magiczna biblioteka bibbi bokken ocenaDLA MOLIKÓW KSIĄŻKOWYCH I MAŁYCH PISARZY

Najnowsze wydanie „Magicznej biblioteki Bibbi Bokken” Josteina Gaardera i Klausa Hagerupa nie jest pierwszym, które ukazało się w Polsce. Książka miała bowiem premierę w kraju nad Wisłą w 1998 roku. Niestety, nie kojarzę jej ze swojego dzieciństwa, chociaż tata zawsze był fanem „Świata Zofii” i zachęcał mnie do przeczytania tej książki. Szkoda, że ten tytuł gdzieś mi umknął, bo w dzieciństwie sprawiłby mi z pewnością jeszcze więcej frajdy (choć i teraz nie mogę narzekać).

Nie będę kłamać – do sięgnięcia po ten tytuł przekonała mnie okładka. Przyznaję, że w niektórych przypadkach jestem niczym sroka. Wabią mnie ciekawe faktury (tutaj: lekko wypukłe ilustracje stosów książek), kolory, odważna i dynamiczna kreska. W „Magicznej Bibliotece Bibbi Bokken” można się zakochać od pierwszego wejrzenia. Nie to jednak stanowi o wartości jej estetyzmu, ale fakt, że ilustracja na okładce jest na tyle sugestywna, iż trudno podczas lektury nie wyobrażać sobie przebiegu akcji inaczej niż właśnie w takiej wizualizacji świata przedstawionego.

magiczna biblioteka bibbi bokken okładkaNa podstawowym poziomie Gaarder i Hagerup opowiadają po prostu historię dwójki dzieciaków, Nilsa i Berit, o wybujałej wyobraźni, które z powodu przeprowadzki jednego z nich postanawiają pisać do siebie listy. Bohaterowie relacjonują w nich codzienne wydarzenia i zapisują różne przemyślenia. Pewnego dnia zdarza się coś wyjątkowego. Z torebki pewnej kobiety wypada list opisujący antykwariat z książkami, które jeszcze nie powstały. Zaintrygowany duet postanawia zbadać sprawę. Ta z dnia na dzień staje się jednak coraz dziwniejsza…

Skoro w napisanie tej książki zaangażował się sam Jostein Gaarder, autor „Świata Zofii”, czytelnik nie powinien spodziewać się wyłącznie prostej historii o ciekawskich dzieciakach. Pod tym opakowaniem, choć również atrakcyjnym, skrywa się bowiem teoria gatunków literackich w pigułce. Autorzy sięgają zarówno po kryminał i romans, jak i po dramat czy poezję. Wszystko to zostało tak naturalnie wplecione w treść, że nie odwraca uwagi od intrygującej zagadki fabularnej. Nie utrudnia też ani nie spowalnia lektury książki. „Magiczna biblioteka Bibbi Bokken” stanowi również skarbnicę wiedzy dla wszystkich, którzy lubią kolekcjonować mądre zdania. Tom pęka od nich w szwach. Skłaniające do refleksji frazy są przy tym podane w ujmująco nieskomplikowany sposób – by dotarły również do młodego czytelnika, dla którego przecież książka jest przeznaczona.

Po raz pierwszy w życiu zrozumiałem, czym jest książka. Książka to magiczny świat, pełen malutkich znaczków, które potrafią ożywić zmarłych, a żywym zapewnić życie wieczne.

A skoro już o młodym czytelniku mowa… Autorom udało się ukazać różnicę wieku bohaterów w taki sposób, który pozwala utożsamiać się z postaciami szerokiemu gronu odbiorców. Nils to młodszy z bohaterów. Łatwo wyprowadzić go z równowagi (jest dość strachliwy), często okazuje się lekkomyślny, miewa problemy z poskromieniem swej wyobraźni i trudno mu raczej od razu zaakceptować konsekwencje swoich działań. Z pewnością najmłodsi czytelnicy odnajdą w nim cząstkę własnego charakteru. Berit z kolei właśnie wkroczyła w nowy etap edukacji, a także w okres intensywnego dojrzewania. Kiedy ją poznajemy, na początku książki, nie widać jeszcze wielkiej różnicy między nią a Nilsem. Z czasem jednak dają się dostrzec jej nastoletnia brawura, pierwsze rozterki wynikające z dojrzewania, bardziej poważne przemyślenia i racjonalne podejście do piętrzących się problemów.

Jesteśmy kursorami przesuwanymi w grze, na której przebieg nie mamy żadnego wpływu.

Na kilka słów zasługują także stworzone na potrzeby powieści ilustracje. Przyznaję, że mam do nich ambiwalentny stosunek. Połowa z nich jest fantastyczna – potęguje wrażenia z lektury i pozwala głębiej wejść w świat przedstawiony powieści. Niestety, są też i takie, które wydają się jedynie zapychaczami przestrzeni. Zastanawiający jest też brak grafik na początku książki, choć i z tego etapu przygód Nilsa i Berit dałoby się stworzyć kilka ciekawych kadrów. Ilustracje zagęszczają się wraz z rozwojem akcji, co z jednej strony jest zrozumiałe, a z drugiej mało logiczne – bo gdy akcja zmierza już ku niesamowitemu finałowi, nie chce się przeglądać obrazków, tylko czytać.

„Magiczna biblioteka Bibbi Bokken” to książka, z którą można dorastać. Przy pierwszej lekturze młody czytelnik odnajdzie najwięcej swoich cech w Nilsie, później w Berit, a na samym końcu w tajemniczej Bibbi Bokken, którą można utożsamiać z metapoziomem tej historii (omówieniem różnorodnych gatunków literackich). Opowieść ta ma także coś wspólnego z cyklem Carlosa Ruiza Zafóna „Cmentarz zapomnianych książek”, do którego mogłaby być fantastycznym wstępem.

ocena 7,5

Publikowano również na: Lubimy Czytać

Alicja Górska