metro 2033NIEZMIENNE SĄ TYLKO ZMIANY
Powszechnie wierzymy, że wszystko już było, że zostały nam tylko schematy, wpisywanie się w odkryte i przepracowane. A potem zjawia się ktoś taki, jak Dmitry Glukhovsky, który w wieku 18 lat coś tam zaczyna sobie kombinować, składać zdania, tworzyć fabułę. Opatruje swoją książkę niepozornym tytułem „Metro 2033” i… świat wariuje. Bo okazuje się, że autor wciąż może odkrywać, zadziwiać i nieprzeciętną wyobraźnią budzić zazdrość. A przy tym pod płaszczem literatury popularnej ukryć rozważania o ludzkiej naturze i aktualnej polityce.

Kiedy patrzę na okładkę „Metra 2033” w ciągu dnia, widzę niewyraźne kształty majaczące na końcu tunelu. W wieczornym świetle lamp nie dostrzegam już nic poza ciemnością. Dokąd prowadzą pokryte krwią i brudem schody? Co skrywa gęsty mrok? Jarzące się czerwienią kable, widoczne w górnej części obwoluty, przypominają nieco języki ognia. A może te schody to trasa wiodąca wprost do piekła? Tymczasem tylna część okładki ukazuje odzianego w skafander mężczyznę w poddańczym geście. Komu się poddaje? Czyżby ciemności? Ponad 600 stron tekstu musi odpowiedzieć przynajmniej na część z tych pytań.

metro 2033Artem jest młodym mężczyzną mieszkającym na stacji WOGN. Do tej pory miejsce to pozostawało bezpieczne, a dni upływały mu na kolektywnej pracy i w miarę spokojnych patrolach tuneli. Jednak nadchodzi kres spokojnej egzystencji. WOGN coraz częściej pada ofiarą ataków ze strony Czarnych, a powietrze wydaje się ciężkie i przesycone strachem. Artem podejrzewa, skąd to nagłe zainteresowanie potworów stacją, jednak spycha wstydliwą tajemnicę w czeluść pamięci. Tymczasem na WOGN trafia stalker Hunter, gotowy pomóc jego mieszkańcom. Stawia tylko jeden warunek – jeżeli jego misja się nie powiedzie, Artem musi udać się do Polis, centralnej stacji, by przekazać coś odpowiednim ludziom. Wkrótce chłopak zmuszony jest wyruszyć w głąb tuneli…

Na podstawowym poziomie poznawczym „Metro 2033” to po prostu piekielnie dobra postapokaliptyczna powieść science fictionNieustające poczucie zagrożenia, kalejdoskop potworów, nietypowe technologiczne rozwiązania i pamięć bohaterów o niemożliwej do odzyskania przeszłości – życia na powierzchni. Wszystko to przemyślane, dopracowane i wrzucone w wartką akcję. Całość nie zwalnia ani na sekundę. Kolejne wydarzenia z życia Artema szokują i przerażają tak samo jego, jak i czytelnika. Wychowany na stacji chłopak, który nigdy nie zapuszczał się w głąb metra, stanowi doskonałe odwzorowanie śledzącego jego historię. Dochodzi do współdzielenia emocji, do swoistego „bycia Artemem”.

Ten, któremu starczy odwagi i wytrwałości, by przez całe życie wpatrywać się w mrok, pierwszy dojrzy w nim przebłysk światła.

Jednak „Metro 2033” oferuje coś więcej, niż tylko nietypowy obraz świata po zagładzie. Glukhovsky pochyla się nad kwestią wiary, która napędzana w podziemiach przypadkową wiedzą zebranych, strachem, tajemnicami mroku, szaleństwem oraz trującymi wyziewami przybiera najdziwniejsze formy. Podczas swojej podróży Artem poznaje przynajmniej kilka teorii dotyczących boga, śmierci i tego, co dzieje się po niej. Od dusz zamkniętych w rurach, przez podkop do piekła po pokłony bite Wielkiemu Czerwiowi. Nie chodzi jednak o pomysłowy kalejdoskop wierzeń, a pewne studium ludzkiej natury. Człowiek potrzebuje sensu i nadziei, potrzebuje opieki siły wyższej, poszukuje wytłumaczenia głębszego, niż efekt autodestrukcyjnych działań władz świata.

Jakkolwiek pokarm duchowy jest istotny, Glukhovsky nie zapomina o codzienności życia – tego utraconego, do którego może odwoływać się czytelnik, jak i aktualnego – postapokaliptycznego. Spojrzenie na Kreml, które wywołuje nagłą hipnozę, opatrzone komentarzem pamiętającego czasy sprzed zagłady „nic się nie zmieniło”, to jawne nawiązanie do obecnej sytuacji politycznej. Tymczasem w tunelach metra podział na kolejne stacje, zdaje się tworzyć historię w pigułce. Faszyści, czerwoni, religijni fanatycy; wojny, podboje i sojusze. Koniec życia na powierzchni zmienił tylko jedno – miejsce politycznych rozgrywek.

Straszna jest nie sama śmierć. Straszne jest jej oczekiwanie.

Glukhovsky posługuje się niezwykle plastyczną i sugestywną opisowością. Dokładnie, ale jednocześnie dynamicznie, maluje bioróżnorodność postapokaliptycznego świata, jednak nie zapomina również o wewnętrznych zmaganiach bohaterów. Emocjonalne rozważania postaci nie przytłaczają i nie nudzą, a umacniają ich psychologiczne rysy. Autor urealnia stworzone kreacje, nie naddając im mocy superbohaterów, a czyniąc śmiertelnymi i podatnymi na strach. Wiodące postacie posiadają odrębny sposób wysławiania się i logikę podejmowania decyzji. Jedynym do czego mogę się przyczepić jest fakt, że w mojej wyobraźni Artem wydaje się młodszy, niż jest w rzeczywistości. Jego szczątkowa wiedza i zagubienie zbliżają go momentami do chłopca, a nie młodego mężczyzny. Zwłaszcza, że – tak zakładam – w podobnych warunkach proces dojrzewania znacznie by się przyspieszył.

Niemal mistyczna atmosfera historii, w której nigdy nie wiadomo, co dzieje się naprawdę, a co jest wymysłem podtrutego, czy też zahipnotyzowanego umysłu; punkty styczne na gruncie społeczno-politycznym ze światem współczesnym oraz przeszłym; dynamiczna, wciągająca historia, od której włos się chwilami jeży na karku – to wszystko zawiera się w „Metrze 2033” Dmitry’ego Glukhovsky’ego. Pozostaje jedynie pytanie, czy odważysz się wkroczyć w mroczny świat tuneli metra, Drogi Czytelniku. Bo, że warto, to chyba oczywiste.

ocena 9

Alicja Górska