WSZYSTKO, CO CHCIELIBYŚCIE (ALBO I NIE) WIEDZIEĆ O DRZEWACH
Trzeba przyznać, że drukowanie książki o tytule „Sekretne życie drzew”, ma w sobie coś perwersyjnego, mrocznego i okrutnego (całe szczęście, że czytałam ją w formie ebooka). Stawkę podbija fakt, iż autorem tegoż tekstu jest Peter Wohlleben – Niemiec, który od wielu lat nie tylko pracuje jako leśnik, ale i fascynuje się drzewami, uważając je za organizmy zdolne do uczuć, emocji czy zapamiętywania. Jego zainteresowania sięgają tak daleko, że mężczyzna orientuje się w najnowszych badaniach na temat lasów oraz stawia śmiałe tezy na temat zdolności drzew do komunikacji czy posiadania czegoś na kształt… mózgu.
Okładka „Sekretnego życia drzew” wydaje się w pewien sposób przytłaczająca. Zielone, narysowane „szkicowo” drzewo przedstawiono z żabiej perspektywy. To w połączeniu z rycinowym charakterem ilustracji (co nasuwa skojarzenia z okresem średniowiecza i inkwizycji) daje wrażenie obcowania z wiedzą tajemną, zakazaną. Ulokowany w korzeniach rysunkowego drzewa kłąb przypominający mandragorę dodatkowo podkreśla mistyczną atmosferę obwoluty. Podobnie dzieje się w przypadku tytułu poprzebijanego gałęziami. Patrząc na tę okładkę w głowie miałam dziesiątki horrorów, co dramatycznie kontrastowało z moimi oczekiwaniami popularnonaukowego opracowania z dziedziny dendrologii oraz ze skłonnością autora do rzucania ciekawostkami.
O czym właściwie jest książka Petera Wohllebena? Najprościej i najkrócej mówiąc – o drzewach. Naprawdę trudno to dokładniej opisać. Leśnik skupia się na wielu różnorodnych aspektach lasów i pojedynczych roślin wchodzących w ich skład. Opisuje swoje obserwacje, sięga po specjalistyczne badania, daje wskazówki jak dostrzec pewne zależności na własną rękę (czy raczej oczy). Z drugiej strony Wohlleben sporo miejsca poświęca pasożytom oraz faunie i florze wchodzącym w interakcje z drzewami.
Sięgając po „Sekretne życie drzew” miałam nadzieję na coś w stylu, sławnej w latach 90., „Monstrrrualnej erudycji”. Okazało się jednak, że choć autor wyraźnie miał podobne aspiracje, jeżeli chodzi o kształt napisanej książki, to nie poradził sobie z utrzymaniem rejestrów wypowiedzi. Z jednej strony czytelnik zmierzyć się musi z wstawkami o drzewnych dzieciach ulicy czy imprezujących na drzewach grzybach tudzież żukach; z drugiej zaś ze specjalistycznym słownictwem, absolutnie niezrozumiałym dla przeciętnego odbiorcy (trzeba tu zaznaczyć, że część z nich została wyjaśniona w przypisach). Wohlleben stara się być zabawny i w zasadzie mu to wychodzi, ale czasami miałam wątpliwości czy się śmieję się z nim, czy z niego (co jest z mojej strony naprawdę podłe, ale zupełnie ode mnie niezależne).
Inna sprawa, że fascynacja autora tematem przybiera miejscami niepokojący wymiar. Niektóre tezy, próby ponownej systematyzacji organizmów żywych czy wiara w to, że dźwięki wydawane przez korzenne podczas suszy to lament drzew i ich wzajemne ostrzeganie się w tym względzie (bo przecież ludzki język to też zestaw dźwięków, co nie?) wywoływały we mnie dziwne uczucie obcowania z tekstem kogoś, kto balansuje na granicy zdrowia psychicznego. Jakkolwiek nie mogłabym odmówić Wohllebenowi solidnych podstaw ku podobnym twierdzeniom, czyli zgromadzonej bibliografii – bogatej i przemyślanej.
Leśnik zawarł w „Sekretnym życiu drzew” również sporo ciekawych i nie niepokojących informacji. Dzięki niemu dowiedziałam się, dlaczego gałęzie niektórych drzew zwisają luźno, po co tak właściwie osika tak łatwo poddaje się wiatrowi i trzęsie listkami, jak rozpoznać wiek grabu (bez jego ścinania) albo tego, że miód spadziowy wcale nie jest wytwarzany z kwiatów. Inna sprawa, że wiele informacji wyryło mi się na korze mózgowej ze względu na skłonność autora do powtarzania informacji (z czego ewidentnie zdaje sobie sprawę, bo często dodaje w tekście „jak już dobrze wiecie” czy coś w tym stylu). Kwestia powtórzeń daje się także łatwo zauważyć na płaszczyźnie językowej. Muszę przyznać, że pod tym względem korekta tekstu pozostawia nieco do życzenia. Nie utrudnia jednak lektury w takim stopniu, by uczynić ją nieprzyswajalną – na szczęście.
Chociaż nie do końca tego spodziewałam się po „Sekretnym życiu drzew”, cieszę się, że miałam okazję sięgnąć po ten tytuł. Książka Wohllebena może i nie jest doskonała (spokojnie można by ją skrócić o połowę, mimo że i tak jest króciutka – 256 stron), a część „luzackich” sformułowań wydaje się tak samo zabawna, jak krępująca, lecz trudno byłoby zarzucić autorowi brak treści do przekazania. Jestem przekonana, że niemiecki leśnik to bardzo interesujący człowiek i pasjonat – a takie osoby i autorów, choć często troszkę mnie przerażają, niezwykle sobie cenię.
Za ebooka dziękuję: woblink.com