W tym roku nie udało mi się dostać stypendium naukowego, więc zaczęłam rozglądać się za pracą (jeżeli masz jakąś propozycję – napisz). Zanim przyznałam przed sobą, że nie jestem w stanie zatrudnić się w pierwszym lepszym miejscu, poszłam na kilka rozmów kwalifikacyjnych. Pierwsze telefony otrzymałam od osób z call center. Ledwie jednak przekraczałam próg korpo, do moich uszu docierały zlepki dziwny wyrazów, a oczy atakowały arkusze z motywacyjnymi hasłami. Bałam się. Czułam się przytłoczona. Zapewne nie mniej niż Dan Lyons, gdy zaczął pracę w HubSpocie, której jednak pokłosiem stał się „Fakap, czyli moja przygoda z korpoświatem”, a nie wyłącznie trauma.
Jeżeli miałabym stworzyć ranking najbardziej zaskakujących paczek, jakie otrzymałam od wydawnictw, ta przy okazji premiery „Historii bez cenzury 2” Wojciecha Drewniaka znalazłaby się na pierwszym miejscu. W końcu nie każdego dnia otrzymuje się z książką… hantle. No dobrze, hantelki (raptem półkilogramowe), ale to wciąż zaskakujący dodatek. Podobny bonus wiąże się jednak ściśle z podtytułem książki autorstwa – mogącego pochwalić się prawie połową miliona subskrypcji – blogera, czyli „Polskimi koksami”. I wierzcie mi, takie półkilogramowe zabawki, to bohaterowie tego tytułu mogliby przyciągać samą tylko siłą oddechu.
Kopernik z pewnością kobietą nie był, ale Skłodowska-Curie już bez wątpliwości tak. Do wczoraj sądziłam jeszcze, że Einstein słynący ze sformułowania teorii względności, zaliczał się płcią do grona mężczyzn, ale za sprawą lektury „Pani Einstein” Marie Benedict nie jestem już taka rzeczy pewna. I bynajmniej nie chodzi tutaj o to, że sławny fizyk ukrywał prawdziwą płeć lub ją zmienił.