historia bez cenzury 2 polskie koksyHISTORYCZNI TWARDZIELE

Jeżeli miałabym stworzyć ranking najbardziej zaskakujących paczek, jakie otrzymałam od wydawnictw, ta przy okazji premiery „Historii bez cenzury 2” Wojciecha Drewniaka znalazłaby się na pierwszym miejscu. W końcu nie każdego dnia otrzymuje się z książką… hantle. No dobrze, hantelki (raptem półkilogramowe), ale to wciąż zaskakujący dodatek. Podobny bonus wiąże się jednak ściśle z podtytułem książki autorstwa – mogącego pochwalić się prawie połową miliona subskrypcji – blogera, czyli „Polskimi koksami”. I wierzcie mi, takie półkilogramowe zabawki, to bohaterowie tego tytułu mogliby przyciągać samą tylko siłą oddechu.

W zasadzie od pierwszego rzutu oka na okładkę potencjalny czytelnik rozumie, że nie ma, co się spodziewać poważnie przedstawionych treści (jeżeli, oczywiście, nigdy nie słyszał o Drewniaku i kanale HBC i w ogóle musi się głowić, co znajdzie w środku „Polskich koksów”). Nagromadzenie żywych kolorów kojarzących się z czasami pop artu, zestawienie kilku rodzajów czcionek i mało subtelny kolaż narysowanego, umięśnionego ciała z portretową fotografią wykrzywionej twarzy autora książki, tak naprawdę mówią o tym tytule już wszystko. Obietnica dobrej zabawy przy jednoczesnej wartości edukacyjnej wisi w powietrzu.

historia bez cenzury 2 polskie koksyNie bez przyczyny! Kto oglądał chociaż jeden filmik z serii „Historia bez cenzury” (lub, w przeciwieństwie do mnie, czytał poprzednią książkę z tego cyklu), ten wie, że Wojciech Drewniak to człowiek-mag, któremu udało się odczarować polską historię. To właśnie dzięki niemu gimnazjaliści i licealiści zaliczają kolejne sprawdziany, a nazwiska w hymnie naszego kraju dla wielu przestają być efektem jakiegoś przypadkowego wyboru. W „Polskich koksach” czytelnik poznać może historie 11 rodzimych bohaterów, m.in. Zawiszy Czarnego, Stefana Czarneckiego, Józefa Poniatowskiego czy… Niedźwiedzia Wojtka. A wszystko to, rzecz jasna, w wersji bez cenzury (i nie chodzi szczegółowość przedstawionych biografii).

„Historia bez cenzury” w wersji papierowej to pomysł dla takich osób, jak ja. Dla osób, które (tutaj zaznaczam, że nie planuję nikogo obrazić) nie bez pewnej trudności oglądają internetowe wystąpienia Wojciecha Drewniaka. Chociaż vloger opowiada rzeczy nader interesujące, to jego rezonujący bez ostrzeżenia wysokimi tonami głos, niestety, bardzo często wybija mnie z rytmu. Co więcej, przyglądając się samej oprawie wizualnej filmików (jest na co patrzeć, bo pojawiają się i zabawne komiksy, i zabawy z montażem, i scenki rodzajowe), a konkretniej Drewniakowi, nie mogę opędzić się od porównań prowadzącego HBC z Michaelem Keatonem w roli Beetlejuice’a, które też skutecznie mnie rozpraszają. Pojawienie się książkowych wersji przemyśleń vlogera jest mi więc bardzo na rękę, zwłaszcza, że po lekturze „Polskich koksów” wiem już, że będę kiedyś chciała poznać pierwszą część papierowej odsłony „Historii bez cenzury”.

W pewnym momencie rozległy się strzały i… nikt nie trafił. SERIO! Zatrzymajmy się tutaj na chwilę, bo to jakiś żart, a nie wojsko. Nie jestem w stanie pojąć, jak to się stało, że żaden z kilkuset strzelców nawet nie ranił naszego koksa.

Fani niekonwencjonalnego i humorystycznego przekazywania wiedzy, tacy jak ja, są zresztą skazani na zainteresowanie się tą pozycją. Ja zakochałam się w niej właściwie od spisu treści, gdy znalazłam wśród rozdziałów takie tytuły, jak: „Ciacho i bestia – Tadeusz Kościuszko” czy „JP na 100% – Józef Poniatowski”. A może już od znanego śledzącym vloga Drewniaka ostrzeżenia, które umieszczono także na okładce: „Książka zawiera treści nieodpowiednie dla dzieci oraz kontrowersyjne skróty myślowe. Jeśli jest to dla Ciebie poważny problem, zrezygnuj z dalszego czytania… chociaż pewnie będziesz żałować”? Nieważne zresztą, od którego momentu uznałam „Polskich koksów” za książkę dla mnie. Ważne za to, że żadna z pośrednich i bezpośrednich obietnic nie okazała się gołosłowna – znajdziemy tu bowiem tonę niewybrednego (ale nie prostackiego!) humoru, mnóstwo kontrowersyjnych skrótów myślowych (wszystko dla lepszej „czytalności” tekstu) oraz potężny ładunek wiedzy o historii polskiego narodu, która nigdy nie budziła mojego szczególnego entuzjazmu, a tak przedstawiona wreszcie zaczęła.

Wyjątkowi sztywniacy mogą oczywiście poczuć się zawiedzeni i to nie tylko z powodu lekkiego językowo podejścia do tematu. Piszę „językowo”, bowiem widać wyraźnie, że szerzenie kaganka oświaty – zwłaszcza z zakresu historii – Drewniak traktuje mimo wszystko bardzo serio, niemal osobiście i głównie w lekkości pióra daje się zaobserwować pewne rozprężenie. Cała reszta skonstruowana jest na poważnie. Losy każdego bohatera śledzimy od narodzin, aż do śmierci. Po drodze autor przedstawia wystarczająco dużo konkretów, byśmy zapamiętali z lektury coś więcej, niż tylko to, że Kościuszko zrezygnował z czworokąta, a Poniatowski umiał robić takie imprezy, że ubawiony podobnym talentem Ludwik XVIII został na jednej 4 lata. Brakuje jednak w tekście przypisów, więc trzeba vlogerowi uwierzyć na słowo, a to dla niektórych może być zdecydowanie za dużo.

Chociaż podczas lektury „Historii bez cenzury 2” głównie się śmiałam, to nie zabrakło i miejsca na chwile wzruszenia, a nawet smutku. W różnorodności „Polskich koksów” znalazłam bowiem całą paletę problemów i radości – w zależności od epoki, wyznawanych zasad, politycznych wydarzeń. Choć bohaterowie książki Drewniaka zmieniają się co rozdział, a „ich” Polską targają – głównie dramatyczne – zmiany, to jedno pozostaje stałe: miłość do ojczyzny. I jest w tym coś magicznego, coś ujmującego, coś skłaniającego do refleksji. Gdzie się podział nasz honor? – chciałoby się zapytać. Mam nadzieję, że ta i kolejne książki vlogera pomogą, zwłaszcza młodszym pokoleniom, na nowo go odnaleźć lub po prostu przypomnieć sobie o jego istnieniu.

Za egzemplarz dziękujemy: Znak Horyzont

Alicja Górska