siedem minut po północyPOZWOLIĆ ODEJŚĆ
Akceptacja śmierci bliskiej osoby, to jeden z najtrudniejszych procesów, którego doświadczyć musi prędzej czy później każdy człowiek. Gdy jesteśmy dorośli, zrozumienie zasad życia przychodzi łatwiej. Jako dzieci myślimy jednak, że wszystko jest nam dane na zawsze. „Siedem minut po północy” to historia o bezsilności i lęku przed stratą opowiedziana z perspektywy 12-letniego chłopca.

Connor (Lewis MacDougall) nie cierpi z powodu nadmiaru przyjaciół. Każdego dnia chłopiec zmagać się musi w szkole z prześladowaniem przez starszych uczniów. Z tego powodu jest wycofany i zamknięty w sobie. Nie pomaga też sytuacja w domu. Wychowywany jedynie przez matkę (Felicity Jones) ma z nią wyjątkowo silną relację i widzi, że coś jest nie tak. Kobieta przegrywa walkę z rakiem, ale wciąż nie powiedziała tego głośno. W domu coraz częściej pojawia się nieprzyjemna babcia Connora (Sigourney Weaver) i po domu niosą się jej kłótnie z córką. Kiedy wydaje się, że wszystko stracone, Connor zyskuje niezwykłe wsparcie w postaci mrocznej postaci ze snów (Liam Neeson). Tajemniczy gość wciąga go w świat alegorycznych opowieści, które mają przynieść poszukiwane przez chłopca odpowiedzi.

siedem minut po północyFilm jest adaptacją powieści o tym samym tytule autorstwa Patricka Nessa. Już sama historia powstania książki wywołuje emocje. „Siedem minut po północy” to bowiem fabuła, która w znacznej narodziła się w umyśle Siobhan Dowd. Niestety, pisarka nie miała szansy jej dokończyć z powodu choroby rakowej. Po śmierci autorki propozycję dokończenia książki otrzymał właśnie Patrick Ness. Pisarz miał pewne wątpliwości, czy chce angażować się w projekt, ale ostatecznie przyjął na siebie tę odpowiedzialność i bardzo szybko zżył się ze światem oraz postaciami wymyślonymi przez Dowd.

Na poziomie dosłownym „Siedem minut po północy” to fantastyczna opowieść o chłopcu, który spotkał potwora. Baśniowy motyw nie jest tu zresztą zupełnie wyssany z palca. Drzewny gigant, który opowiada historie pojawia się także w angielskich legendach o zielonym człowieku. W mitach uosabia on różne cechy natury – jej delikatność i subtelność, ale też gwałtowność i zmienność. Filmowa interpretacja tej opowieści skupia się jednak nie na naturze przyrody, lecz na cechach osobowości oraz stanie psychicznym protagonisty. Potwór, jak i kolejne historie, które opowiada Connorowi, stanowią odbicie obaw i kondycji chłopca. Wszystko, co pojawia się na ekranie stanowi gigantyczną metaforę doświadczeń dziecka, które nie potrafi zaakceptować przytłaczającej prawdy i musi dorosnąć w przyspieszonym tempie.

Część winy za stan chłopca ponosi tutaj matka. Nie chodzi mi oczywiście o winę świadomą, o zaplanowane okrucieństwo, lecz o szczególną więź, która łączy tych dwoje. Matka Connora urodziła syna będąc w bardzo młodym wieku. Z miejsca porzuciła wszystkie dotychczasowe marzenia o byciu artystką. Dotąd wielki świat zawęził się dla niej do dziecka. Gdy została sama – bez partnera i wsparcia własnej matki – chwytała się Connora jak kotwicy. To on nadawał sens jej życiu, a ona nadawała sens jego życiu – w końcu nie miał ani innych zaangażowanych w jego egzystencję członków rodziny, ani przyjaznych rówieśników. Kiedy więc magiczna więź, która ich łączy, musi zostać przerwana, matka nie ma odwagi powiedzieć synowi prawdy. Ale przecież on tak naprawdę już wie. Zna matkę jak nikt inny, jest też bardzo inteligentny, spostrzegawczy i wrażliwy. Connor zna zakończenie tej historii, tylko nie potrafi się do tego przyznać. Niestety (albo i „stety”) prawdy nie da się jednak długo trzymać na uwięzi. W tym przypadku trzeba jednak walki z podświadomością, zwizualizowaną jako personifikacja widzianego przez okno potężnego drzewa, by ją uwolnić.

Tak, jak potężna jest wyobraźnia filmowego Connora, tak potężna musiała być wyobraźnia twórców „Siedmiu minut po północy”. Plastyczność świata przedstawionego robi bowiem niesamowite wrażenie. Na postrzeganie przez chłopca świata nakłada się mrok jego obaw, dystans wobec kolejnych postaci i wielka miłość do matki utożsamianej z ciepłem pasteli – jej ulubionego środka artystycznej ekspresji. Wszystkie elementy fantastyczne mają swoje źródło w rzeczywistości otaczającej Connora. Kolejne kadry odzwierciedlają też emocje, jakie towarzyszą mu w danych lokacjach. Dom jego babci jest więc ostry, szary, szorstki i pełen kątów; z kolei jego własne mieszkanie to ciepła, zaoblona przestrzeń pełna żywych barw. Pogłębia to zagubienie widza i jednocześnie pozwala bardziej wczuć się w gąszcz uczuć głównego bohatera – czy to, co się dzieje, dzieję się naprawdę, czy jest tylko wymysłem zestresowanego umysłu? Przy takim zaplanowaniu kadrów nie można było oddać stworzenia monstrum wyłącznie postprodukcji. Potwór został więc wykreowany na bazie efektów praktycznych, co w połączeniu z niesamowitym głosem Liama Neesona sprawia po prostu, że film ogląda się z otwartymi ustami.

„Siedem minut po północy” to jedna z najbardziej wzruszających i przejmujących historii, z jakimi miałam okazję spotkać się nie tylko w ostatnim roku, ale w ogóle w życiu. Ma w sobie coś z brudnej baśniowości „Labiryntu fauna” (zresztą nie bez przyczyny, ponieważ w ekipie twórców znajdował się scenograf Eugenio Caballero nagrodzony Oscarem właśnie za film Guillermo del Toro), w której nie można na pierwszy rzut oka zbudować prostej opozycji „dobro-zło”. Uniwersalny charakter tej historii w połączeniu z chwytającą za serce i przekonująco odegraną przez MacDougalla postacią Connora gwarantuje emocjonalne katharsis, które w moim przypadku oznaczało morze łez. Patrzcie i płaczcie.

ocena 9

Publikowano również na: duzeka.pl

Alicja Górska