. Kto okaże się zdrajcą i tyranem?

Jeżeli ktoś ma wątpliwości co do miłosnego wyboru Heleny, to chyba czytaliśmy inną powieść. Prawda jest taka, że miłosny trójkąt wykreowany przez Josephine Angelini od samego początku był tworem sztucznym, fałszywym i pustym. Bohaterka miotała się nie z powodu własnych przeżyć i myśli, a jedynie z przymusu autorki książki. Każda strona zdawała się szeptać to jedno, właściwe imię. Byłby to naprawdę niespodziewany twist, gdyby pisarka inaczej poprowadziła fabułę.

Nie zakochałaś się w nim raz na zawsze. Zakochujesz się za każdy razem, kiedy go widzisz.

Helena z cichej, nieśmiałej dziewczyny stała się robocopem albo jakimś innym terminatorem. Próżno szukać w niej postaci z pierwszego tomu. Wciąż jest oczywiście emocjonalnie niestabilna – raz twarda jak głaz, a potem miękka jak wata – ale potrafi też postawić na swoim, a nawet zadać fizyczny ból. Odkrycia, jakich dokonuje na swój temat oraz umiejętności, jakie zyskuje – to wszystko staje się trochę przytłaczające. Nikt nie może dziewczynie dorównać. Przyjaciele, zamiast jej pomagać, postanawiają z nią walczyć. Nic więc dziwnego, że pojawiła się w powieści scena, podczas której lektury byłam niemalże pewna, że Helena ostatecznie straciła rozum i walka walką, ale ona posiedzi sobie w kawiarni i pospaceruje z ukochanym po ich własnym świecie.

Rozwiązanie akcji nie zaskoczyło mnie nawet ociupinkę. Nie zaszokowały żadne romanse, tajemnice i zgony – zdaje się, że świat Angelini i jego bohaterowie byli napiętnowani takim rozwojem fabularnym już od pierwszej strony powieści. Pozostaje jedynie pogratulować autorce konsekwencji.

Żyć tak, jakby każdy dzień miał być naszym ostatnim na Ziemi.

W języku nie zadziało się nic nowego. Pożegnana po pierwszym tomie metaforyka i niecodzienne porównania nie powróciły niestety w trzecim. Tendencję w tej kwestii w ogóle uznałabym za spadkową, bo wydaje mi się, że zwieńczenie trylogii reprezentuje jeszcze odrobinę niższy poziom niż drugi. Rekompensata za obniżenie standardów przyszła w postaci zwiększonej liczby wizji przeszłości. W końcu czytelnik otrzymuje też wytłumaczenie przedwiecznego konfliktu, z czego akurat się cieszę.

(…) wieczność spędzona w jednym miejscu, choćby w raju, po jakimś czasie staje się piekłem.

„Spętanych przez bogów”, pojmowanych jako cykl, uważam mimo wszystko za niezłych Jasne, seria rozczarowała mnie bardziej niż wiele innych serii, z którymi się dotychczas zapoznałam, ale należy traktować to, jako komplement, ponieważ rzecz wynika z oczekiwań zbudowanych na podstawie potencjału tekstu. „Bunt bogini” może i razi sztampą oraz schematycznością bardziej niż poprzednie tomy, ale nie jarzy się kiczem jaśniej od niejednej powieści z podobnego kręgu gatunkowego. Finał cyklu okazał się przewidywalny, wątek romansowy płytki, a bohaterowie na przestrzeni kolejnych części ewoluowali w nośniki żalu i poświęcenia, ale był przecież moment, w którym robili lepsze wrażenie. Tęskniłam za motywem nienawiści z pierwszego tomu, ale pomysł na zbudowanie iluzji kazirodczego związku również nie był zły. Jeżeli więc szukacie czegoś prawie nowatorskiego i lekkiego to świat „Spętanych przez bogów” i Josephine Angelini jest dla Was.

ocena 4,5

Alicja Górska