(NIE)NOWOCZESNE ROZSTANIA
Dzisiejszy świat to coraz częściej świat melancholii, poczucia straconych szans i niewykorzystanych okazji. Nie tak łatwo dziś nadać życiu sens, znaleźć swoją niszę. Wikłamy się w projekty i w ludzi, którzy na pewien czas wydają się wygodni, ale ostatecznie i tak okazują się niewystarczający. Sabotujemy własne życie i wciąż zadajemy sobie pytanie: czy to już? Czy właśnie ten dzień ma być najważniejszy? Odpowiedzią zawsze jesteśmy rozczarowani.
Autorem okładki „Kwiatów rozłączki” Aleksandry Wstecz jest Bolesław Chromry – rysownik, malarz, plakacista, autor powieści graficznych. To już kolejna obwoluta z cyklu wydawnictwa ha!art, która wyszła spod jego ręki. Cechą wspólną wszystkich tych projektów jest sugestywny minimalizm – jednolity kolor oraz ulokowana w centrum, nawiązująca do przesłania książki, grafika. „Kwiaty rozłączki” ubrane zostały w romantyczny, pastelowy róż, którego niewinność przełamano prostym czarnym szwem – jak to w życiu bywa.
Książka Aleksandry Wstecz (wyjątkowo celnie dobrany pseudonim, korespondujący z tomikiem) to poemat, który w najogólniejszym odbiorze opowiada o rozstaniu. Zgodnie z wyraźnymi tendencjami ostatnich czasów nie jest to tekst pełen emocjonalnych efektów specjalnych, a raczej cichutkie przyglądanie się zwykłej codzienności z jej szarutkimi dramatami. W „Kwiatach rozłączki” (a może „rozłączkach”?) każdy znajdzie coś o sobie, bo to po prostu impresja współczesnego zagubienia (szczególnie w relacjach międzyludzkich i relacji z samym sobą).
Zerwanie więzów, wyswobodzenie się z pułapki – nawet jeżeli to potrzask, który sami sobie przygotowaliśmy – powinno być synonimem wolności. Tymczasem rozstanie czy rozwód nie oznacza wcale samotności i samostanowienia, lecz trwanie w „niebyciu”; w „byciu bez” (głębokie rany zabliźniają się z czasem, ale same blizny zostają do końca życia, przypominając o niegdysiejszych ranach). Rozejście się ludzi to nigdy postawienie między nimi trwałej bariery, zza której nic nie dociera, ale raczej zniekształcającego lustra weneckiego, w którym wciąż przeglądać i roztrząsać można to, co zyskane i to, co stracone; to, co minione oraz to, co mogłoby się wydarzyć, ale nie ma już na to szansy. A może… jest?
Bardzo łatwo jest odnaleźć siebie w poemacie Wstecz. Kompilacja poetyckich metafor i porównań z wulgaryzmami dnia codziennego oraz skojarzeniami ze współczesną (pop)kulturą doskonale oddaje współczesny sposób myślenia w świecie i o świecie. Wzniosłe truizmy mieszają się z prostymi zachwytami. Wielkie plany i nadzieje plączą się z oczekiwaniami rodziny i otoczenia. Żyjemy w czasach, w których lobbuje się ideę bycia sobą za wszelką cenę, ale kiedy przychodzi co do czego – zostajemy sami z wrażeniem, że gdzieś popełniliśmy błąd. Może po prostu zawsze było/zawsze jest za późno na właściwe kroki? Nauczono nas dążenia do sukcesu, ale nie pokazano, jak radzić sobie z porażką. Gdy trwamy między jednym a drugim, jest tak, jakby nie było nas wcale.
„Kwiaty rozłączki” nie mają w sobie nic unikatowego, nie kryje się w nich nic szczególnie oryginalnego, ani nawet „pięknego”. To nie poezja, którą można wyciosać z całości i przykleić na facebookowej tablicy. Poemat Wstecz ujmuje za serce wypracowaną naturalnością i mglistą niedostępnością (cokolwiek miałoby to oznaczać). Niby jesteśmy w środku, ale tak naprawdę nie ma nas ani tam, ani obok, ani na zewnątrz. Można wręcz odnieść wrażenie, że „Kwiaty rozłączki” same w sobie nie istnieją, a jedynie „stają się” na styku budzonych w odbiorcach wspomnień. Śledząc rozważania bohaterki, tak naprawdę przeżywamy własne historie, zapominając w ogóle, że ta konkretna dotyczy (może dotyczyć) kogoś innego.
Ze egzemplarz dziękujemy: korporacja ha!art