WIĘC CHODŹ, POMALUJ HOBBITÓW ŚWIAT
Teoretycznie szał na antystresowe kolorowanki dla dorosłych czy inne zbiory potencjalnych ilustracji, które ostatecznie powstają za sprawą łączenia kropek czy wypełniania barwami odpowiednich cyfr, nie powinien mnie dziwić. Tempo świata wywiera na ludziach coraz większą presję, a wśród dorosłych obserwuje się potrzebę powracania do lektur przeznaczonych docelowo dla młodzieży. A jednak rzecz mnie dziwi. Po zapoznaniu się z „The Lord of the Rings. Trylogia filmowa. Książka do kolorowania” nie bardzo się to zmieniło, jakkolwiek trudno nie docenić kunsztownego wykonania zawartości tego zbioru.
Jako dzieciak lubiłam kolorowanki. Nie jakoś szczególnie, ale jak się złamie nogę w kości udowej, to przez długi czas niewiele rozrywek pozostaje do wyboru. Właśnie takie, jedno jedyne wspomnienie z podobną książką mam w głowie – ja na kanapie, z nogą w gipsie i kolorowanką w garści. Mój dziecięcy zbiór nie był jednak nawet w połowie tak rozbudowany, jak zestaw obrazów z „The Lord of the Rings”. Wypełniany barwami „Król lew” przy propozycji wydawnictwa Akurat był jak Paint przy Photoshopie. Ale po kolei.
„The Lord of the Rings. Trylogia filmowa” nie bez powodu zawiera w swoim tytule dopowiedzenie „filmowa”. Opisywany zbiór ilustracji do pokolorowania, to bowiem właściwie odarty z barw zestaw kadrów z filmów reżyserowanych przez Petera Jacksona. Odpowiedzialna za to przeniesienie obrazu ze srebrnego ekranu na karty kolorowanki jest Nicolette Caven, która fanom literatury fantastycznej może kojarzyć się jako rysowniczka map uzupełniających wydania książek ulubionych autorów, np. Joe Abercrombiego. Autorka zdecydowała się na wykorzystanie techniki line art (grafiki liniowej lub inaczej: rysunku kreskowego), co w skrócie oznacza tyle, że nie znajdziemy w zbiorze żadnego cieniowania, a niewyraźne z pozoru rysunki ożyją dopiero wtedy, gdy tchniemy w nie życie nie tylko odpowiednimi barwami, ale także ich odcieniami.
Sama technika brzmi już więc dość skomplikowanie, zwłaszcza dla takiego laika jak ja. Nie rozwiał tego wrażenia moment otworzenia kolorowanki. Natychmiast zorientowałam się, że danie dziecku grafik Nicolette Caven jako zabawki byłoby jak wręczenie mu „Baśni” Billa Willinghama jako czytanki do poduszki. Ilustracje są ogromne – najczęściej zajmują aż dwie strony formatu A4 – i tak szczegółowe, że problemem staje się już podjęcie decyzji, od czego zacząć. Tylko pewna ręka dorosłego (i utalentowanego) człowieka jest w stanie rozeznać się w pajęczynie mniej i bardziej wyraźnych, cieńszych i grubszych kresek, wypełniając przeznaczone do tego przestrzenie odpowiednio intensywnymi kolorami. Co ciekawe, ów rozległe, panoramiczne, pełne detali strony zostały zrównoważone topornymi i niezbyt zgrabnymi portretami (także do pokolorowania) wiodących postaci serii Tolkiena oraz nie mniej ciosanymi hasłami z książki (w przekładzie Marii Skibniewskiej).
Zastanawiające wydają się też aspekty techniczne samego wydania „The Lord of the Rings. Trylogia filmowa”. Jako, że grafiki stanowią spore wyzwanie i wymagają ogromnego zaangażowania – cieniowania i różnych form nacisku kredek czy mazaków – spodziewałabym się wysokiej jakości papieru, na którym wydrukowano ilustracje. Tymczasem zdecydowano się na gramaturę nieco tylko wyższą ponad codzienny standard 100 g/m2, bo na 120 g/m2. W efekcie zadrukowana dwustronnie kolorowanka skazana jest na prześwitywanie. Na dobrą sprawą mazaki w ogóle nie wchodzą w grę, bo natychmiast wyraźnie odciskają się na walorach estetycznych kadru po drugiej stronie. Co więcej książka zszyta jest dość ciasno, a to przy równie rozległych planszach stanowi spory problem – trudno wypełnić miejsca w zgięciu grafiki. Jeżeli ktoś pragnąłby powiesić sobie ulubiony, pokolorowany przez siebie kadr na ścianie, nie ma na to szans. Nie dość, że musiałby poświęcić ilustrację z drugiej strony arkusza, to jeszcze sama książka nie wydaje się przystosowana do wyrywania z niej stronic.
Pomimo tych technicznych wad „The Lord of the Rings. Trylogia filmowa” nie wątpię jednak, że książka znajdzie szerokie grono odbiorców nie tylko wśród fanów filmowej adaptacji autorstwa Petera Jacksona czy książkowego pierwowzoru, za który odpowiada J. R. R. Tolkien. To zbiór profesjonalnych grafik dla osób na wyższym poziomie wtajemniczenia w świat kolorowanek. Po zapoznaniu się z tym egzemplarzem podchodzą do sprawy podobnych zabaw dla dorosłych mniej sceptycznie – szczerze wierzę, że przy takim poziomie detali, każdy zestresowany perfekcjonista (taki, jak ja) skazany jest na zatracenie się w podobnej rozrywce. Może dlatego wydawnictwo Akurat nazwało proponowany tytuł książką do kolorowania, a nie po prostu kolorowanką?