nowa ziemiaCHOLERNIE PRAWDZIWA APOKALIPSA
Istnieją takie obrazy, które wwiercają się człowiekowi do głowy i zostają w nim długo po pierwotnym kontakcie. Dotyczy to zwłaszcza wizji malowanych słowami, które trzeba przepracować w sobie, by w ogóle się pojawiły. Ludzka wyobraźnia raz po raz przetwarza kolejne wyrazy, tworząc nowe kreacje, nowe postaci. Kolejne wyobrażenia nigdy nie są takie same. Wspaniale, gdy umysł podsuwa obrazy pozytywne, co jednak robić, gdy z przerażenia nie można zamknąć oczu?

Na pierwszy rzut oka zdaje się, że „Nowa Ziemia” otwiera kolejny cykl dla nastolatek. Okładkę zdobi zdjęcie młodej dziewczyny w kapturze, który niemalże całkowicie przysłania jej twarz. Tło wskazuje na jakąś romantyczną porę dnia – wschód lub zachód słońca. Gdzieś w oddali widać fabryczne zabudowania. To wszystko doskonale wpisuje się w standardową okładkę młodzieżowej lektury. Intryguje jednak dziwna konstrukcja nad dziewczyną, która przywodzi na myśl najnowsze technologie albo inwazję najeźdźców z obcej cywilizacji oraz papierowy ptaszek przed zakapturzoną twarzą. Może zwiastuje to rozbudowaną wyobraźnię głównej bohaterki, albo też jej samotność, którą chciałaby zapełnić wyimaginowanymi przyjaciółmi?

nowa ziemiaOpis na tylnej części obwoluty również zwiastował lekturę dla młodego czytelnika. 16-letnia ona, 16-letni on. Tak bardzo od siebie różni, wychowani w „innych światach”, ale ich spotkanie ma odmienić losy całej ludzkości. Z daleka pachniało mi to wszystko romansem, pełnym przeciwności losu i nieprawdopodobnej akcji. Nie mogłam się jednak bardziej mylić.

16-letnia Pressia nie miała tyle szczęścia, co będący w podobnym wieku Partridge. Gdy nastąpił Wybuch ona znajdowała się na zewnątrz, podczas gdy on mościł sobie wygodne miejsce w Kopule. W efekcie dziewczyna od chwili eksplozji żyje z wtopioną głową lalki zamiast jednej z dłoni. Na świecie pełnym zmutowanej fauny i flory, pośród wypalonej do cna gleby, walczy o przetrwanie razem z dziadkiem. W dniu urodzin czeka na nią kolejne z zagrożeń współczesnego świata – OPR (Organizacja Przenajświętszej Rewolucji) – werbująca każdego od 16-ego roku życia. Tymczasem Partridge postanawia opuścić bezpieczną Kopułę, by odszukać matkę. Nie jest to takie proste, zwłaszcza, że jego ojcem jest sam przywódca ocalałych. Czy Pressii uda się uciec od naboru? Czy uda się jej przetrwać w nowym świecie? Co wydarzy się, jeżeli pozna Partridga? Dlaczego Wybuch w ogóle miał miejsce i jaka jest prawda o tych, którzy przetrwali? Fabuła „Nowej Ziemi” nie należy do prostych opowiastek na dobranoc.

Czy to źle zabić coś, co chce zabić ciebie?

Fakt, bohaterowie to nastolatkowie. Ich wiek w świecie Baggott nie ma jednak żadnego znaczenia. Są to, bowiem ludzie, którzy przetrwali zagładę świata; koszmarny Wybuch, który odebrał im nie tylko domy, rodziny i przyjaciół, ale też nadzieję na jakąkolwiek normalną przyszłość. Pressia czy Partridge, gdyby nie zdradzająca ich powierzchowność, mogliby uchodzić w realnym, a nie literackim, świecie za osoby w średnim wieku (z drobnymi, sytuacyjnymi wyjątkami). Zresztą wszyscy bohaterowie „Nowej Ziemi”, a jest ich całkiem pokaźna liczba, posiadają swoje własne motywacje, historie i problemy. To nie kolejne szkice kopiowane przez kalkę, nie dublowane stereotypy, czy ledwie ukształtowane charaktery. Każda z postaci nakreślona jest tak wyraźnie, że wydaje się niemalże, że jedną stopą wykracza już poza fikcyjny świat.

Niebo jest posiniaczone, tylko burza może je uleczyć.

Tym, co w „Nowej Ziemi” najbardziej wartościowe jest niezwykle plastyczna opisowość. Świat po Wybuchu jest przerażający, zamieszkany przez ludzi, którzy coraz bardziej oddalają się od zespołu cech określanych mianem człowieczeństwa. Baggott tworzy cały system określeń dla ukształtowanej na nowo ludzkości. Miano Gruponów nadaje ludziom, którzy podczas Wybuchu stali zbyt blisko siebie i z tego powodu stopili się w jedną istotę. Są to olbrzymie ciała, pełne rąk i nóg z nierzadko absolutnie obcych sobie osób. Bestie, to każdy, kto w czasie eksplozji stopił się ze zwierzęciem. Doprowadziło to nie tyle do połączenia dwóch organizmów, co do zezwierzęcenia człowieka, utworzenia nowego, wspólnego dla obu gatunków, kodu genetycznego. Najbardziej przerażają jednak Pyły – ludzie stopieni z ziemią lub zabudowaniami. Ci, którzy przetrwali (większość miała zginąć z powodu braku ust lub układu trawiennego) objawiają się jedynie mrugającymi pośród piachu oczami i stanowią śmiertelne zagrożenie dla każdego, kto znajdzie się w ich pobliżu. Baggott opisuje również Matki – kobiety zespolone ze swoimi dziećmi. Ich pociechy mają już na zawsze pozostać wczepione w ich ciała, nie rozwijając się, ale to nie zabija rodzicielskiej miłości.

Od kiedy cię spotkałem, wydaje mi się, że mam w sobie więcej nadziei.

Pisarka zgrabnie operuje językiem. Tworzy trafne, nierzadko niezwykle oryginalne metafory. Nie stara się jednak namnażać symboli bez końca, przez co lektura mogłaby stać się przeintelektualizowaną i niezrozumiałą dla przeciętnego odbiorcy. „Nowa Ziemia” wymaga więc zaangażowania czytelnika, ale nie męczy.

Literatura postapokaliptyczna stopniowo zaczęła wydzierać sobie ważne miejsce wśród różnorodnych propozycji rynków wydawniczych. Jeszcze do niedawna była biedniejszą siostrą fantastyki, obecnie może pochwalić się zbliżoną liczbą odbiorców. Trudno powiedzieć skąd ta nagła zmiana w czytelnikach. Być może chodzi o nasze tu i teraz, o coraz bardziej degradowany świat, zanieczyszczenia i groźby kolejnych wojen oraz ataków terrorystycznych. Tak czy siak literatura postapokaliptyczna rozwija się prężnie, a kolejne pozycje stawiają poprzeczkę coraz wyżej. „Nowa Ziemia”, choć nie jest tytułem nowym, broni się inteligentnie skomponowaną i skomplikowaną fabułą, bogatymi w swoich kreacjach bohaterami i sugestywnymi opisami – jak mówi jedna z opinii z tyłu książki: „Nowa Ziemia” pokazuje cholernie prawdziwą apokalipsę.

ocena 9

Alicja Górska