BABOM JEST ZAWSZE POD GÓRKĘ?

Czy babom jest zawsze pod górkę? Tak (#patriarchat), ale niekoniecznie w górach. Już nie. Chociaż kiedyś było im bardzo ciężko, jak słusznie zauważa Natalia Tomasiak w rozdziale swojej książki zatytułowanym „Góry są dla kobiet”. Autorka przywołuje tu postacie najsłynniejszych polskich taterniczek, alpinistek i himalaistek, które wbrew wrogości środowiska przetarły szlaki i udowodniły mężczyznom, że kobieta chce i potrafi zdobywać najwyższe szczyty.

Mam jednak problem z tą „babskością” w tytule oraz w zamyśle całej książki. Z jednej strony rozumiem, że autorką jest kobieta, która opowiada o swoim życiu i największej pasji z myślą o innych kobietach, które chcą rozpocząć podobną przygodę. Z drugiej – nie do końca rozumiem, po co to robi. Ale po kolei…

babskie góryAutorka-narratorka jest tu bardzo obecna, niemal namacalna – do tego stopnia, że można by określić ten rodzaj literatury „autobiograficznym poradnikiem”, co jest dosyć ciekawe i uwiarygodnia to, co czytamy. W dodatku wiemy (ze skrzydełka książki), że Tomasiak ma spore osiągnięcia w dziedzinach, które opisuje (na przykład reprezentowała Polskę na Mistrzostwach Świata w Trailu i Mistrzostwach Europy w Skyrunningu); że uczy narciarstwa i snowboardu; że uprawia trekking, biegi i kolarstwo górskie oraz skitury… i że osiągnęła to wszystko w dość krótkim czasie, ponieważ zaczęła trenować w 2014 roku. Fajnie. Ale dlaczego pisze o „babskich” górach i tym samym potencjalnie wyklucza „męskich” czytelników, którzy niewątpliwie mogliby się dowiedzieć ciekawych rzeczy od profesjonalistki? Tym bardziej, że na swoim koncie ma już jedną książkę „dla wszystkich” – „Przez polskie góry. Przewodnik biegacza” (napisaną z Marcinem Świercem), za którą otrzymała Nagrodę Magellana.

„Babskość” w narracji objawia się głównie generalizowaniem i przywołaniem tajemniczego podmiotu zbiorowego (który nie istnieje, ale to wyższa szkoła feministycznej jazdy), czyli „my, kobiety”. Na domiar złego, często „nam, kobietom” towarzyszy jakaś stereotypowa i seksistowska puenta w stylu: „przedkładamy wygląd ubrań nad ich funkcjonalność” – ta „mądrość” pojawiła się w rozdziale poświęconym doborowi garderoby na wyprawę górską. Na szczęście nasza przyjaciółka i mentorka Tomasiak, która też jest przecież kobietą, wyjaśnia zaraz, że w górach ważniejszy jest komfort, ciepło i wytrzymałość ubioru niż jego walory estetyczne. Ale nie martwcie się, koleżanki z górskich szlaków! Można znaleźć garderobę i ładniutką, i funkcjonalną. Po takim infantylnym wstępie następuje rzeczowe wyjaśnienie, z jakich tworzyw wykonuje się odzież górską, na co zwracać uwagę przy zakupie i ile warstw na siebie założyć w zależności od pogody. I to wszystko dość specjalistycznym językiem. W efekcie można zauważyć, że: a) sposób prowadzenia narracji jest bardzo nierówny i chwilami schizofreniczny; b) „żartobliwe” zagajenie nie ma trochę racji bytu, skoro kobieta otrzymuje dalej praktyczne i „męskie” wskazówki…

Tym, czego w tej książce nie znalazłam, a co według mnie powinno się w niej znaleźć, skoro jesteśmy już takie „babskie” i kumpelskie, pozostaje kwestia radzenia sobie z typowymi kobiecymi dolegliwościami podczas uprawiania sportów górskich. Nie bójmy się tego słowa: co z MIESIĄCZKĄ w górach? Jak się podmyć, żeby nie dostać zapalenia cewki moczowej? Jak zabezpieczyć zużyte podpaski i tampony na wielodniowej wyprawie w górach połączonej z nocowaniem w namiocie? Może wyprawa w góry w pierwszych dniach okresu to nie jest najlepszy pomysł? Co warto mieć ze sobą w razie „tych dni” dodatkowo w plecaku, w apteczce? Pani Natalio?

Wydaje mi się więc, że ta „babskość” jest raczej kwestią zapotrzebowania rynku (nie znalazłam podobnej propozycji wydawniczej), a nie rozwiązaniem realnego problemu kobiet, które nie wierzą, że mogą uprawiać sporty górskie (sugeruje to autorka w blurbie) albo są niemile widziane przez mężczyzn na szlakach (moja przyjaciółka, która każdy wolny weekend spędza w górach jakoś tego nie zauważyła; wręcz przeciwnie – opowiada ciągle o serdeczności ludzi oraz o tym, jak sobie pomagają i doradzają, bez względu na płeć).

Sama książka została ładnie wydana. Miętowa okładka, na której widzimy uśmiechniętą i biegającą w górach autorkę w różowej bluzeczce (sic!) jest przyjemna dla oka. Publikacja ma bardzo przejrzysty, przywodzący na myśl szkolny podręcznik, układ (rozdziałom towarzyszą miętowe ramki z dodatkowymi informacjami lub historiami „z życia wziętymi”), co uznałabym jednak za zaletę. Pozwala on na łatwą nawigację po tekście – tym bardziej, że autorka zachęca do nielinearnej lektury, a raczej skupienia się na rozdziałach, które są nam w danej chwili potrzebne. Mamy tu także zdjęcia – zarówno gór, jak i opisywanych sprzętów – a nawet przepisy na wysokoenergetyczne przekąski do zabrania na szlak. Warto dodać, że Tomasiak kompleksowo omawia wszystko, co należy wiedzieć przed rozpoczęciem sportów górskich, dlatego też w książce znalazły się rozdziały poświęcone garderobie i sprzętowi, ale również pogodzie, bezpieczeństwu i umiejętnościom niezbędnym w górach. To się ceni.

Za egzemplarz dziękujemy: Wydawnictwo Bezdroża

Edyta Janiak