spętani przez bogów ocenaHELENA Z KOMPLEKSAMI

Mitologia grecka jest obok egipskiej najbardziej rozpoznawalną mitologią na świecie. Zwykle, kiedy autor literatury popularnej sięga po jedną z tych koncepcji, automatycznie odkładam jego powieść na bok. Nie wydaje mi się bowiem, żeby miał wielkie szanse mnie zaskoczyć, czy choćby zainteresować. Na „Spętanych przez bogów” trafiłam przypadkiem, przeglądając biblioteczne półki. Odłożyłabym ich pewnie na miejsce, ale uwiodło mnie jedno ze zdań na okładce: „Wzbudza w niej (…) szaleńczą nienawiść”. Czyżby rewers love story?

Okładka faktycznie przywodzi na myśl grecką mitologię, chociaż poprzez najprostsze i najbardziej stereotypowe skojarzenia – spienione morze, burzowe chmury, wiatr szarpiący długą suknię udającą peplos. Całość wykonana jest gorzej niż przeciętnie, wygląda jak efekt pracy niewprawionego jeszcze amatora grafiki. Bez otwierania książki można domyślić się, o czym będzie ta historia. Czysto estetycznie obwoluta „Spętanych przez bogów” nie wywołuje u mnie żadnych wyraźnych emocji.spętani przez bogów okładka

Helena Hamilton ma lat niemalże 17, jest zjawiskowo piękna i posiada niezwykłe umiejętności, którym za wszelką cenę stara się zaprzeczyć. Chodzi więc przygarbiona i skulona, a gdy tylko wyda jej się, że zrobiła coś ponadprzeciętnego, z przerażenia zaczyna boleć ją brzuch. W niedoli towarzyszy jej przyjaciółka Claire, która zachęca Helenę do pokazywania swoich prawdziwych możliwości. Nadchodzi pierwszy dzień szkoły, a zjawiskową piękność dręczą koszmary, w których wędruje po jałowym pustkowiu. W dodatku budzi się ze stopami brudnymi od piachu i krwi. Tymczasem w jej klasie pojawiają się nowi uczniowie. Gdy Helena po raz pierwszy dostrzega Lucasa, budzi się w niej paląca nienawiść i rzuca się na chłopaka na oczach całej szkoły. To jednak nie koniec dziwnych wydarzeń. Prawda jest znacznie bardziej dramatyczna, niż można to sobie wyobrazić. A wszystko zaczęło się od wojny trojańskiej…

Pierwsze kilkadziesiąt stron śledziłam jak zahipnotyzowana. Było dość mrocznie jak na paranormalny romans o nastolatkach. Krew, piach, wrzaski, nienawiść, niewidzące wieszczki – wszystko to, co tygryski lubią najbardziej. Niestety, nienawiść – niestandardowy element podobnych historii – okazała się rzeczą niemalże epizodyczną. Okazało się jednak, że Angelini gdzie indziej pragnie ulokować główny problem powieści. Helena i Lucas zakochują się w sobie, ale nie mogą być razem. A kiedy piszę „nie mogą” nie mam na myśli dziwacznych postanowień, czy zakazów a’la „Romeo i Julia”, tylko fundamenty wszechświata. Być może dlatego, że ich sytuacja to dość wierne odwzorowanie sytuacji postaci mitologicznych, łatwo zaangażowałam się w tę historię.

Powinniśmy cieszyć się chwilą, póki trwa, a nie martwić, że kiedyś przeminie.

Gdy nadszedł moment finału „Spętanych przez bogów”, nieco się zgubiłam. Oryginalność przeplatała się z tandetą, prawdziwe dramaty z prawdziwym kiczem, psychologiczne skomplikowanie z niewyraźnością postaciowego szkicu. Tak jakby autorka sama nie potrafiła zdecydować, czy chce być przeciętna, czy nieprzeciętna. Niezależnie jednak od strategii Angelini muszę przyznać, że skonstruowała ciekawą historię. Na tyle ciekawą, że przyćmiła ona konstrukcję bohaterów. To nawet nie tak, że kreacja postaci okazała się wyjątkowo słaba czy nieudolna. Po prostu charaktery zginęły gdzieś w kolejnych mitologicznych zapożyczeniach i tajemnicach, pozostając marionetkami opowieści, a nie ją napędzając.

Spojrzała mu w oczy, ale cofnęła się o krok- znak, że jest odważna, i mimo to się boi.

Najważniejszym elementem językowym „Spętanych przez bogów” wydaje się wykorzystanie narracji trzecioosobowej. Większość paranormalnych romansów cechuje narracja pierwszoosobowa. Forma „ja” tworzy złudną bliskość przedstawianego świata, a jednocześnie pozwala łatwo oddzielić kolejnych bohaterów; sprawia, że czytelnik odnajduje swoje miejsce w świecie i chociaż z jednej perspektywy śledzi go w całości (możliwej całości, zgodnej z pojęciem postaci). Trzecioosobowa narracja dystansuje nieco czytelnika do stworzonej rzeczywistości i owiewa wszystko nutą tajemnicy. Nikogo nie zna się naprawdę. Ma to dobre i złe strony, ale przyznaję, że w tekstach tego typu preferuję jednak formę pierwszoosobową i świadomość, że chociaż jeden bohater jest moją ostoją klarowności emocjonalnej i postrzegania. Zwłaszcza gdy mam do czynienia z równie bogatym w nieschematyczne metafory językiem (porównanie oceanu do folii wyryje się w mojej pamięci na długo). Chciałabym wiedzieć wtedy, do kogo należy owa wrażliwość postrzegania – czy tylko do zewnętrznego narratora, do autorki książki, a może do któregoś z bohaterów?

Nigdy nie mów nigdy. (…) Bogowie uwielbiają bawić się ludźmi, którzy używają wielkich słów.

Josephine Angelini wystartowała z wysokiego C i początkowo wiązałam z jej serią duże nadzieje. Sądziłam, że pod pozorem lekkiego gatunku skryła dojrzalszą emocjonalność, literackie umiejętności oraz kulturowe nawiązania. Tymczasem jedynie zaczęło się od gatunkowego trzęsienia ziemi – potem odczyty sejsmografu zaczęły się uspokajać, sprowadzając „Spętanych przez bogów” do poziomu innych powieści swojego gatunku. Przyznaję, że historia Angelini skrywa w sobie więcej niż przeciętna lektura skierowana do podobnego targetu, ale nie jest to różnica rewolucyjna. Niemniej fani gatunku będą szczerze ukontentowani, a ci uprzedzeni mają szansę złapać gatunkowego bakcyla.

ocena 7

Alicja Górska